7

164K 8.2K 5.4K
                                    




EMMA

— Na jak długo wyjeżdżacie? — pytam, biorąc szklankę z wodą do ręki. Pierwszy dzień w szkole upłynął na licznych przepychankach z Alexem. I tych słownych i fizycznych ale, szczerze mówiąc, nawet nie było tak źle. Starałam się, jak tylko mogłam, chodzić z nim na kompromisy, co chyba docenił, bo sam, pod koniec dnia, był nawet znośny.

— Wszystko zależy od tego jak szybko przebiegnie transakcja ojca. — tłumaczy mi mama krojąc ogórka. Tata często znika na parę dni jeżdżąc po kraju i odkupując w imieniu miejscowego muzeum różne dzieła sztuki, a następnie dostarcza je do niego.

Kiwam głową nie rozumiejąc jednak czemu tym razem jedzie również z matką. Ale nie protestuję. Lubię mieć mieszkanie tylko i wyłącznie dla siebie.

— Mam nadzieje, że nie dostanę w trakcie podróży telefonu od pani Morgan. — czuję jej spojrzenie na sobie. — Proszę cię, zachowuj się.

Zbywam jej słowa machnięciem ręki.

— To on niech się lepiej zachowuję.

Mama przekręca oczami ale nie komentuje moich słów. Reszta dnia mija mi raczej zwyczajnie. Zjadam obiad, pomagam mamie spakować najważniejsze rzeczy, a następnie udaję się do pokoju żeby trochę się pouczyć. W tym miesiącu nie będę miała na żadnym sprawdzianie mózgu Mii więc będę musiała włożyć trochę więcej pracy w przygotowywanie się do zajęć. Co, oczywiście, jest kolejnym minusem całej tej sytuacji. Skłamałabym gdybym powiedziała, że nauka przychodzi mi łatwo.

Bo obecnie wykonując po raz kolejny zadanie z matmy wychodzi mi wynik z kosmosu. Kto w ogóle wymyślił zadania z prawdopodobieństwem? Po co mi to do życia? Zirytowana zamykam zeszyt i spoglądam na telefon. Jezus, dochodzi już prawie dziesiąta, a ja nawet jeszcze się nie wykąpałam, nie wspominając już o mojej wieczornej rutynie.

Szybko piszę wiadomość do Maxa czy ma może już zrobione zadania z matmy na jutro, a kiedy w odpowiedzi dostaję od niego pytanie ''co było, kurwa, zadane'' przekręcam oczami i tym razem zwracam się do Mii. Przerywam jednak stukanie palcami w ekran kiedy z dołu dochodzi do mnie głośny dźwięk tłuczonego szkła. Siadam na baczność, a puls nienaturalnie szybko mi przyspiesza. Nie byłoby w tym nic aż tak niepokojącego gdyby nie fakt, że rodzice wyszli z domu jakąś dobrą godzinę temu.

Przez to, że nie mamy żadnego pupila to nawet nie mogę sobie wmówić, że to jego sprawka. Przełykam gulę, która, niemal od razu, pojawiła mi się w gardle i sięgam po lusterko stojące na moim biurku.

Lepsza taka broń niż żadna.

Z absolutną świadomością tego, że daje mi ono jedynie złudne poczucie minimalnego bezpieczeństwa podchodzę do drzwi i przez moment nasłuchuje. Kiedy przez dłuższy czas do moich uszu nie dochodzi żaden alarmujący dźwięk zbieram się na odwagę i wychodzę powoli z pokoju. Krzywię się na delikatne skrzypienie schodów pod moimi stopami. Czy ja już wspominałam, że horrory lubię jedynie oglądać? Nigdy nie planowałam w żadnym zagrać. A jak na ironię losu mam wrażenie, że jedynie ten gatunek filmowy pasuje obecnie do mojego życia.

Zaciskam dłonie mocniej na lusterku, przybliżam się jak najbliżej ściany i wyglądam zza zakrętu żeby móc dostrzec skrawek salonu. Przez moment ponownie wytężam słuch próbując wyłapać jakikolwiek alarmujący dźwięk. Kiedy przez dłuższą chwilę nie słyszę nawet najmniejszego szelestu wreszcie zbieram się na odwagę i wchodzę do ciemnego pokoju. Rozglądam się, jednocześnie mrużąc oczy żeby jak najszybciej przyzwyczaiły się one do panującego mroku. Kiedy dostrzegam w rogu salonu ciemny cień z moich ust wychodzi najbardziej żałosny pisk wszechświata, a ja mimowolnie drgam. W trybie natychmiastowym podbiegam do miejsca gdzie powinien znajdować się włącznik do światła i macam chaotycznie po ścianie ręką w jego poszukiwaniu.

Forever hate YouWhere stories live. Discover now