ROZDZIAŁ 3 (cz.1)

950 139 104
                                    

Kolejny dzień w restauracji

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kolejny dzień w restauracji. Pomimo że pracowałam tu od niedawna, zdążyłam zauważyć rutynę, jaka powtarzała się, każdego niemal, dnia. Na początku zmiany, bardzo spokojnie, tylko sporadycznie pojawiał się jakiś gość, wśród nich, zawsze o godzinie jedenastej, swoją obecnością zaszczycał nas pan Route.

Następnie lunch i zaczynała się zabawa. Od tej pory, praktycznie już do końca panował naprawdę duży ruch. Czasem nie mieliśmy nawet możliwości usiąść. Biegaliśmy od stolika do stolika. Miało to oczywiście swoje plusy, im więcej obsłużonych ludzi, tym większe szanse na napiwki, a na to nie mogliśmy narzekać. Lubiłam te spokojne początki dnia, mogłam nastawić się na pracę i przemyśleć wiele rzeczy.

Od kiedy spotkałam pewnego prezesa, często zaprzątał mi głowę. Moje poukładane i zaplanowane dotąd życie, zaczęło być chaotyczne. Nawet Alex zauważyła, że byłam rozkojarzona. Zaczęła martwić się moim dziwnym zachowaniem i brakiem regularnego planu każdego dnia.

Coraz częściej zdarzało mi się odpływać do świata myśli i fantazji. Traciłam kontakt z rzeczywistością i teraźniejszością. Nie było to powodowane tylko poznaniem mężczyzny, choć w pokręcony sposób łączyło się z nim, ale nie bezpośrednio.

W mojej głowie regularnie, od kilku lat, powracały bolesne wspomnienia. Każdy nowo poznany facet, nie byłam pewna, czy tym razem chodziło o Nicka, czy Routa, wywoływało lawinę wspomnień i gigantyczne wyrzuty sumienia. Przeszłość zalewała mnie, a ja topiłam się w niej, samotnie.

Był piękny, słoneczny, kwietniowy dzień, przyroda budziła się do życia, jak co roku na wiosnę. Ja też powinnam zrobić coś ze swoim. Poszukać pracy w agencji, zacząć znów planować każdy dzień, może zbliżyć się do Nicka.

Dziś byliśmy umówieni. Spotykaliśmy się dość często i dobrze nam było w swoim towarzystwie, istniało między nami jakieś połączenie duchowe albo telepatyczne, rozumieliśmy się prawie bez słów. Nawet przebiegło mi kilka razy przez myśl, że to moja bratnia dusza, choć nie byłam pewna czy wierzyłam w tego typu rzeczy.

On był całkiem przystojny i sprawiał wrażenie zainteresowanego. Czego chcieć więcej? Co prawda nie miałam jeszcze motyli w brzuchu, ale to przyjdzie z czasem, a przynajmniej miałam taką nadzieję.

Jednak przeszłość, którą zepchnęłam gdzieś na koniec umysłu, o której nie myślałam od dawna, powoli powracała i niszczyła nadzieję.

Pomimo swoich dwudziestu czterech lat, tylko raz byłam w prawdziwym związku, zakochana do szaleństwa. Matt, mój chłopak, też mnie kochał, okazywał mi to każdego dnia. Trzy wspólne lata, to jedyne szczęście, jakie mnie spotkało. Choć do najlepszych, mogłam zaliczyć jeszcze cztery pierwsze lata życia, spędzone z tatą, ale tego okresu prawie nie pamiętałam.

Matt był wyjątkowy, dla mnie idealny, myślałam, że będziemy razem do końca życia, i tak było. Pewnego dnia Matt wraz z rodzicami wracał od dziadków, z rodzinnego obiadu, na który nie mogłam pojechać, bo rozchorowałam się i gorączka mi to uniemożliwiła. Podczas powrotu uderzyli w drzewo. Jedyne, samotne drzewo, stojące przy ulicy.

Wyklęte przeznaczenieWhere stories live. Discover now