ROZDZIAŁ 7 (cz.1)

700 109 64
                                    


Wyszłam po raz ostatni z tej pracy. Przymknęłam oczy i odetchnęłam świeżym, ciepłym, prawie letnim powietrzem. Ogarnął mnie optymizm i radość z życia, od dawna się tak nie czułam, taka lekka i wolna. Miałam przeczucie, że dobry nastrój mnie tego dnia nie opuści. 

Tom był bardzo wyrozumiały, zachował się lepiej, niż się spodziewałam, kiedy poinformowałam go o odejściu. Powiedział, że nie zaskoczyła go moja decyzja, spodziewał się tego, ale zapewnił, że zawsze mogłam wrócić, jeśli bym tego chciała lub potrzebowała.

Nie wiązał mnie żaden kontrakt i mogłam odejść w każdej chwili. Chciałam zachować się w porządku i zaproponowałam pracę w weekend. Tylko tyle mogłam zrobić, od poniedziałku zaczynałam przecież nową przygodę. Tom jednak stwierdził, żebym odpoczęła, nastawiła się odpowiednio przed wyzwaniem, jakie mnie czekało i podziękował za troskę.

Zachował się jak dobry wujek, wypłacając mi ostatnią wypłatę wraz z napiwkami i bonusem, na który, w swoich oczach, nie zasłużyłam ostatnią decyzją. Z pewnością się jej nie spodziewałam.

Martin pożegnał się z zadziwiającym smutkiem na twarzy. Stwierdził, że „musimy się kiedyś umówić na drinka". Polubiłam go, pomimo że ostatnie dni były odrobinę niezręczne, to moje nastawienie do niego się nie zmieniło. Nadal był tym pomocnym i ciepłym kumplem, do którego zapałałam sympatią od pierwszego dnia pracy, co przecież było niedawno. Przez moment nawet ogarnął mnie smutek i chwilowe przygnębienie, że ich opuszczam, jednak to szybko minęło.

Nie musiałam się już nigdy więcej martwić pijanymi, natrętnymi klientami. Przez ostatnie lata pracy w restauracjach to była największa zmora. Jedna z niewielu rzeczy, która notorycznie przeszkadzała. Jednak nawet to wiele mnie nauczyło o życiu i o tym, jak używki wpływały na nasze zachowanie.

Pomimo iż pracowałam w dość eleganckich restauracjach, to nawet tam ludzie po alkoholu potrafili zachowywać się jak prostacy bez obycia. Dość często ci nowobogaccy, którzy dopiero co dorobili się czegokolwiek, zachowywali się najgorzej, byli wyniośli i wydawało im się, że pozjadali wszystkie rozumy. Zarozumiali i antypatyczni. To wszystko było za mną.

Wyjęłam telefon i zaczęłam wybierać numer do Alex, chciałam pożegnać się z nią przed wyjazdem. Prawdopodobnie była już na lotnisku i wraz ze swoim chłopakiem czekali na samolot, samolot do wielkiej zmiany w życiu. Szłam wpatrzona w ekran jak zahipnotyzowana, skupiona na przedmiocie i na tym, co chciałabym jej powiedzieć, aby niechcący nie wypaplać o swoich przeczuciach i nie zepsuć tym niespodzianki, co zdarzało mi się w przeszłości, kiedy wpadłam na coś bardzo twardego.

Poczułam ból barka, który szybko rozlał się i ogarnął całą rękę. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Uderzyłam z impetem ramieniem i wykonałam niemal cały obrót wokół własnej osi. Piękny, klasyczny piruet na środku chodnika. Zdążyłam tylko zerknąć, ile osób na mnie patrzyło, i że moją przeszkodą okazała się... latarnia. Przygotowana na upadek zacisnęłam powieki, zachwiałam się, a po chwili poczułam silny ból pupy, spowodowany uderzeniem o chodnik.

Nim zdążyłam otworzyć oczy, poczułam czyjąś rękę poprawiającą mi spódnicę, która uniosła się zdecydowanie wyżej, niż dopuszczały granice przyzwoitości, prawie odsłaniając bieliznę. Automatycznie mój wzrok powędrował w kierunku obcej dłoni, usiłowałam strzepać ją z siebie bezskutecznie. Ułamek sekundy później poczułam mocny uścisk na przedramieniu i jak ktoś ciągnie mnie ku górze. Pod wpływem tego dotyku całe moje ciało się naprężyło, a żołądek jakby zawiązał się w supeł, co akurat nie było przyjemne ani trochę.

Z oporami powróciłam do rzeczywistości i ogarnął mnie ogromny wstyd i zażenowanie. Nieśmiało i niepewnie, czerwona jak cegła, rozejrzałam się dookoła, aby sprawdzić, jak dużą widownię udało mi się zebrać. Chciałam, aby ten płomień, który czułam na twarzy, ogarnął mnie całą i spalił, żeby już nikt mnie nie widział i żebym ja nie widziała tych wszystkich kpiących oczu zwróconych w moją stronę.

Wyklęte przeznaczenieWhere stories live. Discover now