1.

35.9K 1.3K 61
                                    

- Dziękuję, nie mam więcej pytań. - Heather Shaw usiadła na swoim miejscu z triumfem patrząc na prokuratora. Doskonale widziała pulsującą żyłkę na skroni Kevina Meyera. Bez trudu wyczuła też kwaśny odór strachu jego asystenta. Podejrzewała, że słusznie się obawia, mógł stracić pracę. Miał przygotować świadka do przesłuchania, a ona znalazła mnóstwo luk. Była pewna, że  sąd oddali zarzuty wobec jej klienta. Asystent prokuratora nie sprawdził, że świadek ma powiązania z firmą, która oskarżyła Georga Fishera o kradzież danych z serwerów. Zaledwie wczoraj odkryła, że w tym samym momencie w którym doszło do wycieku, świadek był na kolacji z córką prezesa. Oskarżenie albo tego nie zauważyło, albo po prostu liczyło że ona to przeoczy. Na ich nieszczęście rzadko cokolwiek umykało jej uwadze. Meyer był nowy i jeszcze nie wiedział, że powinien się z nią liczyć. Nikt nie bierze na poważnie kobiety, która ma metr pięćdziesiąt trzy wzrostu, jasnoblond włosy i duże niebieskie oczy.  Aż pokaże im, że jest lepsza od nich. Heather była najlepsza w swojej pracy. Teraz z zadowoleniem słuchała jak prokurator próbuje ratować wiarygodność świadka, nie miał szans. Całą swoją siłę włożyła nie w udowodnienie alibi, ale w zdyskredytowanie oskarżenia. Zazwyczaj działało lepiej. Fakt, że Fisher był niewinny też ułatwiał jej zadanie. Choć podczas czterech lat praktyki doszła do wniosku, że ładnie zapakowane kłamstwo łatwiej jest sprzedać. Sprawa była już wygrana, więc wybiegała myślami do kolejnej. Miała dopiero dwadzieścia osiem lat dorobiła się reputacji jednego z najskuteczniejszych prawników w mieście. Skończyła prawo na Harvardzie i teraz była blisko zostania wspólnikiem w kancelarii, w której pracowała od czasu zdania egzaminów adwokackich. Miała nawet własną asystentkę. 

Z zadowoleniem wysłuchała werdyktu sądu i uścisnęła rękę swojemu klientowi. Fisherowi wróciły kolory, nie był już tak śmiertelnie blady. Wylewnie jej podziękował, ale ona tylko mechanicznie kiwała głową. W myślach już wydawała pieniądze, które wpłyną na jej konto. Miała do kupienia kilka koszul i spódnic. Te, które miała w większości nie nadawały się do użytku. Jej myśli poszybowały w niebezpiecznym kierunku. Wzięła głęboki oddech i próbowała opanować narastającą w niej panikę. Miała umowę, w pracy była bezpieczna. Powtarzała to sobie wychodząc z sądu i wsiadając do samochodu. Gdy przekręciła kluczyk w stacyjce wnętrze rozbrzmiały uspokajające takty Bolera. Heather wzięła głęboki oddech i wyjechała z parkingu.  Zmierzając w stronę kancelarii, planowała resztę dnia. Pomimo tego, że właśnie wygrała nie miała szans na zwolnienie tempa. Czekały na nią nowe sprawy. Nucąc Ravela weszła po schodach na czwarte piętro. Jej wilcze zmysły nie mogły wytrzymać jazdy windą, nagromadzenie zapachów i mała, zamknięta przestrzeń działały jej na nerwy. Otworzyła przeszklone drzwi do swojej części biura i stanęła oko w oko ze swoją asystentką.  

- Nie chciałaś żebym ci dzisiaj pomogła? - Na jej widok, Carrie zdjęła nogi z biurka i usiadła prosto. Heather zastanawiała się czy potrafi wytrzymać w takiej pozycji więcej niż pięć minut. 

- Nie było w czym. - Opowiedziała otwierając aktówkę i podając dziewczynie kilka teczek. Ta ujęła je wypielęgnowaną dłonią z laserowo różowymi paznokciami, które odcinały się na skórze w kolorze ciemnego hebanu. Kobieta przewróciła oczami, ale nic nie powiedziała. Próbowała sobie przypomnieć czy w jej wieku nadal była taka beztroska. Potem zorientowała się, że Carrie jest od niej tylko pięć lat młodsza. Heather czasami czuła się jakby miała co najmniej dwadzieścia więcej. 

- James ma dla ciebie kilka nowych spraw. Prosił żebyś na nie spojrzała.  

- Zaczniemy od razu. Chodź, pomożesz mi. - Dziewczyna prawie zaklaskała z radości i ruszyła za nią do gabinetu. Była siostrzenicą jednego ze wspólników. Jej rodzice nalegali żeby poszła na prawo. W czasie praktyk została przydzielona Heather jako asystentka i tak już zostało. Carrie szybko się nudziła, ale kobieta dała sobie za punkt honoru doprowadzenie jej do aplikacji. Na stoliku leżało kilka teczek, lecz Heather od razu skierowała się do biurka i wyciągnęła z niego pudełko belgijskich czekoladek. Wzięła pierwszą z nich i podała pudełko Carrie. Ta z uśmiechem wzięła jedną i z błogim wyrazem twarzy wsadziła pralinkę do ust. Kiedy minęła chwila rozpusty Heather zdjęła buty i włączyła komputer. Sprawdziła maila i zapisała nazwiska trzech mężczyzn, których miała reprezentować w najbliższych tygodniach. 

- Więc Carrie mamy przestępczość zorganizowaną, usiłowanie zabójstwa i jazda pod wpływem. Co nas czeka? -Powiedziała ściągając żakiet. 

- Dużo pracy. - Mruknęła Carrie. Wstała i poszła zrobić kawę. Będą siedziały tu do wieczora. Przynajmniej nie będzie musiała wracać do domu. 

OmegaKde žijí příběhy. Začni objevovat