«3»

1.3K 105 10
                                    

-Padnij!- krzyknął czerwonowłosy jakiś kilometr przed Konohagakure po czym rzucił się na ziemię, zrobiłem to samo.

      Wokół uniosły się obłoczki kurzu, spowodowane naruszeniem piasku wystawionego na słońce od kilku dobrych dni, a co za tym idzie suchego jak wióry. Rozglądałem się uważnie wytężając wzrok, las który jeszcze przed chwilą tętnił życiem teraz umilkł. Nagle wydarzyło się coś czego nie mogłem się spodziewać, mianowicie nic. Dokładnie, nie wydarzyło się nic, oprócz naszego pokazowego upadku na glebę. Zerknąłem na mistrza unosząc brwi. W odpowiedzi nieznacznie machnął ręką nawet na mnie nie patrząc i wskazał na swoje ucho. Zgromadziłem sporo chakry w odpowiednich miejscach. Zamknąłem oczy i posłusznie skupiłem na dźwiękach, które nas otaczały co, jak się okazało, nie było dobrym pomysłem. Powietrze rozdarł pisk o takiej częstotliwości, że niemal czułem jak moje bębenki są ranione samym dźwiękiem. Gwizd dochodził ze stosownie niedalekiej odległości, aż dziwne, że nie zauważyłem tego wcześniej. Z całych sił starałem skupić się na czymś innym i oderwać od nieprzyjemnego pisku. Minęlo kilka dobrych minut. Szturchnięcie w bok skutecznie wyrwało mnie z zamyślenia. Otworzyłem zaciśnięte do tej pory powieki i mrugnąłem kilka razy by nadać obrazowi ostrości. Oderwałem dłonie od uszu, brak krwi czyli żadnych większych uszkodzeń, mimo że jedynym co teraz słyszałem było irytujące brzęczenie. Ale ten stan minie po chwili. Kątem oka zerknąłem na mistrza próbującego zwrócić na siebie moją uwagę, rysował na piasku coś wyglądającego jak... plama. Chyba, że moja wyobraźnia jest zbyt ograniczona, ze zmarszczonymi brwiami wbijałem nierozumiejące spojrzenie w ten artystyczny ewenement. Dopiero gdy, już nieco zirytowany, mężczyzna dopisał nad palmą "HAU" zrozumiałem, iż miało to być psopodobne coś. Szczerze jak o tym pomyśleć tamten dźwięk brzmiał podejrzanie podobnie do gwizdka na psy, choć dużo ostrzejszego(?). Kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem. Las wrócił do życia. Odczekalismy dłuższą chwilę w bezruchu nim mistrz zdecydował się podnieść, poszedłem w jego ślady. Trochę później otrzepywalismy się z kurzu. Chciałem jakoś skomentować sytuację, jednak czerwonowłosy mnie uprzedził.

- Ha i co!? Nie ufasz moim umiejętnościom oceny sytuacji, mały sceptyku?- fuknął i wypiął dumnie pierś. Kilka razy otwierałem i zamykałem usta chcąc coś powiedzieć.

- Twój rozkaz...- mruknąłem cicho.

- Tak?- przerwał mi podekscytowany jakby oczekiwał pochwały.

Czasem naprawdę zastanawiam się czy nie mam do czynienia z dzieckiem zamkniętym w ciele dorosłego.

- ... był bez sensu, nie wystarczyło wskoczyć na drzewo? - zabawnie jest czasem popatrzeć jak jego zachowanie, w jednej chwili, zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, niestety już po chwili się zreflektował i przyjął postawę godną mistrza z prawdziwego zdarzenia.

- Choć wątpię by ktoś taki jak ty zrozumiał to kiedykolwiek, a co za tym idzie także mój geniusz, sprawdzałem czas twojej reakcji. Trochę opóźniony jak na mój gust, ale nie jest tak źle.  Samotne jest życie człowieka idealnego!

Miałem wrażenie, że ze zdziwienia moje oczy wypadną z oczodołów by przeturlać się w stronę plamo-psa. Nic bardziej mylnego. Wytłumaczmy coś sobie, nie jestem chomikiem obróconym głową w dół, prawda? ( Dop. Autora: Wybaczcie nieco niesmaczny żarcik. ) Przywróciłem swoją osobę do porządku po krótkiej chwili, inni pomyśleli by zapewne, że już dawno powinienem był przyzwyczaić się do zachowania mojego mistrza, ale jego wypowiedzi czy zachowania były miejscami tak... zaskakujące, że nie wiem czy zdołałbym to zrobić nawet gdybyśmy znali się od dwudziestu lat.
       Dalsza droga minęła spokojnie. Naprawdę. Tuż przed bramą Konohy dzięki genjutsu zmieniłem swój wygląd. Dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej, odpowiedź jest prosta... zapomniałem, przyznaję się bez bicia kompletnie wypadło mi to z głowy, na szczęście kaptury naszych ciemno brązowych płaszczy skutecznie zakrywały twarze.

- Zatrzymajcie się. - mruknął jeden ze strażników. Grzecznie wykonaliśmy polecenie stając przed shinobim, drugi stał nieco dalej obserwując każdy nasz ruch.

- Podajcie imiona-wystarczy nawet jedno- i cele.

- Jestem...hej młody jak ja się nazywam?- zaczął czerwonowłosy.

- Dlaczego mnie się pytasz? Nie mam pojęcia. - odpowiedziałem cicho,nie wiem jak naprawdę nazywa się mój mistrz, z resztą on także nie zna mojego imienia, choć znamy się już dłuższy czas to żaden z nas nie wpadł na to by się przedstawić, ale do tej pory niezbyt nam to przeszkadzało. Tak w ogóle, nie wiem dlaczego pytają o coś takiego, nigdy wcześniej tego nie robili. Spojrzałem na nich podejrzliwie.
Strażnik westchnął znudzony.

- Nie ważne, a ty drugi jak cię zwą.

Wzruszyłem ramionami.

- No Sen, jak mnie zwą?-  pytając uniosłem brwi i spojrzałem na mojego mistrza, Sen od sensei, taki skrót.

- Ach, czyli masz na imię Sen?

- Co? Nie, ja nie...

- Niech będzie Sen. Cel?

- Chwilę, ja nie...- strażnik przerwał mu machnięciem ręki.

- Cel? - irytująca cisza jaką zapadła po tym pytaniu przeciągała się z sekundy na sekundę, sensei wzrokiem wiercił dziury w czaszce znudzonego shinobi.

- Mamy zamiar... zwiedzać. - odpowiedział uśmiechając się krzywo czego niestety nie było widać spod obszernego kaptura.

Stojący przy bramie wioski równocześnie skinęli głowami.
Już mieliśmy przejść gdy niższy ze strażników wyrwany z chwilowego zawieszenia przypomniał sobie o czymś.

- Zdejmijcie kaptury.- powiedział zagradzając nam drogę.

Bez chwili wachania zrobiliśmy to, Sen zerknął na mnie kątem oka, miał czarne, długie do ramion włosy i intensywnie niebieskie tęczówki. Mężczyzna zacisnął szczęki kiedy mnie zobaczył, a jego oczy się zaszkliły. Kilka zbłąkanych łez spłynęło po jego policzkach, po chwili zacisnął powieki, nie mógł powstrzymać drżenia ramion.

- Co panu jest? - spytał wyższy shinobi.

- Nic, ja..."CHLIP"...po prostu się wzruszyłem- pociągnął nosem jakby na potwierdzenie swoich słów. Przeszliśmy przez bramę już bez zbędnego gadania.

       Zaraz po tym jak znikneliśmy strażnikom z oczu czerwonowłosy rozkleił się na dobre, słona ciecz spływała potokiem po jego twarzy, a on sam usiadł na ziemi po turecku i wybuchnął gromkimi śmiechem, od którego zatrzęsła się ziemia. Co chwila przecierał policzki rękawem i pociągał nosem. Patrzyłem na niego skonsternowany.

-T-ty...- przerwa na głęboki wdech- jesteś "CHLIP"  r-rudy!? Na Mędrca Sześciu Ścieżek - pociągnięcie nosem-myślałem, że się osmarkam kiedy zdjąłeś kaptur!
( w tym miejscu autorka -wyobrażając sobie całą sytuację- popłakała się ze śmiechu)

***

Witam moi drodzy!

Miło, że tyle osób to czyta. * tu wklejona typowa gadka dziękczynna*
Ale tak na serio strasznie się cieszę i mam nadzieję, że się podoba. Znaczy, te pierwsze rozdziały będą takim trochę laniem wody i przydługim wstępem do właściwej fabuły ( którą w końcu udało mi się wymyślić ) więc przepraszam, że jak na razie nie dzieje się zbyt wiele.
Tak poza tym jeśli ktoś widzi jakiś błąd to nie wahać się i napisać, postaram się poprawić 😁

Do następnego!

Ps. Załadował się u was ten rozdział? Kiedy ja sprawdzam pojawia się tylko jeden wyraz...

Naruto - Najemnik KumaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz