2

9 1 0
                                    

Kapitan przyznał każdemu temat i datę do oddania projektu. Niestety będę musiała spotkać się z Ace'm po lekcjach. Sami w czterech ścianach. Aż ciarki mnie przeszły. Może gdy byliśmy w tłumie czułam się dobrze, ale w głębi bałam się go. Nigdy nie ufałam żadnemu mężczyźnie. Wychowałam się bez ojca, widziałam go raz w swoim życiu. Matka chciała mi go przedstawić, ale gdy pojechaliśmy do jego mieszkania zastałyśmy go z butelką wódki w ręku i woreczkiem jakichś narkotyków na stoliku obok niego. Miałam wtedy dziesięć lat. Tyle, bym wiedziała już co jest dobre, a co złe i czym są takowe używki. Do tego po jego domu pałętała się bardzo młoda dziewczyna w skąpym stroju. Parę dni później mama przekazała mi, że znalazł się w więzieniu. Do dziś nie wiem, dlaczego tam siedzi. Chociaż może już z niego wyszedł, ale nawet w Riseshellu nie ma miejsca dla więźniów, chyba, że po wyjściu z niego zrobią znów coś co nie będzie dobre dla miasta. 

- To kiedy mam do ciebie wpaść Creswell? - zagadnął do mnie Tyler podczas lunchu w stołówce. 

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. On wraz ze swoimi koleżkami przysiedli się do mojego i Cecilii stolika. Wszyscy się na nas patrzyli, byliśmy w centrum uwagi. Zaczęłam pocierać swoje ręce ze sobą z nerwów. Ot taki tik nerwowy. Chłopak machał mi przez chwilę ręką przed oczami, a gdy się mnie pytał nasze twarze dzieliło ledwie parę centymetrów. Zagryzłam wargi bojąc się tego co może zrobić, cholera nie wiem co się ze mną dzieje, przecież nie raz odpowiadałam na jego docinki. A teraz nie potrafię nic.

- Napiszę do ciebie. Proszę odejdź. - czarnowłosy uniósł prawą brew nie wiedząc o co mi chodzi. - Wszyscy się gapią, odejdź.

Nie zrobił tego, tylko rozsiadł się jeszcze bardziej na krześle. Kątem oka dostrzegłam, że parę osób wróciło do swoich spraw, ale wiele nadal się nam przyglądało. Zabrałam swój plecak i szybko opuściłam stołówkę. Bałam się być w centrum uwagi. Przyzwyczaiłam się do życia jako cicha i szara myszka nie wyróżniająca się z tłumu. Wyjęłam z plecaka tabletki, które drżącymi rękoma otworzyłam i wyjęłam dwie i połknęłam je zapijając musem gruszkowym. Miewałam ataki paniki już od dziecka. A to przez moją kochaną rodzinę. Może kiedyś o tym wspomnę, jednak jeszcze nie chce rozdrapywać tej rany, jest zbyt świeża. Poszłam do biblioteki i usiadłam przy oknie między regałami. To było moje ulubione miejsce, mogłam tam znaleźć spokój i czułam się przynajmniej bezpiecznie. Pani bibliotekarka ufała mi na tyle, że czasem to ja ją zastępowałam w tej roli, gdy ona akurat nie mogła, miałam także dodatkowy klucz.

- Tu jesteś, Creswell. - uniosłam głowę. Znów on. 

- Możesz przestać do mnie mówić po nazwisku?

- A jak mam się zwracać, dziewczynko?

- Keira. Po prostu Keira. Chyba, że łatwiej ci Kei. Rób cokolwiek z moim imieniem, bylebyś przestał z nazywaniem mnie po nazwisku i tym "dziewczynko". To trochę denerwujące.

- Arie - spojrzałam się na niego nie rozumiejąc. - Twoje imię, tyle, że od tyłu i bez pierwszej litery. Brzmi nawet ciekawie.  

- Podoba mi się. - uśmiechnęłam się do niego. - Masz czas jutro po siedemnastej? Możemy się spotkać w sprawie tego projektu. 

- Jasne. Znając życie w Moseshell znasz mój numer, więc wyślij mi gdzie mamy się spotkać. Zdam się na ciebie, bylebyś mi znów nie uciekła. - Puścił do mnie oczko.

Pokiwałam głową i patrzyłam się jak odchodzi. To była moja pierwsza normalna rozmowa z nim. Może i nigdy nie ufałam facetom, ale muszę przyznać, że widok jego nóg w naprawdę obcisłych dżinsach zaparł mi dech w piersi. Czemu to musiało być takie nie sprawiedliwe, chłopaki często mają chudsze nogi od dziewczyn, eh... Fakt my mamy lepsze tyłki, ale Ace nie był jakoś gorszy w budowie ciała. On na prawdę był chodzącym ideałem.

Pięć minut przed dzwonkiem udałam się pod klasę do fizyki. Kolejny przedmiot gdzie nauczyciel lubi się na nas wyżywać. Każdy się nas czepiał, wszystkim coś nie pasowało. Nie możemy być idealni, nikt nie jest, a tego od nas wymagają. Chcą z nas zrobić maszyny bez emocji wykonujące ich monotonne polecenia, spełniające każdy warunek. Zapisz to, zanotuj tamto, przeczytaj, zapamiętaj, odpowiedz. Tak wyglądało życie w naszej cudownej szkole. 

Patrząc się przez okno wyczekiwałam upragnionego dzwonka, każdy dzień stawał się coraz bardziej nudny. Coraz bardziej miałam dość tej szkoły, tego miasta. W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że twoje życie zmienia się w zwykłą rutynę. Nic specjalnego. Gdyby nie Cecilia w ogóle nie wychodziłabym z domu, siedziałabym cały czas w łóżku oglądając Netflixa i ucząc się tego co powinnam w szkole, ale wole być z materiałem do przodu. 

Gdy zabrzmiał już ostatni dźwięk tego dnia, każdy biegiem opuszczał placówkę. Wsiadając na motory, rowery i do samochodów. Uciec jak najdalej. Niestety byłam skazana na wędrówkę, Cecilia skończyła lekcje godzinę wcześniej, a ja musiałam siedzieć do siedemnastej i udawać, że jestem. Nie musiałam się skupiać na lekcji, by wszystko rozumieć. Miałam za dużo czasu w domu, dlatego jestem z materiałem do przodu. Nie byłam typem osoby, która mogłaby cały dzień przesiedzieć na świeżym powietrzu (chociaż Cecilia mnie do tego zmusza), wolałam zacisze swojego domu z nosem w książce i w tle lecącym serialem. Najczęściej unikałam kontaktów z ludźmi. 

"Wrócę w nocy, jedzenie masz w lodówce

- xoxo, mama"

Przewróciłam oczami na wiadomość od mamy. Kolejny raz jej nie będzie, a na dzisiaj miałyśmy umówiony wieczór z filmami. Kochałam ją, mimo, że bywa surowa kiedy trzeba, ale ona nadal jest młoda. Chciała być matką, gdy wszystkie jej koleżanki wątpiły w nią, teraz jej się lepiej wiedzie niż im. Dolly Creswell, ideał kobiety, a jednak nadal samotna. Niestety nie spełniła swojego pierwotnego marzenia o byciu architektką wnętrz, ale za to została najlepszym ginekologiem w okolicy. Czasem dziwnie było z nią siedzieć przy obiedzie, gdy ta pytała cię o twoje sprawy intymne. 

Włączyłam bumboxa i wsadziłam pierwszą z brzegu płytę. Zabrałam ze stołu brudne naczynia i ogarnęłam w salonie. Nie miałam się z czego uczyć, dlatego wolałam spędzić swój wolny czas na porządkach. Powinnam wybrać się do księgarni po nowe książki, ale mogę to zrobić następnego dnia, przy rozmowie z Ace'm. 

Ace Tyler chce dołączyć do grona twoich znajomych. 

Oho, o wilku mowa. No tak, zapomniałam spytać się Cecilii o jego numer. Zaakceptowałam jego zaproszenie i spytałam go, czy spotkanie nadal aktualne.

Ace - Jasne, a gdzie dokładniej?

Ja - Biblioteka miejska po lekcjach. Wiesz gdzie to?

Ace - Kochanie, ja znam każdy zakątek tego miasta. 

Kochanie? Czy to kolejna jego gadka na podryw, byleby znaleźć kogoś kogo może przelecieć? Jeśli tak, to niech wie, że ja się tak łatwo nie dam. Co ja mówię, w ogóle mu się nie dam. Nie chce upaść do poziomu tych wszystkich pustych lasek, które, gdy tylko go widzą rozkładają przed nim nogi, a usta mają zawsze gotowe by zabrać się do roboty. 

I'm in love with a criminalWhere stories live. Discover now