V

249 30 0
                                    

Ziewnęłam przeciągając się. Oparłam się o szybę spoglądając na zmieniający się krajobraz.

 - Nie powinnaś ziewać przed nauczycielem, jadąc do szkoły.- Mikoto skarcił mnie rozbawiony. Wzruszyłam ramionami.

 - Prędzej Kotaro dostanie 100 z testu z angielskiego, niż ja zacznę patrzeć na ciebie jak na nauczyciela.- odparłam znudzona. Zauważyłam kątem oka, że Mikoto uważnie się nad tym zastanawia.

 - Więc jeśli dostanie zaczniesz zwracać się do mnie "sensei"?- spytał zaciekawiony. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Ojć, już współczuję chłopakowi.

 - Tak.- odparłam krótko. Mikoto zaparkował na swoim stałym miejscu na parkingu dla nauczycieli. Wysiedliśmy, kierując się razem w stronę wejścia. Już dawno nawykłam do tych uważnych spojrzeń uczniów, którzy wciąż nie wiedzieli, że jesteśmy rodzeństwem.

 - To do zobaczenia na angielskim- powiedział czochrając moje długie włosy. Skierował się w stronę pokoju nauczycielskiego, a ja w stronę mojej klasy. Gdy tylko weszłam do klasy rozejrzałam się po niej. O tej porze było naprawdę niewiele osób. Zauważyłam znajomą czerwoną czuprynę.

 - Dzień dobry, Seijuro.- powitałam się uśmiechając do niego delikatnie, kiedy mijałam jego ławkę. Odpowiedział mi sztucznym uśmiechem, który posyłał wszystkim dookoła.

 - Witaj, Yoru.- przywitał się spokojnym tonem. Usiadłam na moim miejscu. Czy było to dziwne? Nasze powitanie? To, że w klasie praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy? Poza nią właściwie też nie. Czy jako przyjaciele z dzieciństwa nie powinniśmy być bardziej otwarci? Nie. Nie znałam Seijuro. Był kimś kto zjawił się nagle w drugiej klasie gimnazjum, odbierając mi tym samym mojego najlepszego przyjaciela. Odpierając mi chłopaka, którego kochałam. Mogłam mieć mu to za złe, prawda? A może powinnam złościć się na Sei-chan'a? Przecież to on zniknął bez pożegnania.

Pokręciłam przecząco głową odganiając te myśli. Przecież nie mogłam się tym zadręczać. Mogliśmy być blisko. I bylibyśmy, gdyby już na początku nie zaczął posyłać mi tego sztucznego uśmiechu. Teraz się to nie liczyło. Byłam menadżerką klubu, którego był kapitanem, w dodatku byliśmy razem w klasie. Ot, i tyle nas łączyło. Wyjęłam książki słysząc dzwonek oznajmiający rozpoczęcie lekcji.


Właśnie rozbrzmiał dzwonek oznajmiający zakończenie już tego dnia. Przynajmniej dla tych, którzy nie należeli do żadnych klubów. Wstałam od biurka pakując książki do torby. Podeszłam wolnym krokiem do Seijuro. Mimo wszystko, zawsze razem szliśmy na zajęcia klubowe.

 - Akashi-san, czy mogłabym cię o coś zapytać?- spytała niska brunetka spoglądając na chłopaka lekko zarumieniona. Pamiętałam ją. Tak jak Seijuro należała do samorządu. Moja obecność nie była przez nią pożądana. Bez słowa skierowałam się w stronę szatni. Czułam coś. Upierdliwe uczucie, które nie dawało mi spokoju. Byłam zazdrosna. O to, że mogła powiedzieć mu co czuje. O to, że mogła mieć nadzieję. Ja jednak byłam inna. Sei-chan tak po prostu oddał swoje miejsce Seijuro. Nie byłam warta tego, by został.


Weszłam na halę gimnastyczną już przebrana.

 - Dobry!- zawołałam na powitanie. Byli już obecni wszyscy oprócz kapitana. No cóż, to dość dziwna i niepisana zasada. Kiedy Seijuro wchodzi na salę obecny musi już być przynajmniej główny skład.

 - Ara, nie ma z tobą Sei-chan'a?- spytał zdziwiony Reo. Wzruszyłam ramionami.

 - Musiał chwilę zostać. Zaraz przyjdzie.- odparłam kładąc moje rzeczy na ławce pod ścianą. Przyjrzałam się obecnym.- Kotaro! Załatwiłam ci korki z angielskiego!- zawołałam do rozgrzewającego się chłopaka. Od razu podbiegł do mnie podekscytowany.

 - Naprawdę?! Jesteś wielka, Yoru!- zawołał zamykając mnie w żelaznym uścisku.

 - Nie powinieneś się tak cieszyć. Są z Mikoto.- odparłam słodkim głosem. Chłopak wypuścił mnie z objęć podłamany. Koutaro był taki uroczy. Uwielbiałam się z nim droczyć. Klasnęłam w dłonie zwracając na mnie uwagę całej drużyny.- No dobra! Zaczynamy, najpierw indywidualna rozgrzewka, macie 10 minut! Na początku zagracie mały mecz, a potem idziemy na siłownię!- oznajmiłam donośnym tonem tak by wszyscy mnie słyszeli. Chłopaki bez słowa sprzeciwu zaczęli się rozgrzewać. Bez kapitana i trenera to ja tu wydawałam rozkazy. To było już normalne.

Spoglądałam na rozgrzewkę, kiedy na halę wszedł Seijuro. Przywitał się ze wszystkimi po czym podszedł do mnie.

 - Jaki mamy dzisiaj plan, Yoru?- spytał spokojnym tonem. Spojrzałam na moje notatki udając, ze się zastanawiam. Nie chciałam na niego patrzeć. Nie w tym momencie.

 - Rozgrzewka, mały mecz, po czym siłownia.- odparłam krótko.

 - Ile dałaś im czasu na rozgrzewkę?

 - 10 minut. Powinni za niedługo kończyć.

 - Dobrze. Dołączę do meczu jak się rozgrzeję.- oznajmił ruszając w stronę jednego kąta sali. Mój wzrok podążył za nim. Znów był miły. Sztucznie miły. Jak ja do diabła tego nie znosiłam.

__________________________________________________________

Dziś krótko, ale w końcu pojawił się Seijuro. Może różnić się od innych fanowskich wersji, ale czytając mangę i oglądając anime doszłam do pewnego wniosku: On wcale nie był psycholem ganiającym za innymi z nożyczkami! Seijuro w liceum był miły, ale właśnie to było w nim straszne, że będąc całkowicie spokojnym potrafił wymuszać na innych swoje zdanie.

Kuroko no Basket - Don't hurt me // Akashi SeijuroWhere stories live. Discover now