96

838 66 4
                                    

WAŻNA NOTATKA NA DOLE! PRZECZYTAJ!



Pov.Robert.

Dni spędzone tutaj były wręcz idealne. Wszystko przebiegało tak, jak za pierwszym razem. Może plan treningów był troszeczkę inny, ale to już inna kwestia. Chociaż nie. Wszystko było tutaj inne. Nie było tych dwóch dziewczynek, które wcześniej umilały nam pobyt, wszyscy traktowaliśmy się jak jedna wielka familia. Nawet Teodorczyk zmienił swoje postępowanie.

Po ciężkim dniu każdy jak co dzień wrócił do swojego pokoju. Połowę swojego czasu spędzaliśmy właśnie tak, ewentualnie w sali gdzie zawsze oglądaliśmy filmy, bądź mecze ekstraklasy.

Po dzisiejszym dniu żaden z nas nie miał na nic siły prócz Arka i Bartka, którzy od samego rana chodzili rozanieleni.

- Powiecie mi czy nie? – spytałem wchodząc do pokoju Kapustki.

- Sam się nie długo dowiesz ojczulku. – zaśmiał się szatyn klepiąc mnie po ramieniu. Było to dla mnie wielkie zaskoczenie gdyż sprawa ewidentnie tyczy się mnie, a ja o niczym nie wiem.

- Bądź cierpliwy, Robciu. – wtrącił się Arek. Skoro oni nie chcą mi powiedzieć teraz to mogą już nie mówić wcale. Przeżyje bez tej jakże 'ważnej' informacji.

Podczas kolacji wszyscy szeptali coś między sobą, a gdy pytałem zbywali mnie, że to nic ważnego. Naprawdę zaraz nie wytrzymam.

Pov.Karolina.

Internety aż huczą od plotek o ciąży Lewandowskiej. Im bliżej terminu tym bardziej nie mam życia. Pod każdym moim postem milion pytań o samopoczucie. Z jednej strony to bardzo słodkie, a zaś z drugiej każdego dnia po kilka razy muszę resetować telefon. Lena wyje ze śmiechu, a ja myślę tylko o tym aby to się skończyło.

- Idziemy na spacer  – spytała blondynka. Świeciło słońce więc dlaczego nie?

Ze względu na małego Szymusia poszliśmy na plac zabaw. Na miejscu nalazłyśmy miejsce gdzie nikt nas nie zauważy i w spokoju będziemy mogły posiedzieć.

-Macie już łóżeczko albo coś? – zapytała moja przyjaciółka.

- Nie było czasu na takie rzeczy. W Niemczech ciągle jakieś mecze, obozy, a czas mija.

Minęło dość sporo czasu i kiedy miałyśmy zbierać się już do domu przez moje ciało przeszedł impuls ciepła, a po chwili ciąg skurczy. Lena szybko zadzwoniła po karetkę. Byłam przerażona i nie za bardzo wiedziałam co się dookoła mnie dzieje.

W szpitalu okazało się, że to tylko skurcze, ale jako, że zbliża się termin porodu postanowili mnie zostawić na oddziale. Od początku nie chciałam rodzić w szpitalu i na własną prośbę przeniosłam się do zaufanej kliniki gdzie moja mama chodziła do ginekologa.

----->

HEJKA!

Historia państwa Lewandowskich dobiega końca i postanowiłam 'odpocząć' od piłkarzy. Wpadłam na genialny pomysł i kolejna książka pojawi się za dwa dni!Być może wam się spodoba.

I hate you? Don't. I love you. ||rl9      W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz