The List część 3

Start from the beginning
                                    

-Możliwe.- Przyznaje Louis, opierając się o niego. Jego dłoń wędruje na talię Liama.- Poradzimy sobie we dwóch. Możemy płakać z tęsknoty za rodzicami i obżerać się słodyczami.

-W zasadzie nie będziemy tylko we dwóch.- Mówi wolno Liam. Louis zatrzymuje się, a jego palce wbijają się mocno w skórę Liama.

-Co masz na myśli?

-Cóż, ja...- Liam krzywi się lekko i drapie w kark.-Zayn zostaje w zamku na święta. Harry też.

-Nie zamierzasz mnie chyba wystawić na rzecz przyssania się do twarzy swojego chłopaka?- Pyta Louis z pretensją.

Liam próbuje się nie uśmiechać, ale to dość trudne, kiedy ktoś przypomina mu, że Zayn (!) jest jego chłopakiem.

-Nie, nigdy bym tego nie zrobił.- Mówi szybko.

-Dobrze.- Louis uspokaja się i ruszają dalej, jakby nic się nie stało- Po prostu rozszerzymy nasz duet do kwartetu. To nic wielkiego. Możliwe, że nawet nie będę próbował zadźgać Harry'ego, to w końcu święta.

-Cóż za poświęcenie.- Śmieje się Liam.

-Tak, wiem.- Louis dramatycznie odsuwa kosmyk włosów, który opadł mu na czoło.- Jestem ogromnym filantropem.

___________________________

Pierwszy dzień przerwy świątecznej jest niesamowity. Louis i Liam są jedynymi lokatorami, którzy nie wyjechali, a bez Markusa i Bena ich pokój wydaje się dużo większy. Łącznie z nimi w zamku zostało czworo Gryfonów; Karen, prefekt z piątego roku, która nigdy nie przejmowała się wybrykami Liama i Louisa, nawet jeśli miała wiele okazji by wpakować ich w kłopoty i Ivan, chłopak z szóstego roku, który starał się - choć mu się to nie udało- dostać do szkolnej drużyny Quidditcha.

Liam jeszcze nigdy nie widział żeby pokój wspólny ział pustką w sobotni poranek. Na sofach i fotelach powinni siedzieć uczniowie. Zmęczeni Gryfoni powinni schodzić w dół po schodach, a Louis powinien leżeć rozwalony na podłodze tuż przed kominkiem, kiedy Markus lub Carla próbują rysować mu po twarzy. Młodsi uczniowie powinni chichotać, ciesząc się z weekendu. Zamiast tego panuje tu kompletna cisza i pustka.

-Czuję się jak na cmentarzu.- Szepcze Louis.

-Ja też.- Zgadza się Liam, przez chwilę zastanawia się dlaczego szepczą, jednak nie podnosi głosu. Szept wydaje mu się bardziej na miejscu. -Idziemy na dół na śniadanie?

Louis kiwa głową i marszczy nos.

-Chcę stąd wyjść. Przeraża mnie ta cisza.

Pokój wspólny był niczym w porównaniu z Wielką Salą. Jak zwykle o tej porze roku, pod ścianami stoi dwanaście pięknie udekorowanych choinek. W Sali jest wiele różnych innych dekoracji, tak jak w pozostałych częściach zamku, jednak długie stoły są niemal kompletnie puste. Zazwyczaj każdy centymetr powierzchni blatu zakrywają misy z jedzeniem, talerze i szklanki, jednak teraz nakrycia można policzyć na palcach obu rąk.

-Chcę do domu.- Mówi cicho Louis i opuszcza głowę.

Liam marszczy czoło, przechodzi go dreszcz. To takie dziwne.

-Bierzemy jedzenie i wracamy do pokoju?- Sugeruje Liam.

Louis kiwa głową i rusza w stronę stołu Gryffindoru, dokładnie w chwili, w której Liam zostaje niespodziewanie uwięziony w uścisku.

The ListWhere stories live. Discover now