Rozdział 7 - Błagam, przeżyj...

227 17 0
                                    

Ostatnie co zobaczył to Andy wybiegającą, aby odciągnąć uwagę od niego. Przełknął płacz, ledwo go powstrzymując. Czy tak czuła się Ands, kiedy on ruszył bez broni na piekielnego ogara?

Przymknął wykończony oczy, chcąc odgonić widok umierającej Adrei, kształtujący się w jego głowie. Ale nie spodziewał się tego, że zaśnie tak szybko.

Rozejrzał się. Stał w wielkim ciemnym pomieszczeniu, które wyglądało jak to, gdzie leżał prze chwilą. Zastanowił się, co tu robi. Umarł? Zasnął? Obrócił się w stronę światła i zatrzymał się momentalnie. Przed nim stał jego ojciec. Hermes.

- Przyszedłeś mnie odprowadzić do Hadesu? - zaśmiał się i z ulgą stwierdził, że nie sprawia już mu to trudu.

- Ty żyjesz jeszcze, synu - odparł z lekkim uśmiechem, a Travisa napełniło uczucie dumy.

Zobaczył swojego ojca. Odwiedził go.

Ale zaraz przypomniał sobie o tym, że leży umierający w wielkim mrowisku, gdzie Andrea pobiegła na smierć.

- Co ty tu w takim razie robisz? - spytał, starając się, aby nie zabrzmiało to za ostro.

- Nie możesz umrzeć. Jak słyszy się ciagle modlitwy i prośby do bogów twojej dziewczyny... nie mogłem stać bezczynnie, wiedząc, że potrzebujesz mojej pomocy. - Travis dopiero po krótkiej chwili ciszy przeanalizował całe zdanie.

Andy dopilnowała tego, że on zobaczył Hermesa. Spełniła przysięgę. To dzięki niej Hermes tam był. A teraz walczyła i mogła zginąć, właśnie dla Travisa. Prosiła bogów nie o pomoc dla niej, tylko dla niego.

Powstrzymał łzy wzruszenia i rozpaczy.

Ona mogła już nie żyć. Mogła go zostawić. A tego sobie nie wyobrażał. Mogła nie dać rady. Mogła sama wykrwawiać się i umierać gdzieś w samotności. Mogła już nigdy nie spełnić marzeń. Mogła nigdy nie poczuć smaku dorosłości i wolności. Mogła nigdy nie spotkać swojej matki.

Ale i tak dopilnowała, aby on spotkał się ze swoim boskim rodzicem.

- Tato... znaczy Hermesie... - poprawił się, rozmyślając nad tym, co powie. - Jesteś tu, bo prosiła cię o to Ands, tak?

- Twoja dziewczyna prosi o pomoc wielu bogów, Travisie. - Uśmiechnął się delikatnie, a na poliki jego syna wpłynęła czerwień.

- Ona nie jest moją dziewczyną - powiedział, choć sam nie był do końca pewny swych słów.

- Mnie prosiła, - kontynuował, nie zwracając uwagi na to, co powiedział Stoll - abym cię odwiedził. Nie chce pozwolić ci na śmierć i ty nie możesz się poddać, synu - dodał surowym głosem.

- Wykrwawiam się przecież! - krzyknął, zakrywając twarz rękoma.

Nie miał pojęcia co robić. Był bezradny. Chciał, on musiał pomóc Andy. Nie mógł teraz jej zostawić. Ani teraz, ani nigdy.

- Tato, ja dam radę. Nie poddam się - powiedział po chwili ciszy, opuszczając dłonie. - Ale ty zrobisz coś dla mnie - dodał, na co Hermes z początku się zdziwił, ale potem uśmiechnął.

- Słucham, synu - odparł.

- Atena pokaże się Ands i pomoże jej walczyć - powiedział pewnie, a jego ojciec stanął jak wryty. - Inaczej nici z wszelkich planów.

- Atena jest dość... wiesz jaką jest boginią. Wątpię, aby pokazała się córce, gdy wcześniej zesłała na was deszcz i burzę - odpowiedział, powątpiewając.

- Ale gdy Andy nie zobaczy jej, nie da rady. Nigdy nie widziała własnej matki! - krzyknął. - Atena musi jej się pokazać. To doda jej sił. Jeśli Ands stąd nie wyjdzie, ja też nie mam zamiaru - powiedział, prosząc w duchu, aby jego ojciec się zgodził.

I will also steal your heartWhere stories live. Discover now