3.

23K 1K 28
                                    

Kilka godzin później zwlekła się po schodach modląc się żeby nikogo nie obudzić. Wszystko ją bolało, a dotyk cienkiego materiału koszuli na leczących się plecach sprawiał, że chciała wyć. Każdy krok był dla niej torturą, ale musiała być  dzisiaj w pracy. Dom był jakby wymarły, o czwartej wszyscy już spali,a Heather miała nadzieję, że tak zostanie. Na palcach wyszła na zewnątrz. Wygrzebała kluczyki do samochodu i odpaliła silnik. Musiała nachylić się nad kierownicą żeby nie dotykać siedzenia żadną, zbędną częścią ciała. Wyjechała za bramę i ruszyła w kierunku miasta. Nie zapięła pasów, ale na szczęście w jej auto było zbyt stare żeby mieć wbudowany czujnik. Inaczej oszalałaby po trzech minutach. Ulice były puste, więc mogła jechać trochę szybciej niż pozwalało ograniczenie prędkości. 

Wynajmowała niewielkie mieszkanie w trzypiętrowym bloku przy South Shields Avenue. Była to dzielnica stosunkowo tanich domków jednorodzinnych wymieszanych z czteropiętrowymi blokami z lat pięćdziesiątych. Heather zaparkowała przed budynkiem i zamknęła samochód. Na parterze mieścił się całodobowy sklep spożywczy. Jego właściciel właśnie uważnie ją obserwował. Skinęła mu głową i otworzyła drzwi prowadzące na klatkę schodową. Wścibski mężczyzna był też jej sąsiadem. Mieszkał na pierwszym piętrze. Na każde z nich przypadały dwa mieszkania. Pierwszy poziom to ciekawski sąsiad i starsza kobieta, której czasami pomagała wnosić zakupy. Drugi zajmowali hipisi, którzy palili tyle trawki, że musiała wstrzymywać oddech, kiedy przechodziła obok ich drzwi. Na przeciwko fanów Janis Joplin nie niedawno wprowadziła się matka z małym dzieckiem, które płakało przez większość dnia i nocy. Gdyby nie Caleb przeprowadziłaby się do nowoczesnego mieszkania w centrum. Niedaleko do kancelarii i sądu, więcej niż jeden pokój z kuchnią i mikroskopijną łazienką. Jej niespełnione marzenie. 

Otworzyła drzwi i pierwsze co zrobiła to zdjęła buty. Weszła do łazienki od razu odkręciła zimną wodę pod prysznicem. Jako zmienna nie odczuwała zmian temperatury tak jak zwykli ludzie. Lodowaty strumień działał kojąco na je poranione plecy. Była tak zmęczona, że zasnęłaby na stojąco gdyby nie zapach alfy a całym jej ciele. W teorii woń watahy powinna dawać wilkowi poczucie bezpieczeństwa. Jednak jej kojarzyło się to tylko z bólem i beznadzieją. Wzięła szybki prysznic, chcąc złapać jak najwięcej snu. Ostrożnie ubrała się w szorty i za duży podkoszulek. Jej plecy nie przypominały już nie krwawiły, ale były pokryte cienką warstwą nowej skóry. Heather przeszła do sypialni i bez życia opadła na łóżko. Zanim zasnęła, zdążyła nastawić budzik na siódmą rano. Niecałe trzy godziny snu nie wyglądały zbyt optymistycznie, ale musiały wystarczyć. 

Obudziło ją uciążliwe brzęczenie. Jęknęła z żałością i wygrzebała się spod kołdry. Była pewna, że minęło dopiero kilka minut. Postawiła stopy na zimnej podłodze i podeszła do szafy. Pomimo tego, że praktycznie nie miała własnych pieniędzy jej garderoba prezentowała się przyzwoicie. Nie mogła chodzić w byle jakich ciuchach, dlatego na wieszakach królowały Chanel, Dior i Prada. Jednak Caleb i jego ludzie nie szanowali jej ubrań. Gdy się im spieszyło rozdzierali sukienki i koszule, więc cały czas musiała uzupełniać ubytki. Dzisiaj nie musiała iść do sądu, dlatego mogła sobie pozwolić na luźniejszy strój. Wybrała prostą, czarną sukienkę i jasnoszary żakiet. Zrezygnowała z biustonosza, jej plecy nadal paliły żywym ogniem choć wyglądały praktycznie normalnie. Wypiła kawę i zjadła kawałek wczorajszej pieczeni. Kiedy godzinę później siedziała w swoim biurze żałowała, że w ogóle wyszła z tego mieszkania. Dawno nie miała tak opornego klienta. Jeremy Karim po raz trzeci próbował jej sprzedać tą samą bajeczkę. 

- Panie Karim, zarówno ja i jak i prokuratura wiemy, że nie wracał pan wtedy z biznesowego spotkania. Błagam, o trzeciej w nocy? - Policzki nabiegły mu krwią, a brązowe oczy stały się jeszcze bardziej rozbiegane. Czuła do niego alkohol, nie był to przyjemy zapach. Dostrzegała zagięcia na białej koszuli. Zastanawiała się czy nie miał w domu czystych i wyprasowanych ubrań. Czy może nocował w hotelu, bo żona nie chciała go widzieć. 

- To było bardzo długie...- Zaplótł ręce na wydatnym brzuchu, ale przerwała mu zanim zdążył zmarnować więcej jej cennego czasu. 

- Proszę pana, ja nie jestem pańską żoną ani pańską kochanką. - Rady spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Wcielenie niewinności. Mało kto podejrzewałby, że ten śmierdzący wieprz może zainteresować kogokolwiek. Jednak woń kwiatowych, lekkich perfum, nie pasowała do poważnej kobiety po sześćdziesiątce jaką była pani Karim. - Na prawdę nie interesuje mnie skąd pan wracał. Ja jestem pańskim adwokatem. Miał pan we krwi prawie promil alkoholu. Dokładnie zero przecinek dziewięćdziesiąt siedem promila. - Powiedziała dobitnie kładąc przed nim wyniki badań krwi. - Ostatnio udało się panu nie trafić do więzienia. Teraz, skoro jest to już trzeci raz będę musiała napracować się o wiele ciężej i mam nadzieję, że pan tego nie zepsuje. Jedyne czego od pana wymagam to absolutna, całkowita szczerość. Może mi pan to dać? - Niepewnie kiwnął głową. - Dobrze. 

-Moja żona się o tym nie dowie? - Heather przejrzała dokumenty dotyczące jej klienta łącznie z bardzo nie korzystną dla niego intercyzą. Gdy wyjdzie na jaw, że wracał od kochanki skończy z niczym. 

- Nie mogę tego obiecać. Ale teraz zajmijmy się ważniejszymi sprawami. Grozi panu rok więzienia. Normalnie kara za jazdę po pijanemu wynosi sześć miesięcy, ale to było pana kolejne wykroczenie, więc prokuratura wniosła o większy wymiar kary. Do tego dziesięć tysięcy dolarów grzywny i pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów. Na stanowisko gubernatora raczej nie ma pan szans, ale zrobię wszystko co w mojej mocy żeby kara była jak najniższa. Dlatego proponuje ugodę z prokuraturą. Nie chcemy szarpać pana nadwyrężonej reputacji procesem. - Karim  nie wyglądał na do końca zadowolonego, ale nie miał szans na całkowite uniewinnienie. Zajął jej jeszcze półgodziny, podczas których zaproponowała mu kilka scenariuszy jak może potoczyć się sprawa. Potem umówili się przed biurem prokuratora wpół do czwartej. Kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi podeszła do Carrie, która z wystudiowanym zainteresowaniem przeglądała papiery leżące przed nią. Uniosła wzrok i szeroko uśmiechnęła się do Heather. 

- Obleśny typ, prawda? - Heather pokręciła głową. 

- Nie mówi się w ten sposób o klientach. - Mruknęła obserwując jak Karim wchodzi do windy. - Jeśli mogą cię usłyszeć. Chodź ze mną. - Dziewczyna zachichotała i ruszyła za nią do gabinetu. Kobieta sięgnęła po zapisaną kartkę i podała ją Carrie. Ta szybko ją przeczytała i z jej twarzy zniknęło rozbawienie. 

- Mam to wszystko zrobić sama? -Jęknęła patrząc na nią z niedowierzaniem. 

- Oczywiście, że nie. Przyślij do mnie jakiegoś stażystę, a ty sama jedź do sądu. Kserokopie poprzednich akt Karima mam mieć przed pierwszą. - Zrezygnowana dziewczyna wyszła z jej biura i założyła płaszcz. Heather włączyła koncert skrzypcowy Beethovena i zaczęła myśleć nad tym czy uda jej się nie dopuścić do procesu. Ugoda była o wiele lepszym rozwiązaniem dla wszystkich stron. Rozmyślała nad wszystkimi środkami jakich mogła użyć. Za wszelką cenę chciała uniknąć odsiadki. Radny raczej nie zgodziłby się na zamiatanie ulic w ramach prac społecznych, więc na prawdę musiała się postarać. Miała czas na dokładne przygotowanie się na rozmowę z prokuratorem do czwartej. O trzeciej musiała wyjechać z kancelarii, do tej pory musiała dokładnie przejrzeć wszystkie dokumenty, które dotyczyły jej klienta. Jeszcze raz. 

OmegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz