Rozdział 12

136 10 0
                                    

*Ada*

Pisałam sobie z Gregorem prawie całą drogę. Gdy dojeżdżaliśmy do Poznania on wsiadł w samolot do domu. Jest lepiej. Dużo lepiej pomiędzy nami. Z Łukaszem będę mieszkać jeszcze po zgrupowaniu, bo Kuba się uparł, że mam zostać jeszcze w Niemczech. Ten jego upór. Taki sam jak mój, widać że to rodzina. Odblokowałam mojego smartfona, lecz po minucie rozległ się dźwięk oznaczający przychodzące połączenie. Myślałam, że to Maciek, ale się myliłam. To pierdolona perfekcja Krychowiak. Tak mówiła ma niego jego była dziewczyna Celia.
- Dzień dobry tu zakład pogrzebowy To Już dzwonimy w sprawie.. mówił lecz ja prychnęłam śmiechem.
- Grzesiek wiem, że to Ty. Powiedziałam przez śmiech, który zaczął już powoli mnie dusić.
- Kurwa znowu nie włączyłem zastrzeżonego. Powiedział zdenerwowanym głosem.
- Oj Krychowiak, Krychowiak.
- Oj Adzia, Adzia. Powtórzył moja czynność lecz zaraz kontynuował- Kiedy będziecie? Zapytał. To on wiedział, że przyjadę? Skąd?
- Kto Ci powiedział? Zapytałam.
- A jak myślisz? Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Zgaduje. Peszkin z Grosikiem?
- Strzał w 10 mała. Powiedział do mnie i zaniósł się śmiechem.
- Krysia czy z tobą jest coś nie tak? Ciągle się śmiejesz.
- Ze mną wszystko okej. Ale mniejsza.. o której będziecie?
- Za jakieś półtora godziny.
- To czekam, muszę cię wytulić porządnie.
- Spoko spoko Grzesiek.
- Potrzebuję psychologa, polecisz mi jakiegoś idealnego? Zapytał na co się uśmiechnęłam.
- Znam taką Adę, ale nie wiem czy będzie odpowiednia. Co o tym myślisz? Zapytałam jakbym nie wiedziała co on zaraz odpowie.
- Będzie idealna. Idę do niej pierwszy. Ale teraz muszę spadać zająć łóżko, bo Wojtek zaraz przyjedzie i zajmie mi wygodniejsze.
Przewróciłam oczami i odpowiedziałam
- Jesteście jak dzieci.
- Nie mów tak, bo się obraże.
Za jego wypowiedź zaśmiałam się, a on się rozłączył. Normalnie duże dziecko.
- Uważaj lepiej, bo Gregor będzie o naszego śmieszka zazdrosny. Skwitował Kuba.
- Dobrze tatusiu. Powiedziałam i zaśmiałam się, a od razu po mnie zrobił to samo Łukasz. Na ostatnie 100 kilometrów udało mi się zasnąć, lecz żaden z panów nie obudził mnie gdy byliśmy na miejscu. Obudziło mnie dopiero szarpnięcie. Wojtek z Grzesiem wynosili mnie z samochodu. Zaczęłam piszczeć i wołać o pomoc, ale to nic nie dało.

***

Gdy znalazłam się już w pokoju zawitał u mnie pan Boniek.
- Dzień dobry. Powiedziałam rozpromieniona.
- Witaj z powrotem Adrianno. Powiedział i przytulił mnie mocno.
- Ja też się cieszę.
Oddał mi akcesoria służbowe, których używałam zanim zrezygnowałam. Może wiedzieli, że wrócę? Mniejsza z tym. Byłam szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.
- Niech ci znowu służą. Powiedział jedynie i wyszedł.
Dostałam jeszcze telefon służbowy i aparat, bo miałam się z Łukaszem zająć filmikami na stronkę i Youtube. Wyszłam na korytarz w poszukiwaniu właśnie Wiśniowskiego, gdy się z nim zderzyłam.
- Ada? Zapytał zdziwiony. Czyżby nic nie wiedział?
- Nie krasnoludek. Zaśmiałam się na głos. - Pewnie że to ja. Spojrzał na mnie jeszcze raz i zamknął w szczelnym uścisku.
- Ej, uważaj bo Anka będzie zazdrosna. Powiedziałam po czym ścisnął mnie jeszcze mocniej. Cały Wiśnia.
- Nie będzie, bo sama chciała cię przecież na świadka na naszym ślubie. Przypomniał. Posmutniałam, bo właśnie tam poznałam Tomka, ale przestałam o tym myśleć i się odezwałam:
- Będę z Tobą pracować stary.
- Powiedzieli mi, że z jakąś dziewczyną, ale nie że z tobą. Odpowiedział.
- Teraz już wiesz z kim znowu będziesz marnował sobie życie.
- Marnował? Chyba śnisz. To ty sobie ze mną resztę nerwów zepsujesz, bo widzę, że skoczkowie jeszcze tego nie zrobili. Gratuluje pracy młoda.
- A dziękuję Stary. Zaśmiałam się z niego.
- Zapamiętam to sobie. A teraz chodź na kolacje. Nie możemy pozwolić, żebyś była głodna, bo przecież Maciek by nas zamordował z zimną krwią.
Zaśmiałam się lekko i ruszyłam za nim w znajomym już nam od 2 lat kierunku. 25 lat i taka praca. Marzenie każdej młodej dziewczyny.

*Kuba*

Wychodziłem z pokoju, gdy zauważyłem Adę z Wiśnią. Gdyby widział to Schlierenzauer, już by miał w ryj. Ma przyjechać na zgrupowanie za dwa dni, bo mamy ustalić wszystko w sprawie fundacji. Tylko Ada nic nie wie. Nawet jej nie powiem, bo będzie planować randkę z nim, a tak to zrobi jej niespodziankę. Zadzwonił mój telefon. O wilku mowa. Towarzystwo przyjaciół zamierzało w moją stronę gdy odebrałem.
- Dzień Dobry Gregor. Powiedziałem po niemiecku, a Ada spojrzała na mnie pytająco, na co machnąłem ręką.
- Cześć. Przyjadę już jutro, bo muszę być w Obersdorfie za tydzień.
- Eee.. No dobra. Tylko Zmień sobie rezerwacje, bo ja lecę na kolacje.
- Już to zrobiłem, jak tam Adusia? Zapytał. Serio mu musi na niej zależeć.
- Dobrze, właśnie szła na kolacje z kolegą. Ups, złe sformułowanie.
- Kolegą? Kim on jest? Powiedział zły.
- Źle to powiedziałem, szła na stołówkę z klubowym kolegą rozmawiając.
- Super. Odpowiedział sfrustrowany.
- Ale gdy usłyszała twoje imię od razu spojrzała w moją stronę. Myślę, że jej zależy na Tobie.
- Serio gadasz? W jego głosie było słychać, że złagodniał.
- Serio. Dobra kończę bo idzie w moją stronę. Cześć młody.
- Do jutra. Powiedział po czym się rozłączyłem.
Chciałem iść z nią prosto na stołówkę, lecz nie chciała mnie wpuścić.
- Teraz śpiewaj.
- Przez te oczy te oczy zielone.. zacząłem, na co Grosik kontynuował ciągnąć dalej. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:
- Nie o to chodzi, co gadał Gregor?
- Nic szczególnego. Mam ci przekazać, że za tydzień jedzie do Obersdorfu. Lekko ją okłamałem, czego nie mam w zwyczaju, ale to dla dobra sprawy.
- Spoko. Idziesz jeść czy śpiewasz z Kamilem Zenka?
-Idę idę. Zaśmiałem się i ruszyłem w stronę naszego stałego stolika do którego uczęszczał Piszczek, Fabiański, Glik, Grosik, Peszko, Lewandowski i zawsze jeszcze Milik, ale po jego kontuzji siedzi z nami Teodorczyk i oczywiście ja z Adą. Od kiedy odeszła nikt nie odważył się zająć jej miejsca. Zasiedliśmy do kolacji na którą Tomek serwował dzisiaj kanapki i zupę mleczną. Uwielbiam ją tak samo jak i moja kochana Kuzynka.
- Fuu.. znowu ta zupa? Odezwał się Glik - za co młoda zmierzyła go wzrokiem i odezwała się.
- Jeżeli nie chcesz nie jedz. Zrobiła pauzę po czym dodała - albo ja oddam ci moje kanapki, a ty mi zupę.
- Stoi. Odpowiedział i wymienili się talerzami. Gdy w końcu wszyscy się najedli Trener Nawałka zaczął swoje oficjalne powitanie i przedstawienie Ady po raz drugi. Co z tego, że każdy ją już znał musiał zrobić to ponownie, bo chłopcy się domagali.
- Powitajmy w naszym gronie ponownie naszą Adriannę Błaszczykowską, terapeutę, psychologa, a także najlepszego przyjaciela.
Każdy gwizdał lub klaskał. Jak to zawsze gdy była z nami. Widać było, że jest w wyśmienitym humorze. Ciekawe dlaczego. Może przez to, że jest wśród przyjaciół? Mówiła mi, że się cieszy z powrotu, ale nie wiedziałem, że aż tak. Cieszę się jej szczęściem. Lubię ją taką ciągle uśmiechniętą. Najlepszy widok świata to osoba, która znaczy dla ciebie, aż tak wiele chociaż jest Twoją rodziną jest dla ciebie także najlepszym przyjacielem. Nie mam ich za wielu, większość z nich jest tutaj. W Polsce, bo znają mnie od zawsze. Od małego i się ode mnie nie odwrócili. Szczerze nienawidzę dwulicowości u ludzi.
- Błaszczu bo cię porwą. Odezwał się jeden z Kamilów.
- Sorki, zamyśliłem się. Odpowiedziałem mu na co posłał mi szczery uśmiech.
Znajdowałem się w miejscu, gdzie czułem, że to mój dom. Moi przyjaciele i moja pasja w której się spełniam zawodowo.
Wychodziliśmy ze stołówki, gdy ktoś kazał mi zaczekać. To trener.
- Kuba cieszę się, że namówiłeś ja do powrotu.
- Co? Nie namawiałem jej. Sama chciała wrócić. Na moją odpowiedź rozpromienił się i powiedział:
- Super. Brakowało w naszym gronie kogoś, takiego jak ona. Zgodziłem się z nim. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i udałem się do mojego pokoju. Wykapany wpełzłem do łóżka i zasnąłem.

Zaufaj mi ~ SchlierenzauerTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang