10. Mamy

1.6K 86 23
                                    

  Bucky nie wyróżnia się z tłumu przechodniów w swojej czarnej kurtce i naciągniętym na głowie kapturze, który ma zapewniać mu ochronę przed zimnem i delikatnym wiatrem wiejącym w tej części cudownego Portland. Na stopach ma zwykłe sportowe buty, odpowiednie do godzinnego spaceru jaki sobie zaplanowaliśmy. Dłoń trzyma w kieszeni ciemnych jeansów, odrobinę znoszonych, ale mających swój urok i najwyraźniej ciepłych, bo jak na razie nie wydaje się być w ogóle wzruszony chłodem, który panuje na ulicach miasta.
  Ja idę obok niego, również z dłońmi schowanymi w kieszeniach długiego, czarnego płaszcza. Ubrałam się dzisiaj nadzwyczaj przeciętnie, tak aby nie przyciągać uwagi przechodniów. Oczywiście, jeśli chodzi o mnie, uwielbiam to robić, ale to nie najlepszy pomysł, aby zwracać na siebie uwagę w towarzystwie poszukiwanego przestępcy. No chyba, że zależy mi na tym, żeby go złapano... Dla jasności, nie zależy mi.
   Na tę okazję specjalnie kupiłam czarne, do bólu zwyczajne botki. Na nogi wciągnęłam granatowe jeansy, od chłodu chroni mnie czarny płaszcz, a jedynym charakterystycznym elementem jest niebieska czapka. Bez niej umarłabym z zimna przy mojej prawie łysej głowie.
  Maszerujemy po mieście i rozmawiamy. Na początku na tematy dotyczących jego odczuć, co do takiej formy ekspozycji, którą postanowiłam wprowadzić, aby oswoić go z ludźmi, a potem przechodzimy do innych.
   Jak powiedział mi kilka dni temu, jest mu trudno wychodzić na ulicę, robi to tylko wtedy, kiedy naprawdę musi, a i w takich momentach ogarnia go strach i depresyjny nastrój. Więc, na początek postanowiłam, że w ten sposób wprowadzę ekspozycję, będę oswajać go z ludźmi, aż w końcu przejdę do... no cóż... jakby to powiedzieć... To odrobinę okrutne, ale to z nim ustaliłam, okay? Więc, przejdę do ataku. Postanowiłam, że podczas jednego ze spacerów, nie dzisiejszego, Steven i Sam zapozorują atak na niego, a on się zgodził i stwierdził, że chyba jest na to gotowy. Oczywiście nie ma to być wielka walka, wszystko odbędzie się we wręcz laboratoryjnych warunkach. Stary, opuszczony przez ludzi magazyn na obrzeżach miasta, o którego położeniu Bucky nie wie. Szybka wymiana prostych ciosów, widok broni, takie tam...
   Po około dwudziestu może trzydziestu minutach zbliżamy się do bardziej zaludnionych części miasta. Chodniki robią się coraz szersze i mniej zaśnieżone. Niska i lekko podniszczona zabudowa obrzeży miasta, na których mieszka Team Cap, ustępuje miejsca coraz wyższym budynkom mieszkalnym i biurowcom, gigantom ze szkła, metalu i betonu. Zmienia się również zapach i odgłosy, jest głośniej przez jeżdżące samochody i autobusy, ale nie słychać dźwięku syren. Nie pachnie już mieszanką śmieci i spalin, a mieszanką samych spalin i jedzenia, ale to pewnie dlatego, że akurat przechodzimy obok czynnego całą dobę fast fooda. Wolę tę okolice miasta, bardziej przypomina mi Waszyngton, choć nie na tyle, na ile bym chciała...

  Cały czas pilnie kontroluje zachowanie mężczyzny, jest odrobinę spięty i bacznie obserwuje otoczenie, ale nie zachowuje się niepokojąco, przynajmniej na razie.

   — I jak się czujesz? — pytam w momencie, kiedy jeden z tematów się kończy, a drugi jeszcze nie zaczął.

  Zadałam mu to pytanie już kilka razy, ale tak musi być. W ten sposób kontroluje i uświadamiam go, o jego stanie. Mówiąc pokrótce i niezbyt profesjonalnie.  Poza tym sama dowiaduję się, czy nie jest z nim gorzej i czy nie powinniśmy przerwać czy coś... Albo uciekać. Czasem trzeba uciekać...

  — Dobrze, jak na razie — odpowiada, a ja kiwam delikatnie głową. — Mogłoby być lepiej, ale jak na razie nie chcę się na nikogo rzucić. — Uśmiecha się do mnie krzywo, a ja kiwam głową z miłym wyrazem twarzy.
  — To dobrze, pokonałeś długą drogę, więc istnieje spora szansa, że to uczucie się nie pojawi — mówię i staram się nie przyglądać mu zbyt długo, choć chciałabym obserwować jego twarz i oczy, przez cały czas.

  Powtarzam sobie, że przez to mógłby się czuć osaczony i nie mogę tak postępować, i nie potrzebuję przyglądać mu się aż tak intensywnie, i w ogóle to jestem głupia...  

I'll help youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz