08.

3K 275 112
                                    

„I could open up your door like a gentleman

If you open up your heart and just let me in"


Kolejne dni, tak po prostu ulatywały. Mateusz spędzał ze mną każdą wolną chwilę, pokazywał mi miejsca, w których bywaliśmy, bądź wymyślał kolejne zajęcia, bylebym się nie nudziła. Chociaż może bardziej chodziło mu o to, by pozbyć się dręczących myśli z mojej głowy. Nadal pamiętałam niewiele, praktycznie nic. W mojej głowie pojawiały się jakieś urywki wspomnień, które niewiele mi mówiły, jedynie udowadniały, że naprawdę poślubiłam Matiego i wiodłam z nim szczęśliwe życie.

I czas po prostu tak płynął.

— Aśka, ruszaj się! — Ponaglił mnie Mateusz, wyprzedzając mnie znacznie, a jego wargi zdobił szeroki, radosny uśmiech. I nie byłam pewna, czy to zadowolenie wynikało z tego, że był zdecydowanie szybszy jak ja w pedałowaniu, czy chodziło o to, że spędzaliśmy razem czas. Ponownie.

Dlatego też, aktualnie, zostałam wręcz siłą wyciągnięta z domu i zmuszona do tego, by odbyć z nim wycieczkę rowerową. Dodatkowo, jeśli tego byłoby mało, zachowywał się niczym dziecko, słowo daję. Takie, które dostało pozwolenie na zrobienie czegoś, o czym marzyło od dłuższego czasu.

— Mateusz, mam dość — oznajmiłam cicho, ocierając dłonią czoło. Już nawet nie chodziło to, że byłam zmęczona, ale o upał, który dzisiejszego dnia wyjątkowo się uaktywnił.

Dochodziła dopiero godzina dziesiąta, a już było ponad dwadzieścia pięć stopni.

— Skarbie, tutaj zaraz powinien być Bulbasaur — odparł, nie zwracając uwagi na moje protesty.

Westchnęłam ciężko, wywróciłam teatralnie oczami i przyspieszyłam, chcąc zmniejszyć naszą odległość.

Zapomniałam dodać, że mój małżonek wpadł na pomysł, że skoro dzisiaj jest sobota, to będziemy grać w grę. A czemu by nie? Najgorsze jednak było to, że wybrał Pocemon Go, które swego czasu cieszyło się niezwykłą popularnością, podobno. I którą polecił mu nastoletni syn jego współpracownika. I chociaż chciałam móc wyśmiać ten pomysł, co oczywiście początkowo zrobiłam, z upływem czasu musiałam przyznać, że szukanie tych całych stworzonek miało jakiś pierwiastek zabawy w sobie. A przynajmniej, od dwóch godzin, naprawdę bawiło mnie to jak mój mąż grał.

— A skąd to wiesz? — Zapytałam, starając się zabrzmieć na zainteresowaną. Oficjalnie bardziej podobało mi się to, że ponownie Mateusz poświęcał mi swój czas. Z cierpliwością i całą resztą. Jakby naprawdę to była nasza codzienność. I powoli, przekonywałam się do tego, że nasze życie tak właśnie wyglądało. Nieco sielankowo. Chociaż to był czas jego urlopu, więc może wcale nie było, aż tak kolorowo?

Skarciłam się za te myśli, zaciskając dłonie na kierownicy i zahamowałam gwałtownie, dostrzegając, że niemalże wyprzedziłam Mateusza, który już stał w miejscu, bawiąc się swoją komórką.

— Ha, mam cię!

— Zastanawiam się, czy oby na pewno jesteś dorosły, serio — skomentowałam, pocierając palcem bok nosa. Spojrzałam na bruneta, który rzucił mi rozbawione spojrzenie i mrugnął do mnie okiem. — Ile ty masz lat?

— Nie umiesz się bawić — podsumował, zerkając na mnie. — I chciałbym przypomnieć, że będąc na zwolnieniu lekarskim, to ty spędzasz pół nocy grając w Simsy, myśląc, że tego nie widzę — dorzucił nieco ironicznie, złośliwie, ale wiedziałam, że nie chodziło mu o to, by być wrednym. Po prostu się ze mną droczył.

Aśka kochała mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz