ROZDZIAŁ 3 (cz.2)

Start from the beginning
                                    

— Ty o nikogo nie musisz być zazdrosna. — Dałam jej kuksańca w ramię, a na ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. — Dobrze wiesz, że nikt nie jest w stanie ci dorównać. Kocham cię wariatko. Opowiadaj lepiej, jak układa się tobie i Jackowi? — zażądałam.

— Stara, po prostu jest bosko. — Nagle Alex się rozpromieniła i rozmarzyła. — To facet mojego życia. Chce za niego wyjść, mieć z nim dzieci i zestarzeć się przy nim. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, rozumiesz? A wiesz, jaki wcześniej odczuwałam strach przed małżeństwem. Jaki był mój stosunek do tej instytucji.

Przyjaciółka opowiadała o swoim szczęściu i spełnieniu, o planach na przyszłość tą najbliższą i dalszą, o marzeniach i oczekiwaniach, ale do mnie nie docierały jej słowa. Melancholia pochłonęła mnie bez reszty, głowa zajęta była wspomnieniami o dawnym ukochanym, o przeznaczeniu i jego znaczeniu.

Myśli coraz śmielej kierowały się do pewnego mężczyzny, który w mojej głowie w magiczny, kompletnie niezrozumiały dla mnie sposób, łączył się z tymi myślami.

Punktualnie o dwudziestej usłyszałam dzwonek do drzwi. Nick, jak zawsze był punktualny. Otworzyłam i ujrzałam dwóch facetów.

— Cześć chłopaki — przywitałam się, zdziwiona. — Jack, czy Alex wie, że tu jesteś? — zapytałam i zza pleców usłyszałam pisk.

— Już tak — powiedział z wielkim uśmiechem na ustach i miłością w oczach.

Alex rzuciła mu się na szyję. Czasem zachowywali się jak nastolatki, jakby kilka dni wcześniej się poznali. Zazdrościłam im tego, miałam nadzieję, że też kiedyś doświadczę tego uczucia, jeszcze raz.

— Spotkałem dziś Nicka, powiedział, że jesteście umówieni i postanowiliśmy zrobić wam niespodziankę — powiedział Jack wesoło.

— Zabieramy was do pubu — dodał Nick. — Co wy na to?

— Jak dla mnie bomba — wykrzyczała Alex podekscytowana, podskoczyła, klaskając w dłonie.

Takie jej, standardowe zresztą, zachowanie, w połączeniu z pokaźną kokardą na głowie, także standardową, sprawiało, że wydawała się dużo młodsza niż była w rzeczywistości.

— Świetny pomysł — dodałam z grzecznym uśmiechem, ale bez przekonania. — To idziemy?

~~~~~~

W pubie nie było dużo ludzi, w końcu to wtorek. Zajęliśmy stolik z wygodnymi kanapami dookoła i zamówiliśmy piwo. Nick opowiadał o tym, że miałam z nim pracować, co nasi przyjaciele przyjęli z entuzjazmem.

Dyskutowaliśmy o wszystkim i o niczym. Ta trójka ludzi stała się dla mnie jak rodzina. Zaczęłam się mocno niepokoić, jak Nick zareaguje na to, co miałam mu do powiedzenia. Nie chciałam go stracić. Bałam się tego.

Po godzinie Jack stwierdził, że z Alex będą się zbierać, dadzą nam odrobinę prywatności. Jednogłośnie ustaliliśmy, że my też wychodzimy, chcieliśmy pochodzić po parku, w spokoju. To dobra okazja do rozmowy, którą musiałam z Nickiem przeprowadzić.

Czułam się mocno zestresowana, obawiając się, że już nie będzie chciał mnie znać i zerwie kontakt. Moje serce i dusza rozpadłyby się na miliony kawałków. W tak krótkim czasie zdążyłam się z nim związać emocjonalnie, zdążył mnie od siebie uzależnić. Spacerowaliśmy już od jakiegoś czasu, rozmawialiśmy na błahe, nic nieznaczące tematy, gdy zebrałam się na odwagę.

— Nick, chyba nic z tego nie będzie — powiedziałam nagle wibrującym głosem.

— O czym mówisz? — zapytał i zmarszczył brwi niepewnie.

— O nas — odpowiedziałam ściszonym głosem pełnym bólu. — Przepraszam cię, starałam się poczuć coś więcej, jesteś naprawdę świetnym facetem, ale...— przerwał mi nagle.

— Ale nie wystarczająco fajnym dla ciebie? — Czułam irytację i smutek w jego głosie.

— Właśnie zbyt fajnym dla mnie, bardzo cię polubiłam, ale czuje się z tobą jak... z bratem albo przyjacielem — wyznałam pewnie. — Uwielbiam spędzać z tobą czas, rozmawiać. Nie chce cię stracić, nie chce stracić z tobą kontaktu, zależy mi na tobie, naprawdę. Jeśli nie chcesz mnie już znać albo potrzebujesz czasu, zrozumiem.

Chwilę milczeliśmy, a mnie zaczęły nachodzić wyrzuty sumienia. Powinnam pogadać z nim wcześniej, nie robić złudnych nadziei.

— Tak naprawdę to czuję podobnie — przyznał z ulgą i spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem. — Jesteś piękna, inteligentna, zabawna, ale nie pasujemy do siebie, jako para. — Poczułam ulgę, ale jednocześnie delikatny zawód.

Byłam pewna, że mu się podobałam. Odezwała się egoistka mieszkająca we mnie gdzieś głęboko, a moja próżność upadła od ciosu prosto w twarz i nie mogła się pozbierać.

— Myślę, że łączy nas coś niesamowitego. Ciągle chce przebywać w twoim towarzystwie, tak, jak z przyjaciółką. Wiesz, powygłupiać się, zrobić komuś psikusa — ciągnął, a mi spadł ciężar z serca i poczułam wielką ulgę. — A poza tym masz jakiegoś tajemniczego adoratora, który chce się tobą zaopiekować — dodał po chwili z uśmieszkiem. — Nie wiem, czy mam odwagę z nim konkurować.

— Adoratora? Skąd wiesz? To znaczy... czemu tak myślisz? — zasypałam go pytaniami, odrobinę zaciekawiona.

— Kiedy chciałem dziś zapłacić za twoje piwo, okazało się, że rachunek został już uregulowany — powiedział wesoło. — Z tego, co pamiętam to podczas imprezy, na której cię poznałem, jakiś koleś bardzo pilnował, co pijesz i ile. — Cwaniacki uśmieszek nie schodził mu z ust. — Wtedy mnie to wkurzało, bo to ja chciałem postawić ci drinka. Dziś zresztą też.

— Co? Może to jakiś psychol? Skąd wie, kiedy i gdzie jestem? — poczułam dyskomfort psychiczny oraz niepokój, to z pewnością nie był Route. Przecież tego wieczora, kiedy poznałam Nicka, pana prezesa jeszcze nie znałam. Zamyśliłam się na moment.

— Ale to nie wszystko — ciągnął mój nowy przyjaciel. — Dowiedziałem się od barmana, że wypiłaś swoją dzisiejszą dawkę alkoholu i nawet gdybyś chciała więcej, to dostałabyś jedynie soczek.

— Nie, to jakiś żart prawda? — Nie mogłam w to uwierzyć. Ogarnął mnie niewielki strach.

Koleś jest raczej niegroźny, nawet się nie ujawnił, jednak czułam się niepewnie. Gdyby nie Nick, to nawet nie wiedziałabym o dzisiejszej dziwnej sytuacji.

— To nie żart, ale niczym się nie martw. — Ton głosu chłopaka stał się poważniejszy. — Jestem po to, by cię chronić. Nie pozwolę zrobić ci krzywdy.

— Przyjaciele? — Wyciągnęłam do niego dłoń. Rozczulił mnie swoim zachowaniem.

— Prawdziwi — zamknął mnie w uścisku.

— Choć odprowadzę cię do domu. Ruszam na miasto, muszę znaleźć sobie nowy obiekt westchnień — powiedział z udawanym smutkiem, po czym razem wybuchliśmy śmiechem, szczerym i prawdziwym.

— Rozumiem, że nie życzysz sobie mojego towarzystwa podczas szwendania się po mieście — zażartowałam.

— Zdecydowanie nie, to będą samotne łowy — zaśmiał się głośno, co udzieliło się i mi.

Miłego czytania :)

Wyklęte przeznaczenieWhere stories live. Discover now