ROZDZIAŁ 12 (cz.2)

745 86 67
                                    

Dwie godziny zajęło mi przyswajanie podstawowych informacji. Jak wyszukiwać dokumentów? Jakimi programami dysponowała firma? Jak archiwizować dokumenty? Ale także, gdzie znajdowała kuchnia i toaleta? Jak dotrzeć do bufetu? I która kawa w automacie była najlepsza? Chłopaki okazali się bardzo pomocni i życzliwi. Mroczny czar poranka minął, miałam nadzieję, bezpowrotnie.

Dowiedziałam się, że moje pierwsze zadanie to przeprowadzenie kampanii reklamowej dotyczącej rozszerzenia działalności firmy poza granice Bostonu. Musiałam dopilnować, żeby wszyscy w pobliskich miasteczkach wiedzieli, że EVANS & SON działa na ich terenie.

Starałam się myśleć tylko o pracy, lecz moją głowę ciągle zajmowało poranne zachowanie Nicka, nie rozumiałam go kompletnie i bardzo chciałam to wyjaśnić. Sama prosiłam, żeby traktował mnie jak innych, ale skąd miałam wiedzieć, że był aż tak surowy? Zresztą, Tim powiedział, że zazwyczaj taki nie był, więc o co chodziło? Chciał mi coś udowodnić? Tylko co i po co?

Równie skutecznie zaprzątała mi głowę druga sprawa, a mianowicie siostra Martina. Od rana miałam tak dużo wrażeń, że zapomniałam do niego zadzwonić. On również się nie odezwał, co oznaczało, miałam nadzieję, że dziewczyna się znalazła. Zbliżała się godzina lunchu i zamierzałam ją rozpocząć od kontaktu z kolegą.

Nagle usłyszałam dźwięk, który wyrwał mnie z zamyślenia. Wygrzebałam telefon i przeczytałam. Byłam odrobinę zaskoczona, widząc wiadomość od Nicka.

Od Nick:

Za piętnaście minut zabieram Cię na lunch. Czekaj na mnie na dole Księżniczko.

Księżniczko? Nie rozumiałam tego faceta. Kilka godzin temu przyjął twarz szefa tyrana, a teraz księżniczko? Czy mogłam się nie zgodzić na wspólny posiłek? Czy to też był mój „obowiązek" i tego także ode mnie „oczekiwał"?

Od Ja:

Niestety mam natłok obowiązków i nie dam rady wyjść na lunch. Zjem coś w bufecie.

Może nie powinnam się na niego złościć, ale to się działo samo. Byłam zła i koniec. Miał mnie traktować jak wszystkich, a nie gorzej.

Od Nick:

Nie dąsaj się już. Nie zmuszaj mnie, żebym po Ciebie przyszedł i wyniósł na siłę. I Tak dziś jesteś obiektem zainteresowania jako nowy pracownik.

Takiego Nicka naprawdę nie znałam, to zupełnie inny człowiek niż ten, którego lubiłam do tej pory. Tylko, który z nich był prawdziwy? Jednego mogłam być pewna, nowy Nick był bardziej pewny siebie i zdecydowanie bardziej seksowny.

Od Ja:

Nie zrobiłbyś tego, ale dobrze, spotkajmy się na dole. Wiesz, że będę wypytywała? Nie koniecznie o pracę.

Od Nick:

Od teraz to już dziesięć minut. Do zobaczenia Dzidzia.

Korzystając z okazji, że telefon miałam w ręku, wybrałam numer do Martina. Liczyłam na dobre wieści. Odebrał szybko, od razu po pierwszym sygnale, jakby siedział z aparatem w ręku i czekał.

— Halo, Amanda? — brzmiał nerwowo.

— Cześć — odpowiedziałam. — Co u Ciebie?

— Liza zniknęła, nie mam z nią kontaktu od sobotniej nocy — mówił szybko, dało się wyczuć zmęczenie w jego głosie. — Nie wiem co mam robić.

— Zgłosiłeś to na policję? — zapytałam.

— Oczywiście. Zrobiłem to w niedzielę rano. Kazali mi czekać. Jak mam siedzieć spokojnie i czekać, jak nie wiem co się z nią dzieje? — mówił niewyraźnie, jakby był pod wpływem alkoholu. — Tak się nie da. Muszę coś zrobić.

Wyklęte przeznaczenieWhere stories live. Discover now