Rozdział 24

82 4 0
                                    

Nowa Gwinea wyglądała wspaniale rafy koralowe widać była aż z brzegu.Błękitna woda zachwycała Nelly.Lila też była pod wrażeniem.

Chciała wejść do wody, ale nie mogła powstrzymała ją czyjaś dłoń.

Naburmuszona szła za Rain.Z różowym kapeluszem i minął nadąsanej może mniej, ale w dalszym ciągu była urocza.

Master cieszył się z małego dziecka na pokładzie.

Przecież zawsze chciał mieć wnuki, a teraz miał okazję aby zostać dziadkiem.

Wczuwał się w rolę kiedy chodził po plaży i pozwalał dotykać Lili wszystkiego czego chciała nawet raka.

Nelly poszła z załoga.Zawsze chciała spotkać Kalowena.Teraz miała szanse czegoś się dowiedzieć.

-Dlaczego chciałaś ją przygarnąć.

-Nie myśli sobie, że chodzi o litość, bo nic z tego...

-A o co...

-Nie musisz wiedzieć...

-Nelly.-Złapał ją za rękę i zatrzymał się.

Patrzyli sobie w oczy.

-Chodzi o coś więcej tak...

-Ta dziewczynka przypomniała mi siebie..kiedy  straciłam rodziców..może nie odczuwa tego teraz, ale kiedyś zaczęłaby...-Obróciła się tyłem.

-Ile miałaś lat...

-Trzynaście...-Objął ją w pasie.

-Będziesz dobrą matką wiem o tym..-Powiedział jej do ucha muskając przy tym płatek jej ucha.

-Kiedy będziesz w ciąży  przekonasz się co to znaczy...-Obróciła się.Przekręciła głowę ww bok.

Zaczęła kręcić głową.

-Nic nie wiesz...nie masz prawa o tym mówić!Nie waż się już o tym wspominać..-Zostawiła go w kompletnym osłupieniu.

Zatrzymali się w mieście.

Kazali im iść przez las to wioski tubylców.Nie sa zbyt przyjaźni, ale zawsze to już coś.

Szli przez dżunglę.Nelly ani razu nie pisnę na widok owadów..Matt był jej za to wdzięczny.

Zauważyli ogień.Znaleźli się w wiosce.

Mierzyli do nich bronią.Otoczyli ich w zwartym kole.

-Spokojnie przybyliśmy w pokoju...-Odparł łagodnie Matt.

-Pokoju...-Męzczyna z farba na twarzy otworzył usta.

-Tak.

-Wy nie wiecie co to pokój.Wojna...bitwa...-Kręcił głowa.

-Ja nie jestem taki..nie chce tego..-Zauważył, że do niego nikt bronią nie mierzył.

-Władza!

-Nie!-Podniósł ręce.

-Nie chce tego wszystkiego żależy mi na spokoju ..harmonii i pokoju...-Opuścili broń.

-Po co przychodzisz...

-Dowiedzieć się czegoś o Kalowenach.

-Tak..-Rozproszyli się.

-Wódz..-Z chaty wyszedł wyskoki, masywny facet.

-Witajcie...-Rozłożył ramiona.Matt zrobił to samo.

-Co was sprowadza?

-Chcemy dowiedzieć się o Kalowenach...

-Dziwne...bardzo dziwne..-Masował swoją brodę.

Zasiedli na belach.

Rozmawiali ze sobą.

-Twoja żona...-Odparł widząc obiekt obserwacji Matta.

-Nie...

-Dziewczyna?

-Nie...

-Ukochana...-Nic nie powiedział.

-Powiedz jej to...

-Chciałbym, ale nie mogę...

-Dlaczego?

-Mam już żonę.

-Ja posiadam ich z dziesięć...

-U nas wodzu jest co innego..nie ma ..jest monogamia...

-Ale to z osobą którą się kocha...mogę mieć mnóstwo kobiet, ale to jedna będzie miała miejsce w moim sercu...

-Czy wódz ma ją za żonę..czy jest to ona..to znaczy żona...-Zaczął się plątać.

-Tak jest moją ósmą żoną..

-Macie dzieci?

-Tak dwóch synów...a tym masz?-Pokręcił głową.

-Jesteś młody, silny jeszcze będziesz miał silnych potomków.-Obrócił wzrok.

-Kiedyś na pewno.

Wieczorem opowiadano o ostatnim Kalowenie żyjącym na wyspie.

Ognisko dawało idealny nastrój.

Nelly zasłuchana siedziała pochylona do przodu.

Skoki przez ogniska.. tańce...jedzenie.

Och co to była za zabawa...

Matt popijał już  kolejne wino kiedy dostrzegł coś niepokojącego.

Nelly wyrywała się jakiemuś facetowi chciał podejść, ale oberwał do niej w kroczę potem w twarz.

Uciekła od niego.Ruszył za nią.

-Co sie stało?

-A co?Nie mów, że nie widziałeś...Matt przecież wiem, że widziałeś...-Usiała na ziemi.

-Nie siadaj będziesz chora....

-Trudno...-Zamieniła się w wilka i wbiegła do lasu.

Zdjął kurtkę i ruszył za nią.Nie zamierzał ją teraz zostawiać.

Kiedy przyśpieszyła on zaczął pościg.

Biegła i biegła wykonując coraz trudniejsze uniki.

Matt nakręcał się jeszcze bardziej.

Cichy pisk wprawił go w osłupienie i strach.

Szybko przybiegł do usłyszanego dźwięku.

Nelly z krwawiącą łapą trzymają w górze skomlała.

Podszedł do niej i przyjrzał się jej.

Pochylił łep.Odsunęła się.

~Tylko zobaczę~

Rana nie wyglądała za dobrze.Wokół niej znajdowały się dwie czarne dziurki wokół których powstał obrzęk.

Opadła i położyła łep na ziemię.

~Nelly co  się dzieje?Niedobrze ci?~

~Nie wiem~

Usiadł obok niej.

Zaczął lizać ją po łapie.

Poczuł coś dziwnego.

Zmienił się.

-Nelly zmień się.-Kiedy widział spowrotem dziewczynę z ciemnymi oczami wziął ją na ręce i zaczął biec.

Znalazł się w wiosce i położył ją na łóżku w chacie.

-Wąż...ugryzł ją grzechotnik...

-Jesteś pewny?-Spytał Wódz.

-Tak..czułem...pomóżcie jej...-Grupa weszła do niej.

Matt siedział przed chatką.

Teraz liczył się tylko czas..czas...


Poranny SekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz