Rozdział 11

3.4K 190 2
                                    

- Sandy? Co ty tu robisz? – zapytałam zaskoczona.

- Przepraszam, że panią nachodzę, ale... - zobaczyłam, że ma łzy w oczach.

- Wejdź. Usiądź, napijesz się czegoś?

- Wody.

- Dobrze, zaraz wracam i porozmawiamy. – zabrałam butelkę z wodą oraz dwie szklanki. – Więc o co chodzi?

- O tą dzisiejszą sprawę. Nie mogę pozwolić sobie na odejście z pracy. Mam córkę.

- Wiem, Sandy, wiem.

- Grace może sobie na to pozwolić, ale nie ja.

- Nie przejmuj się, ja już zapomniałam o całej sprawie. Jutro normalnie przyjdź do pracy, dobrze? A co do pensji mogę ci ją podnieść, ale musisz mi obiecać, że się postarasz.

- Oczywiście.

- Powiem Katie, żeby miała cię na oku, jeśli się poprawisz... Nie ma sprawy, ale jeśli sytuacja się powtórzy będziemy musiały się pożegnać.

- Dziękuję, pani bardzo. - przytuliła mnie nagle.

- I nie pani tylko Amy. - zaśmiałam się.

***

Weekend zbliżał się wielkimi krokami. Naprawiłam sytuację w pracy i to było najważniejsze.

Dziś musiałam wyjść wcześniej z pracy, ponieważ miałam zebranie u Ellie. Obawiałam się tego, bo zważywszy na to, że niedawno straciła rodziców mogła opuścić się w nauce. Zaparkowałam auto przed szkołą, do której kiedyś i ja uczęszczałam. Wspomnienia wróciły. Wróciły wspomnienia niesfornej nastolatki. W pierwszej klasie liceum nie byłam najlepszą uczennicą. Kilka razy przyłapano mnie na paleniu i piciu na terenie szkoły. Nikt nie dawał szans, że przejdę do następnej klasy. Nikt. Gdy usłyszałam, że grozi mi niezdanie. Wzięłam się w garść i zaczęłam się starać. Druga klasa, pilna uczennica , same dobre oceny, ale także imprezy i inne. Praktycznie byłam niewidoczna. Lecz gdy kapitan drużyny koszykówki zaprosił mnie do kawiarni, stałam się nagle obiektem zainteresowania. Jak każdy facet okazał się dupkiem. Byliśmy ze sobą rok, gdy mnie zdradził. Nieznajome dziewczyny podchodziły do mnie i mi współczuły. Mimo wszystko nadal chodziłam z podniesioną głową. Dzięki temu zyskałam sympatię wielu osób. Jednak nigdy nie odstawiłam na bok Katie. Była dla mnie najważniejsza i byle kapitan nie był ważniejszy.

Weszłam do sali, w której roiło się od zaciekawionych, a jednocześnie przerażonych rodziców. Usiałam z tyłu.

- Dzień dobry. – zagadnęła wychowawczyni, kiedyś i moja. – Na początku, by nie przedłużać rozdam państwu oceny, bo jak zakładam jesteście państwo zaciekawieni. – rozdała po klasie kartki z ocenami. – Chciałabym podziękować jednej osobie, która pomimo trudu dała radę. To Amy, wiemy jak potężna tragedia cię dotknęła, ciebie i Ellie, ale dałyście obie radę. Chciałabym porozmawiać z tobą na osobności, dobrze?

- Tak, oczywiście.

Powiedziała jeszcze o sprawach organizacyjnych i zaczekałam aż wszyscy opuszczą klasę.

- Amy, jestem z ciebie dumna. Zawsze byłaś odważną dziewczyną, ale teraz kiedy stałaś się dorosłą kobietą zadziwiasz jeszcze bardziej. Nie każdy dałby sobie radę w tej sytuacji.

- To duża zasługa El.

- Wiem. Może to dziwne co powiem, ale jesteście jak... dwie krople wody. Podobne do siebie jak i z wyglądu jak i z charakteru. Z tobą też były problemy w pierwszej klasie, a potem... Oby tak dalej.

- Tak, będę się starać. Będziemy.

***

ROZMOWA:

- Hej wariatko. – rzuciła Katie.

- Hej. – powiedziałam beznamiętnie.

- Co robisz?

- Pracuję.

- W weekend?

- Nom, a co?

- Przyjdź do nas na kolację. Weź El ze sobą.

- Dobra, o której mamy być?

- Osiemnasta.

- OK, będziemy.

- Cudownie.

- Pa.

- Gdzie idziemy? – nie zdążyłam się nawet rozłączyć, gdy Ellie zapytała.

- Na kolację do Katie i Jasona.

- Aha spoko.

OD: Katie :*

Załóż tą czerwoną kieckę.

Zmarszczyłam brwi. Nie wiedziałam o co chodziło, ale na pewno to nie miała być zwykła kolacja. Obawiałam się tego co wymyśliła moja przyjaciółka.

***
Miłego czytania

Marry meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz