She's the new one here.

37 5 0
                                    

Chris POV.

Patrzyłem tępo w miskę z płatkami śniadaniowymi, która leżała tuż pod moich nosem. Wsłuchiwałem się w błogą ciszę zastanawiając się nad tym, czy dziś wyjść.

Z ośrodka mogę wychodzić trzy razy w tygodniu, bo "dobrze się sprawuję". Powinienem to wykorzystać, jednak nie za bardzo mam ochotę wyłazić z tego przeklętego miejsca, do innego miejsca pełnego przeklętych ludzi.

Wziąłem łyżkę do buzi przecierając oczy ręką. Zmarszczyłem brwi słysząc krzyki przed budynkiem.

Czyżby nowa?

Drzwi się otworzyły, a do holu wpadła oszołomiona brunetka w wielkiej czarnej bluzie, jeansach i jasnych trampkach. Skrzywiłem się, bo po cholerę ubrała się tak w lato? Skanowałem ją dokładnie, starając się nie opuścić żadnego szczegółu jej ciała.

-Zachowuj się młoda damo! - słyszę dobrze mi znany głos Jeffrey'a. Popycha dziewczynę, a ta zacisnęła mocno szczękę mordując go spojrzeniem i podpiera się barierki schodów, by utrzymać równowagę.

-Jane...ja...- wysunąłem krzesło lekko do przodu zainteresowany całą sytuacją. W progu drzwi stała kobieta w średnim wieku patrząc na swoje dłonie, widocznie zakłopotana. Jak wszyscy, którzy nas tu zostawiają.

-Dość tych ceregieli - warczy opiekun - będzie chciała pani ją odwiedzać? Jest pani kimś z rodziny?

-Nie, j-ja jestem jej byłą nauczycielką - mruga szybko podnosząc wzrok na brunetkę.

-W porządku. Do widzenia, bezpiecznej drogi. - uśmiecha się sztucznie do blondynki, po czym zamyka drzwi. - Pokażę Ci twój pokój.- odwraca się i wskazuje ruchem głowy na pokój naprzeciwko dziewczyny, podnosząc dwie wielkie walizki. Jane, bo tak usłyszałem, nie robi sobie niczego ze słów mężczyzny i siedzi na schodach z głową położoną na kolanach. - Halo, słyszysz mnie?- mówi poirytowany. Ona podnosi głowę, wstaje spokojnie podchodząc do niego i wyrywa mu uchwyty od walizek z rąk następnie szybkim krokiem udaje się do wskazanego wcześniej pomieszczenia, po czym trzaska drzwiami z hukiem.

-Mówiła, że to bardzo trudny przypadek.- do kuchni wchodzi Aleks, chyba  najbardziej wyrozumiała kobieta w tym zakładzie. -O, cześć Chris, smacznego.- posyła mi uśmiech.

-Skończyłem jeść.- odpowiadam, po czym sprzątam ze stołu i wkładam naczynia do zmywarki.

-Idziesz dziś do parku, lub na kręgle?- pyta zakłopotana, spoglądając w stronę pokoju Jane.

-Nie wiem, dam Ci znać.- wysiliłem się na uśmiech.

-Nie będzie mnie dziś do drugiej w nocy.- oświadcza Jeffrey wcinając się nam w rozmowę.

-Zajebiście.- mówię cicho pod nosem.

-Coś ty powiedział? - podchodzi do mnie widocznie urażony moim komentarzem.

-Że cieszę się, że nie będę musiał widzieć twojej pieprzonej mordy i tego, jak walisz sobie konia na górze.- walę bezwstydnie, patrząc prosto w jego twarz. Mężczyzna rozszerza mocno oczy i oblizuje nerwowo usta. Bez słowa odwraca się i wchodzi do holu, mamrocząc, że później wróci. Zabiera telefon z półki i wychodzi na zewnątrz.

Aleks wzdycha głęboko, kręcąc głową. Zabiera tackę z jedzeniem i jakimś sokiem, podchodząc do pokoju nowej. Prychając nalałem sobie wody do szklanki.

-Skarbie, musisz coś zjeść. Z tego co wiem, nie jesz już czwarty dzień.- słyszę cichy głos blondynki. Odstawiam kubek i kieruję się na schody. Spoglądam ostatni raz w stronę kobiety i widzę jak stawia zrezygnowana tackę na podłodze blisko ściany. Kręcę zrezygnowany głową, następnie udaję się do mojego pokoju, by pograć na gitarze.

Czas leci mi cholernie wolno. Zdenerwowany tym, że dwie i pół godziny siedzę nad jedną kartką, rzucam instrument na dywan, wiedząc, że już niczego dziś nie wymyślę. Zamykam oczy, pogrążając się w śnie.

Wzdycham głęboko, kiedy Martini krzyczy na mnie już 20 minut, żebym "wziął wstał". Podnoszę się do pozycji siedzącej piorunując wzrokiem 13-latkę. Tak, niestety nawet dzieci w tym wieku trafiają tutaj, choć ja nie byłem lepszy.

-Wreszcie.- wzdycha teatralnie - chodź, pomożesz mi znieść torby.- uśmiecha się lekko, zachęcając ruchem ręki bym poszedł za nią.

Cieszę się jak diabli, że ktoś chce się nią zająć. Jakaś rodzina. Patrzyłem jak męczy się tutaj ponad rok i czuję wewnętrzne ciepło, kiedy widzę ją taką odmienioną, skaczącą z radości. Wczoraj opowiadała mi o tym jak to wspaniale będzie usiąść na ciepłej kanapie, zjeść domowej roboty ziemniaki ze schabowym i przytulić się do kogoś, kto nie chce się ciebie pozbyć. Nie mam jej tego za złe, jest w końcu młoda i na prawdę cieszę się jej szczęściem. Mimo to, w środku jestem trochę zazdrosny.

Wyszedłem na korytarz, przechodząc do pokoju nastolatki i zabierając torby, rozejrzałem się po pustym już pokoju.

Będzie mi jej brakować.

Spiąłem mięśnie, kręcąc głową ze smutnym uśmiechem na twarzy. Zszedłem na dół, by podać torby Tobiaszowi- jej przyszłemu opiekunowi prawnemu. Facet wydaję się być w porządku, ale gadałem z nim może ze dwa razy.

-Chodź tu mała bestio.- przyciągam do siebie blondyneczkę, która wtula się w mój tors.

-Boże, będę tęskniła za tobą.- szepcze w moją bluzę pociągając nosem.

-Hej, będę pisał. - zapewniam ją, głaszcząc czubek jej głowy. -Nie klnij za mało. Kradnij. Nie bądź miła i pyskuj. A za chłopakami to się oglądaj, jasne?- odklejam ją od siebie delikatnie i patrzę na jej zapłakaną buźkę z dołu.

-Jakieś jeszcze wymagania?- śmieje się patrząc mi w oczy.

-Po prostu bądź szczęśliwa.- całuję ją w czoło. Uśmiecha się jeszcze szerzej, następnie żegna się z pozostałą dwójką domowników i Aleks, po czym wybiega radosna na zewnątrz, wskakując do samochodu.

Poprawił mi się humor, więc zdecydowałem, że jednak pójdę na kręgle z Maksem. Zabrałem potrzebne rzeczy, chwyciłem kurtkę i wyszedłem razem z domownikiem z budynku.

~~~~3h poźniej.~~~~

Wróciłem zmęczony do mojego, hm, domu po 17:00. W oczy rzuciła mi się ta sama tacka, która leży przy wejściu do pokoju brunetki od rana.

Ona na prawdę nie będzie jadła? A z resztą, co mnie to obchodzi.

Mój pejdżer pigał, co znaczyło, że muszę iść na cholerną rozmowę z psychologiem. Nie rozbierałem się, jedynie chwyciłem paczkę chipsów i wyszedłem na tyły budynku, prosto do Pana Stevena.

Znów, wróciłem po dwóch godzinach, a miała być jedna. On mi zadaje coraz więcej pytań, a ja coraz częściej zastanawiam się nad ich odpowiedzią poza murami Centrum.

Zawieszałem właśnie kurtkę na wieszaku, a drzwi obok mnie się otworzyły. Wybiegła z nich Jane z całą zakrwawioną ręką, od czubków palców po łokieć. Trzymała się kurczowo twarzy, co znaczyło, że pewnie ma krwotok. Podeszła pod zlew w kuchni, zaczynając zmywać wszystko z siebie, gibiąc się lekko na boki. Oparłem się o framugę, obserwując jej poczynania. Chciałem na nią jeszcze trochę popatrzeć, ale mój rozsądek mnie obudził, kiedy widziałem, że leci twarzą na płytki. Podbiegłem do niej szybko, łapiąc ją i chroniąc tym samym od upadku.

-A widzisz, było zjeść te ciastka.- jęknąłem bardziej do siebie patrząc na nią, bo ona była już nieprzytomna. Podniosłem dziewczynę i skierowałem się do pielęgniarek. Tam się nią zajęli, a ja wykończony dzisiejszym dniem po prostu skierowałem się do sypialni i rzuciłem się na łóżko zasypiając.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz