#16

775 79 7
                                    

Kala

Zaśmiałam się i przewróciłam oczami. 

-Serioo to zrobiłeś ? -dalej nie potrafiłam się powstrzymać. Georg właśnie opowiadał mi co zrobił Ethanowi. Wszyscy w kuchni turlali się po podłodze. 

-Czy my tego nie zdawaliśmy gdy byliśmy... - Kastiel pokazał ręką do uda -tacy ? 

-Owszem... ale my dbamy o zwinność naszych wilków i ich siłę a inne watahy nie -powiedział wymachując rękoma Georg. 

-Czym ty mnie przekonałeś ? -wyskoczył Kastiel nagle... -Wiem że przekupiłeś mnie -alfa zaśmiał się i spojrzał na mnie. 

-Że będziesz mógł wyrzucić Kalę z samolotu -otworzyłam nagle oczy, i zakrztusiłam. 

-Maczałeś palce w tym chorym pomyśle -wycelowałam palcem w stronę alfy. A ja głupia zastanawiałam się czemu nikt za to nie został ukarany.

-Czekolady ? -zaśmiał się biorąc zza pleców jakiś talerzyk. Uniosłam brwi i potupałam. Spojrzałam na Kastiela. Pokręciłam głową, moja dziecięca fobia była spowodowana budowaniem jego siły. 

-Nie wybaczę wam tego od tego czasu samolotami nie latam i minęło mnie tyle wycieczek -pisk jaki wydałam z siebie był niesamowity. Spięłam moje krótkie włosy w koka i wpięłam w nie niebieski kwiat jaki dostałam na przeprosiny od zdrajcy. Dzisiaj wracamy. Ojciec Ethana wyjeżdża w watasze Ron nie będzie przecież rządził. Noah. Żałowałam że go nie spotkałam. Moje walizki wrzucił bo nie można było nazwać to delikatnym włożeniem Alex. 

-Przesadzasz skarbie... rosołu ? -zapytała nagle Victora. Nawet nie wiem skąd ona się tu pojawiła. Nagła zmiana tematu spowodowała że ja byłam zdziwiona i oszołomiona a alfy mentalnie zamerdały ogonami na wspomnienie o jedzeniu. Nerwowo postukałam w blat stoły, byłam zła na Ethana ale nie mogłam o niego się nie martwić, chłopak nie znał tych terenów więc łatwo mógł się gdzieś zgubić. Westchnęłam cała poddenerwowana patrząc na Kastiela jaki pochłaniał właśnie trzeci talerz zupy zupełnie nie przejmując się iż jeszcze czeka drugie danie. Wyszłam na korytarz a później na dwór... potrzebowałam się przewietrzyć. 

***

Noah 

Cały się trząsłem. Ona tam jest, jednak nie mogłem wrócić. Nerwowo patrzyłem w niebieskoszare oczy Elizy  długie bo za pas brązowe włosy delikatnie spływały po jej ramionach podkreślając jej kształty. Dziewczyna nie należała do tych chudych dziewczyn, jakie codziennie spotykałem w swoim stadzie. Uśmiechnąłem się półgębkiem na jakim widniał kilkudniowy zarost. Dziewczyna nie należała do tych dobrych i naiwnych wilczków, była sprytną i w bardzo dziwny sposób intrygującą osobą. Jej wataha była potęgą a jako jej alfa miała do nich serce... nie była złą alfą, zrobiłaby wszystko za swoje wilki a one i za nią. Takie watahy zazwyczaj szybko się rozpadały i były podbijane przez inne... jednym z wyjątków jest chyba nasza wataha ale my mamy jeszcze układy. Eliza podrzuciła czerwony woreczek w jakim znajdowało się kilka ziarenek hibiskusa i srebra. Nie miałem pojęcia co kombinuje, pomimo że była taka miła dla swoich wilków to niestety dla innych nie pała taką miłością. Wilkołaki nazywały ją trudną sztuką, młoda bo niewiele starsza od Kali dziewczyna zadziornie uśmiechała się w moją stronę. 

-A więc Noah -moje imię w jej ustach zabrzmiało jak przekleństwo... jak trucizna. -Czyż to nie wspaniale że... -wysyczała. Byłem taki jak ona i to mnie w niej tak przerażało... jedna strona miła i przytulna a druga ? Druga całkiem odmienna pragnąca władzy i przyporządkowania... czułem się jakbym widział moje odbicie w lustrze. -.. nasza Kala znalazła swojego mate... -specjalnie nie złapała woreczka powodując że upadł na ziemię i rozsypał zawartość. Dobrze znałem znaczenie rozsypanego woreczka na podłodze. Pokiwałem głową, wstałem. 

-Świetnie... a teraz wybacz ale muszę wracać -warknąłem powodując u niej spazmatyczny śmiech, dziewczyna była inteligentna i nie dawała sobie wciskać bajerów. Żeby nie znaleźć swojego mate dziennie pożerała miliony tabletek, a jej informatorzy nie byli tylko wilkołakami. Dziewczyna strzepnęła z mojego ramienia niewidzialny pyłek. 

-Jeszcze się zobaczymy... -odezwała się już inaczej. Wstrzymałem powietrze w płucach, przerażało mnie to że byliśmy jak bliźniacy z charakteru. Było jednak w niej coś intrygującego coś co spowodowało tę zmianę i za wszelką cenę pragnąłem tego się dowiedzieć. 

-Z miłą chęcią -odparłem. Przemieniłem w wilka i wybiegłem niczym piorun w stronę mojej watahy. 

***

Mam nadzieję że się spodobało i zostawisz gwiazdkę lub komentarz to mnie motywuje i przypomina o pisaniu (hehe) 

Zabijcie mnie, poćwiartujcie... ugotujcie w garze albo nawet spalcie na stosie. Zatraciłam się w rozmaczaniu nad wyborem jaką drugą książkę pisać (mam wile pomysłów) i jakoś wypadło mi z głowy tej książce. Mój poplecznik jaki przypomniał mi ukradkiem o tym że powinnam napisać jest moim zbawicielem i jutro obcałuję mu stopy. Napisane w ciągu dosłownie niecałej godziny w przepięknej głuchej ciszy rozdział... i naprawdę podziwiam moich znajomych jacy czytając ostatni rozdział obczaili kto z mojego real life jest kim w tej książce. 

(Tak mój Noah'u... bravo iż dziś się dowiedziałeś że to ty) 

Bad Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz