Nozomi Fujiko: Część I

222 15 4
                                    

Zatrzymałam się gwałtownie odwracając głowę, w stronę wysokiego chłopaka. Uniosłam w zdziwieniu jedną brew spoglądając na jego przyjazny uśmiech.

 - Słucham? - spytałam spokojnym tonem, myśląc, że się przesłyszałam. Dwóch chłopaków stało za nim z dość zrezygnowanymi minami. Najwyraźniej byli jego przyjaciółmi. Ten niższy prawdopodobnie próbował go powstrzymać telepatycznie przed kontynuowaniem wypowiedzi. A przynajmniej taki miał wyraz twarzy.

 - Czy mógłbym poznać twoje imię piękna panno o uwodzicielskiej, anielskiej urodzie? - spytał ponownie wytwornym tonem. Zachichotałam cicho, zasłaniając usta dłonią.

 - Przepraszam, ale jesteś taki zabawny - powiedziałam rozbawiona.

 - Twój śmiech brzmi jak najpiękniejsza melodia - dodał niezrażony moją reakcją. Złapałam się za bolący mnie już brzuch, ignorując przyglądających się nam uczniów. Uspokoiłam się po chwili, wyprostowując się.

 - To było urocze. Jestem Nozomi, Nozomi Fujiko - przedstawiłam się, wyciągając w jego stronę dłoń. Chłopak ujął ją składając na niej pocałunek. Powstrzymałam kolejną salwę śmiechu.

 - Nazywam się Moriyama Yoshitaka, gwiazda klubu koszykarskiego...

Nim zdołał dokończyć jego niższy przyjaciel kopnął go prosto w plecy posyłając tuż pod moje nogi. Spojrzałam na niego zaskoczona.

 - Jaka gwiazda? Ledwo dostałeś się do wyjściowego składu! - zawołał wyraźnie zdenerwowany.

 - Klub koszykówki?! Naprawdę?! Kocham koszykówkę! - zawołałam entuzjastycznie podchodząc do czarnowłosego, który jak się okazało był niewiele ode mnie wyższy. Uniosłam delikatnie głowę spoglądając w jego oczy. Twarz chłopaka w jednej chwili pokryła się szkarłatnym rumieńcem. W kilka sekund przeprowadził strategiczny odwrót, a dokładniej zwiał.

 - Przepraszam, Kasamatsu wbrew pozorom jest dość nieśmiały - oznajmił trzeci chłopak przyjaznym tonem. Spojrzałam teraz na niego. - Jestem Kobori Koji - przedstawił się, wyciągając w moją stronę dłoń. Uścisnęłam ją z szerokim uśmiechem.

 - Miło mi cię poznać. Powiedz, mogę przyjść pooglądać wasz trening? - spytałam podekscytowana. Chłopak zaśmiał się.

 - Jasne, skoro chcesz - odparł spokojnym tonem. Powiedział, kiedy mają najbliższy trening, po czym pożegnał się i ciągnąc za sobą Moriyamę, odszedł w poszukiwaniu przyjaciela.


 - Kobori-senpai! Moriyama-senpai! Kasamatsu-senpai! - zawołałam wchodząc na halę sportową. Pomachałam energicznie do chłopaków, zwracając przy okazji na siebie uwagę całej drużyny. Kasamatsu ponownie oblał się szkarłatem, odwracając prędko głowę w przeciwną stronę. Usiadłam na trybunach, uważanie obserwując przebieg treningu. Mimowolnie zaczęłam analizować umiejętności graczy. Zrobiłam to zresztą podświadomie, bardziej z przyzwyczajenia. Automatycznie powróciłam myślami do czasów gimnazjum i mojej własnej przygody z koszykówką. Koszykówka była moim hobby, ale nie pasją, tak jaki ich.

Zauważyłam kątem oka zbliżający się koniec meczu treningowego. Wstałam, wolnym krokiem schodząc na dół. Kiedy tylko zabrzmiał gwizdek, wyciągnęłam w stronę chłopaków dłonie z bidonami.

 - Dziękuję - powiedział Kobori, przyjmując jeden razem z Moriyamą, który od razu zaczął rzucać dość zabawnymi tekstami na podryw. Zachichotałam cicho słysząc to. Odwróciłam się w stronę Kasamatsu, podając mu wodę. Chłopak przyjął ją cały czerwony.

 - Dzięki - bąknął cicho. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie w odpowiedzi.

 - Dziś rano mówiłaś, że kochasz koszykówkę. Grałaś w gimnazjum? - spytał Kobori, wycierając swoje włosy ręcznikiem. Posłałam mu szeroki uśmiech.

 - W żeńskiej drużynie koszykarskiej Teiko - odparłam dumnym tonem. Cała trójka spojrzała na mnie zdziwiona.

 - W tym Teiko? - spytał Kasamatsu, pozbywając się na chwilę swojej nieśmiałości.

 - 100 meczy, 100 zwycięstw. Domena naszego klubu. Byłam kapitanem!

 -  Na jakiej pozycji grałaś?

Spochmurniałam lekko

 - Silny skrzydłowy i Rzucający Obrońca

 - Czy te pozycje nie różnią się aż za bardzo?

 - To dlatego, że w drużynie mieliśmy pewną cholernie irytującą osóbkę, która była zarazem naszym najlepszym zawodnikiem

 - Musiała być strasznie arogancka - zauważył Kasamatsu. Zaprzeczyłam szybko.

 - Nie, zdecydowanie nie. Była urocza i pełna szacunku do swoich senpaiów. Po prostu przez jej ogromny talent, zdarzało jej się nudzić na jednaj pozycji. Grała jako Rzucający Obrońca, ale posiadała niesamowite umiejętności w koszykówce ulicznej. W końcu po prostu zaczęłyśmy się zamieniać w czasie gry naszymi pozycjami, co strasznie dezorientowało przeciwniczki

 - Dlaczego już nie grasz? Nie widziałem cię na treningach żeńskiej drużyny - zauważył Kobori. Spojrzałam na niego.

 - Uwielbiam koszykówkę, ale nie jest moją pasją, to raczej hobby. W liceum postanowiłam przystąpić na kursy aktorskie, więc nie mam czasu by być w drużynie. Choć jeśli znaleźlibyście trochę wolnego czasu, z przyjemnością bym z wami pograła - oznajmiłam przyjaznym tonem.

_______________________________________________________

Dzień dobry wszystkim! Mam do was małe pytanko, dotyczące właśnie tego rozdziału.

Co myślicie o tym, by od czasu do czasu (Gdy najdzie mnie wena) pojawiały się właśnie takie rozdziały, opowiadające w DOŚĆ LUŹNYM stopniu, to co dzieje się z najlepszymi przyjaciółkami Yoru?

Mniej więcej chodzi mi właśnie o:

 Nozomi Fujiko (Kaijo)

- Higoshi Ise (Touou)

- Miura Yasu (Shutoku)

Podoba wam się ten pomysł? Chcielibyście wiedzieć co się z nimi dzieje, i jakie są ich własne historie?



Kuroko no Basket - Don't hurt me // Akashi SeijuroWhere stories live. Discover now