Nie żyją

26 3 8
                                    

Poniedziałek. To był jeden z najgorszych dni, bo wielu ludzi musiało pójść do pracy, a dzieci do szkoły.

Mimo to, było bardzo ciepło na polu. Wiosna to ponoć jeden z tych najmilszych pór roku. Kwiaty rosły, a ptaki ćwierkały. Na niebie nie było ani jednej chmury, dzięki czemu światło słoneczne wlatywało na Ziemię. Przecież nikt nie lubił deszczu, prawda?

Tak. To prawda. Ale ja nie byłem z  nimi. Nie wiedziałem dlaczego, ale zawsze wolałem burze od słońca. Czy to przez zapach tafli wody, która spływała po ulicach? A może to przez zieleń drzew i ich obmokłe liście?

Jeszcze te stuki wody o ulice i parapet. To są wspaniałe dźwięki dla mych uszów.

Mieszkam na wsi w domu jednorodzinnym. Dzięki temu, gdy pada deszcz, z łatwością mogę wyjść na dwór i fascynować się pogodą.

Nie mam rodzeństwa. Zamiast tego, zastępuje je mój kot Goron. On był dla mnie zawsze przyjacielski, szybki i dobrym łowcą. Mam go od 5 lat, przez co wydaje mi się, że Goron to jest mój jeden niepowtarzalny brat.

Mam białe włosy. To trochu dziwne, jak na czternastolatka i to, że prawie nikt tutaj nie ma takiego samego koloru, z wyjątkiem emerytów.

Spojrzałem na zegarek. 7:02. Ale tak mi się nie chce wstawać z tego łóżka! No, ale co  zrobię?

Kiedy miałem otworzyć drzwi, Goron od razu zaplątał się o moje nogi. Dobrze, że się  nie przewróciłem.

Co tym razem matka mi przygotowała na śniadanie? Naleśniki. Mmmm... pychota. Od razu po umyciu się, zająłem miejsce w jadalni.

- Aran? - nagle usłyszałem głos matki. - Ostatnio mało mówisz. - podniosłem wzrok. - Mogę się ciebie o coś spytać? - kiwnąłem lekko głową, dalej wcinając posiłek.  - Jaki masz cel w życiu?

W życiu? Hmm... Nigdy się nie zastanawiałem kim chcę zostać w przyszłości.

- Nie mam. - odparłem od razu.

- Rozumiem. - westchnęła. - Pospiesz się i idź do szkoły.

- Nom. - ubrałem na siebie plecak, a po drodze wrzuciłem talerz do zlewu.

Zatrzymałem się na przystanku. Zawsze podróżowałem tym środkiem transportu  po okolicy. Ale również czasami miałem wrażenie, że nie powinienem do niego wsiadać. Zawsze kiedy to robię, zauważam twarze obcych mi ludzi, którzy poruszają się z rodziną, czy z przyjaciółmi. Wtedy czuję u siebie zazdrość, a przez tą zazdrość - wstyd. Mógłbym się schować głęboko w piasku, aby te napady strachu mnie przestały gonić. Jednakże udaję, że jestem przeźroczysty. Może wtedy, nie zauważą mnie, że aktualnie jestem?

Autobus zatrzymał się pod gimnazjum. Ja od razu wyszedłem z niego, próbując nie oddychać, by nie wyrazić u innych zainteresowania. Nigdy nie lubiłem czepiać się w sprawy innych.

Chodziłem do drugiej klasy. Dzieliła się ona na cztery grupy, jeśli chodzi o znajomość. Pierwszą z nich były troje psiapsiółeczek, które nienawidziłem. Zawsze gadały na lekcjach, śmiały się z innych o ubiór, albo narzekały o złamany paznokieć. Po prostu można furii dostać przez nie! Drugą była moja grupa. Wchodziła w jej skład troje chłopców (w tym ja) i jedna dziewczyna. To z nimi najczęściej spędzałem czas. Na imię mieli Kuba, Olivier i Iza. To byli moi najlepsi przyjaciele. Trzecią grupę zajmowała reszta chłopaków, a czwartą reszta dziewczyn.

Niech pomyślę, co na początku mamy... wf. Po prostu świetnie! Byłem najsłabszy z tego przedmiotu.

Przed drzwiami do szatni zauważyłem Izę. Widocznie czekała na kogoś. Usłyszawszy, że ja podchodzę, od razu się do mnie przywitała, włączając telefon.

Moja Druga Twarz  ||by Kiting664||Where stories live. Discover now