- Harry!

Słysząc krzyk, gwałtownie podniosłem się z łóżka. Uniosłem brwi, patrząc na zegarek. Dziesiąta rano? Od razu zacząłem zastanawiać się nad tym, kiedy w ogóle zasnąłem. Musiałem być naprawdę zmęczony, skoro odpadłem tak szybko i spałem aż do tej pory.

- Harry, musimy pogadać! - usłyszałem znowu i wtedy do mnie dotarło.

Ally.

Wybiegłem z sypialni jak poparzony, ruszając w stronę schodów. Zbiegając na dół, o mały włos nie wywróciłem się, gdy zacząłem potykać się o własne stopy. Chciałem jak najszybciej zobaczyć Ally, a następnie powiedzieć jej, ile dla mnie znaczyła.

Wiedziałem, że to skończy się dobrze. Wiedziałem, że zasługujemy na happy end. Po prostu wiedziałem, że wszystko się w końcu ułoży, a ona potrzebowała jedynie czasu.

Kiedy znalazłem się w salonie, od razu ją zobaczyłem. Siedziała na tej okropnej kanapie, bawiąc się swoimi pierścionkami. Gdy tylko mnie zauważyła, że przyszedłem, podniosła się z miejsca i uśmiechnęła się. Ten gest był dla mnie jak zielone światło.

Zrobiłem krok w jej stronę i wyciągnąłem dłoń z nadzieją, że zrobi to samo. Niestety, coś było nie tak. Zaczęła się cofać, przestała patrzeć mi w oczy.

- Ally?

- Nie bądź na niego zły. To moja wina - powiedziała, sprawiając, że poczułem się jak idiota.

- O czym ty mówisz? - zapytałem. Nagle posmutniała. - Ally?

- Zraniłeś mnie, Harry - odpowiedziała. Chciałem przerwać, lecz czułem się tak, jakbym miał coś w gardle. Nie mogłem wymówić ani słowa. - Tak bardzo mnie zraniłeś. Może i zachowuję się jak idiotka, ale chciałam, żebyś czuł się tak samo. Chciałam, żeby ciebie bolało równie mocno, jak mnie. Ale chyba nie potrafię, bo ty nie wiesz, a ja...

Przerwała. Przymknęła oczy, wzdychając cicho. W końcu uniosła wzrok i patrząc mi prosto w oczy, powiedziała:

- Zaczynam się już dusić, Harry. Tęsknię za tobą.

„Więc wróć do mnie", chciałem powiedzieć, ale nie mogłem. Słowa utknęły mi w gardle, a Ally ruszyła w stronę wyjścia. Bardzo chciałem za nią pobiec, jednak coś kazało mi zostać i zostawić ją w spokoju, raz na zawsze.

- Harry...

Przymknąłem mocniej powieki, miałem ochotę zniknąć. Nie mogłem ruszyć nawet palcem, co dopiero pobiec za nią. Czułem się tak, jakby moje serce właśnie zaczęło rozpadać się na kawałki, bo osoba, którą kochałem, wychodziła z mojego życia. A ja? Nic nie mogłem zrobić. Jeszcze nigdy nie odczuwałem takiej bezsilności.

Choć minęły sekundy, myślałem, że to cała wieczność. Odczułem niepokój, aż w końcu zaczął mi towarzyszyć także ból. Zupełnie tak, jakby ktoś zaczął wbijać szpilki w moje serce. Trwało to jakiś czas, aż w końcu straciłem kontakt z rzeczywistością.

Wszystko, co otaczało mnie do tego momentu, zniknęło tak nagle. Zrobiło się dosłownie ciemno...

- Harold!

Otworzyłem oczy, gwałtownie podnosząc się z łóżka. Starałem się uspokoić mocno przyspieszony oddech. To tylko sen, to tylko sen. Niall, który stał w progu mojej sypialni i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Uniosłem dłoń, po czym zaczesałem włosy do tyłu.

- Wybacz, że budzę cię w środku nocy, ale zostawiłeś w salonie telefon z włączonymi dzwonkami. Nie mogę spać, bo ktoś dobija się do ciebie od piętnastu minut i coś mnie dosłownie trafia.

• Half a Heart • hs Where stories live. Discover now