#8

1.3K 125 3
                                    

OMG kocham was 40 miejsce w "o wilkołakach" ! Jesteście wielcy

Kala 

Patrzyłam na Esme która lekko poddenerwowana krążyła przed moim pokojem. Widziałam jak waha się nad zapukaniem w drzwi. Podeszłam ją od tyłu. 

-Hej, a jednak przyszłaś -przywitałam ją uściskiem, co chyba nie za bardzo jej się spodobało bo szybko się odsunęła. Otworzyłam drzwi jakie z małym oporem stanęły otworem. 

-Wow -szepnęła wchodząc niepewnie do pokoju. 

-Nie jesteś z tej watahy, prawda ? -zapytałam zamykając drzwi. Dziewczyna patrzyła przez okno przykładając delikatnie do niej dłoń. 

-Nie, przyjechałam z Londynu -powiedziała a ja dopiero teraz usłyszałam jej minimalnie inny akcent.

-Co cię tu sprowadziło ? -Dziewczyna zaśmiała się i odwróciła w moją stronę. Jej twarz wcale nie promieniała tak jak można by pomyśleć a wręcz posmutniała. 

-Moje stado potrzebowało kogoś kto przyjedzie tu pokojowo i padło na mnie... wiesz wilczyca która nie potrafi znaleźć swojego mate pomimo wielu prób -pokiwałam głową w mojej starej watasze też takie wilkołaki były. Więź nie jest czymś co się dostaje albo nie, każdy ma kogoś na tym świcie do kogo pasuje nawet ludzie chodź nieświadomie to też mają takie więzi... długo letnia przyjaźń jaka przeradza się w miłość lub nawet zakochanie od pierwszego widzenia, potwierdzeniem tego jest fakt że chcemy być z tą osobą do końca życia i tak jest. W więzi nie ma znaczenia jakiej jest się rasy czy bardziej lisowatym czy może wilkiem polarnym tu czegoś takiego niema. 

-Miłość jest ślepa... jak długo szukasz mate ?

-Cztery lata -szepnęła. Uniosłam brew, była rówieśniczką Ethana, nigdy bym nie powiedziała że ma dwadzieścia jeden lat. 

-Podobnie jak ja -powiedział Ethan wchodząc do mojego... nie naszego pokoju. Chłopak wyciągnął z półki jakiś papierek. Szybko pocałował mnie w usta i wyszedł nie zakłócając już naszej rozmowy. 

-Poznaliście się dopiero w tym roku ?! -zapytała Esme mierząc mnie wzrokiem. Pokiwałam energicznie głową, kto by pomyślał że poznaliśmy się w dość dziwnych sytuacja. Pamiętam jak jeszcze z miesiąc temu rozwalił mi talerz koło głowy. Nie rozumiałam jego złości jednak zawsze wyżywał się na biednych naczyniach. 

-Tak -wzruszyłam ramionami. - Musimy cię przyszykować jakoś, w watasze mamy jeszcze paru wolnych samców -zaśmiałam się puszczając jej oczko. 

***

Lucas 

Mierzyłem wzrokiem brata, w zeszłym miesiącu założyłem się z nim o butelkę Whisky o to że wygra drużyna Marcusa a nie Dylana i wygrałem. Stukałem palcem w świstek papieru na jakim mieliśmy pisemne potwierdzenie naszego zakładu. Chłopak był tak pochłonięty w jakimś papierze że nie kontaktował z naszym światem. 

-Ethan ! Człowieku, nawet ojciec se odpuścił dziś na wieczór pracę -potrząsłem jego ramieniem. Spojrzał na mnie z worami pod oczami. 

-Są jakieś drobne spory z Hiszpanią i chcę to jak najszybciej rozwiązać -zaczął maniaczyć... był tak podobny do ojca. Wszyscy mówili że to ja jestem niby najbardziej podobny do niego jednak tak nie było. Miałem dość delikatne rysy takie jak matka i Ron a Ethan wręcz przeciwnie mocno zarysowane kości policzkowe oraz oczy w kolorze gorzkiej czekolady niczym ojca. Oboje chcieli rozwiązać ten sam problem nie mówiąc drugiemu... myśląc że ten drugi nie wie i nie chcąc robić dodatkowych problemów. 

-Daj mi się tym zająć -powiedziałem kładąc przed na jego biurko kartkę z naszą umową. - Wiem jak ten spór rozwiązać... ale jeżeli dasz mi dwie butelki -szepnąłem. Pokiwał głową tak jakby z ulgą i wyrazem wdzięczności. Wiedziałem że ojciec chce mnie tam wysłać na jakiś czas, a ja nie miałem nic przeciwko tutaj nie ma dla mnie miejsca... a gdy dostanę do tego jeszcze Whisky to będzie wspaniale. 

-Jasne, jaki masz pomysł ? -zapytał patrząc na mnie. 

-Przekonasz się za kilka dni -zaśmiałem się i stuknąłem w papierek na jakiem pisze nasza "umowa", chłopak dobrze to zrozumiał. Wstał i podszedł do swojego mini barku. Spojrzał na jakieś alkohole jakimi nie grzeszył... taki barek to każdy by chciał mieć a plus tego wszystkiego jest taki że ma tu jeszcze jeden ukryty bo kiedyś zabrałem mu wszystko a on i tak upił się a powietrzem to raczej nie było. 

-Mam nadzieję -powiedział podając mi jeszcze zapakowany w czarnym kartonik Jack Daniels dwu pak whisky.  

-Dobrze robi się z tobą interesy -zaśmiałem się i wyszedłem lekko klepiąc w plecy. Usłyszałem znany mi klasyczny utwór. Delikatnie uchyliłem drzwi jakiegoś pomieszczenia, siedziała w nim starsza kobieta lekko stukając palcem w rytm dźwięków o drewniane oparcie fotelu na jakim siedziała. Przysiadłem na rogu przypominając sobie. 

***

4 lata temu

Leżałem na ławce całkiem znudzony dodatkową chemią. Wszystko wiedziałem o tym więc oglądanie jakiś doświadczeń nie było niczym fascynującym. 

-Ta muzyka jest denerwująca -powiedziała Alice pani zaśmiała się i przytaknęła jej. Było nas tylko szóstka jednak ta muzyczka chodź na początku wszyscy próbowaliśmy ją pogwizdywać lub nawet słuchać to po dwudziestu minutach wszystkim uszy odpadły. 

-Wyciszmy ją i puścimy inną -powiedziała nauczycielka a ja szybko wyrwałem się. 

-A tu pani taką metalikę puszcza -wszyscy zaśmiali się w tym pani, tylko Alice zachowała kamienny wyraz twarzy. Chemiczka puściła utwór jakiego żadne z nas nie znało, delikatne i płynne dźwięki jakie wciągały. Spojrzałem za okno, marcowa pogoda idealnie pasowała do tego utworu. Jedna za drugą, krople ganiały się za oknem. 

-Lucas, czy możesz nam powiedzieć jaka reakcja tu zachodzi ? -zapytała delikatnie panna McCluney. Spojrzałem na zatrzymany film i przekrzywiłem lekko głowę 

-Jonowa... strącenia osadu -kobieta lekko się zdziwiła jednak przytaknęła mi. I wróciłem do patrzenia za okno. 

***

-Dalej przy tej muzyce bujasz w obłokach -głos kobiety wyrwał mnie z myśli. Uśmiechnąłem się do niej, moja nauczycielka tak się zmieniła od tego czasu. -Nic się nie zmieniłeś -zaśmiała się. Zawsze krótkie czarne włosy teraz były w kolorze platyny a wiecznie jasne i żywe oczy pełne chęci do nauki nowego pokolenia były zamglone. 

-Doprawdy ? -zaśmiałem się. -Wszyscy mówią że się zmieniłem,  zrobiłem się trochę bardziej zabawny... podobno -zaśmiała się a ja jej zawtórowałem. -Gdzie pani była przez te lata... jeśli można spytać ? 

-Och, tu i tam -kobieta westchnęła. -Zwiedziłam pół świata aby upewnić się... -zaśmiała się, wszyscy wiedzieli że kobieta w młodym wieku straciła swojego mate jednak ona nie potrafiła przeżyć tego i wyjechała szukając szczęścia. 

-Była może pani w Hiszpanii ? Bo lecę tam i potrzebuję jakiś wskazówek żeby przeżyć -zaśmiałem i oparłem ręce o kolana nachylając się w jej stronę. Kobieta zmrużyła oczy. 

-No proszę Lucasie... a na moich lekcja to spałeś -zaśmiała się i zaczęła mi doradzać... chociaż bardziej przypominało to jakieś opowiadania z jej życia. Musiała dużo czasu spędzić w Hiszpanii.

Bad Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz