- Jestem problemem?! – krzyknęła.
Reszta jego gangu oderwała się od swoich czynności, spojrzała na nią. Ta zaczęła biec w stronę schodów.
- W takim razie, po co mnie tu przywiozłeś?!
Białowłosy szedł przed siebie. Nawet na nią nie spojrzał. Giov oburzona skakała co drugi stopień. Złapała go za ramię.
- Mówię do ciebie. Szanuj innych.
Mężczyzna odwrócił się. Giov obiła się o jego sześciopak. Uniosła głowę. Ich oczy się spotkały.
- Gdybym traktował cię jak śmiecia, to bym cię tam zostawił, żeby cię zabili bella.
Tu dziewczyna przyznała mu rację. Jednak to dzięki niemu w ogóle żyje.
- No może masz rację – usłyszał za sobą.
Wyminął się z rudowłosą kobietą stojącą na piętrze przy schodach. Miną pytała go, co tu się dzieje.
- Nie mam cierpliwości do dzieci – powiedział do niej.
I zanim zniknął, Giov żachnęła się:
- Nie jestem dzieckiem.
Kobieta podeszła do dziewczyny. Uśmiechnęła się promiennie do niej.
- Chodź, Paolo mi wszystko wyjaśni.
Brunetka szła obok rudowłosej. Była piękna. Miała bujne marchewkowe, kręcone, długie włosy. Była smukła, wysoka. Miała na sobie biała luźną koszulę i granatowe rozkloszowane, atłasowe spodnie. Czerwone usta i mocny makijaż oczu, ale nie zdzirowaty. Wyglądała z klasą.
- Paolo, bambino* – powiedziała subtelnie.
Młodziutki chłopak odwrócił głowę. Na jego twarzy pojawił się banan. Kobieta podeszła do niego. Ich usta złączyły się. Chłopak chwycił kobietę w pasie.
- Przedstawiam ci mojego narzeczonego – uśmiechnęła się do Giovanny.
Chłopak wyciągnął rękę w stronę brunetki.
- Paolo.
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Miło mi, Giovanna.
- Bambino, nie przedstawiłam się tobie jeszcze. Prawda?
Brunetka przytaknęła rudowłosej.
- Beatrice – przytuliła ją.
Giov była lekko zszokowana, ale potrzebowała teraz tego.
- Więc, Paolo, bambino, co się stało, że bella jest u nas ?
- Była akcja. Potem na pewno ci wyjaśnimy o co poszło. Widzieli jej twarz, więc Vinz postanowił ją zabrać.
Giovanna patrzyła na twarz chłopaczka. Budową raczej przypominał mężczyznę, ale twarz miał chłopięcą. Ciemne włosy, dwie blizny i oliwkowe oczy. Na całym ciele miał tatuaże.
- Przykro mi bambino – spojrzała na dziewczynę.
- Jakoś przeżyję – zaśmiała się nerwowo brunetka.
- Nie masz wyjścia – od wtórował jej Oliwkowooki.
Nastała chwilowa cisza.
- Mogę zadać wam pytanie?
- Pewnie.
- Jesteś od niej młodszy?
Beatrice zachichotała.
- Aż tak źle się trzymam?
- Nie, nie – pomachała rękoma Giov. – Po prostu Paolo wygląda, jakby był w moim wieku.
- Zgadza się, jest ode mnie młodszy. Niedługo skończy dwadzieścia lat. Ja mam dwadzieścia pięć - zaśmiała się. - A ty bella?
- Niedawno skończyłam osiemnaście - zmieszała się.
- Och... Paolo, bambino zobacz jaka młodziutka. Nie martw się bella. Jak chłopcy tu przychodzili czasem mieli mniej lat niż ty.
- A ty jak zawsze matkujesz – krzyknął z innego pomieszczenia farbowany.
- Już jakoś tak mam Franc.
W pokoju zjawił się ów mężczyzna.
- Francesco – rzucił.
Był wysoki i jak każdy z tej mafii dobrze zbudowany. Był podobny do Paolo, tylko wyglądał starzej.
Wzrok brunetki powędrował na piętro. Przy schodach stał jej wybawiciel. Patrzył na nią. Odkleił się od poręczy i zaczął kierować w stronę kuchni.
Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem.
- Lepiej z nim nie zaczynaj – powiedział Francesco.
Dziewczyna uniosła wzrok.
- Ma dużo na głowie – powiedziała zmartwiona rudowłosa. – Chyba jesteście głodni. Chodźcie, zrobię wam obiad.
Udali się do przestronnej kuchni. Na szczycie czarnego, mahoniowego stołu dla ośmiu osób siedział Białooki. Składał broń.
- Vincenzo, ile razy was prosiłam, żebyście tego nie robili na stole – westchnęła kobieta.
Mężczyzna wywrócił oczyma i złożył broń. Przeładował magazynek. Rzucił broń na podnóżek obok. Giovanna usiadła obok niego. To było dziwne, ale czuła się przy nim bezpiecznie. Ten spojrzał na nią zdziwiony.
- To ja cię tak traktuje, a ty wciąż za mną łazisz? – uśmiechnął się do niej.
- Nie łażę. Po prostu chciałam tu usiąść. Odwal się – zrobiła minę do niego.
Ten głośno westchnął.
- Chyba się ciebie nie pozbędę.
Wszyscy patrzyli na nich. Vinz to zauważył. Odchrząknął. Mężczyźni usiedli. Beatrice położyła makaron i talerze na stół. Zaczęli jeść.
- Tak, więc mnie i Paolo znasz – odezwał się Franc.
Giovanna pokiwała głowa.
- To jest Pierro i Roberto – wskazał na ciemnych blondynów.
- Miło mi – odpowiedział najniższy.
- Jak się domyślasz, jesteśmy mafią. Ale to nie cała nasza "rodzina", jak to my mówimy. Tutaj mieszkają tylko sieroty przygarnięte przeze mnie i Vinza – odparła Beatrice.
Dziewczyna odwróciła głowę i spojrzała na swojego wybawcę. Ten wciąż jadł pastę. Wróciła wzrokiem na resztę.
- Twoi rodzice będą musieli jakoś przeżyć bez ciebie. Może napisz do nich, żeby się nie martwili – powiedział Pierro.
- Nie, nie muszę. Mieszkają na drugim końcu Włoch i są bardzo zapracowani. Mieszkam tu z babcią, ale ona żyje swoim życiem – zaśmiała się. – Z resztą i tak mam wrażenie, że ona zawsze wie, gdzie jestem i czy jestem bezpieczna.
Nagle rozległ się donośny dzwonek telefonu. Vinz wstał i odebrał. Giovanna przyglądała mu się uważnie. Był najwyższy i bardzo umięśniony. Miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę rozpiętą u góry. Stał na szarych skarpetkach. Białe włosy miał do ucha. Nie miał żadnych tatuaży. Jego barki były o połowę większe niż pozostałych. Miał męski kark i bardzo głęboki głos. Bystre oczy i szarmancki uśmiech. Rozłączył się.
- Pakujcie dupę w troki. Jest sprawa – powiedział i wychodząc dodał. – Beatrice zajmij się Giov.
Wychodząc, chwycił broń, którą wcześniej składał. Zaczęło lać i rozpętała się burza.
bambino* (z języka włoskiego: kochanie)
![](https://img.wattpad.com/cover/111569699-288-k167713.jpg)
DU LIEST GERADE
Niepokorna
RomantikCzy warto zadzierać z mafią? Giovanna zostaje wplątana w sprawy mediolańskiej mafii, której Ojciec Chrzestny jest nieziemsko przystojnym szefem tej grupy. Musi poradzić sobie z kręcącą się pod nogami, rozpraszającą i zadziorną małolatą. Czy tę dwójk...
Rozdział drugi
Beginne am Anfang