ROZDZIAŁ 17.

2.2K 198 124
                                    




W przeddzień balu maturalnego Domena sam zainteresowany był u jakiegoś kolegi (gdzie zapewne odpowiadał na miliard pytań o mnie, hehehe), Pero poszedł w odwiedziny do Laniska, Cene zamknął się w swoim pokoju ze słuchawkami na uszach i uczył się jakiegoś przedmiotu o przerażającej nazwie, a ja kolejny raz zostałam opiekunką do dzieci, pozostawiona sama sobie z Niką i Emą.

Ale nie narzekałam, bo dwie małe Prevcówny, pomimo naszej dość krótkiej znajomości już były wysoko na liście moich ulubionych ludzi na świecie. Usmażyłyśmy razem tonę pancakes i zrobiłyśmy kakao z piankami. Zaniosłyśmy talerz naleśników i kubek kakao Cene, żeby mu się milej uczyło, a potem udałyśmy się do najfajniejszego miejsca w tym domu, czyli ogromnej łazienki.

Rozłożyłyśmy się na podgrzewanych kafelkach, jadłyśmy i plotkowałyśmy. O tym, jak raz zginęła Kryształowa Kula Petera, o tym, jak zrobiły sobie ze złotego orła za Turniej Czterech Skoczni stojak na naszyjniki, o tym, że Nice podoba się jeden chłopak z klubu, ale zwraca na nią uwagę tylko wtedy, kiedy odbierają ją bracia...

- Puść go w cholerę - udzieliłam jej najlepszej rady - Nie jest warty nosić twoich nart.

- Miałaś kiedyś chłopaka? - zapytała mnie.

- Miałam.

- Kochałaś go?

- Byłam nim zauroczona, to na pewno - odpowiedziałam po chwili zawahania.

- Dlaczego nie jesteś już z nim?

- We mnie najbardziej lubił mojego brata. A potem wybrał inną - wzruszyłam ramionami.

- Frajer! - powiedziała Ema z oburzeniem, wdrapując mi się na kolana.

- A nasz brat? - uśmiechnęła się chytrze Nika.

- Który konkretnie?

- Przecież wiesz, że mi chodzi o Domena.

Czując na jak grząski grunt wchodzimy, zaczęłam malować sobie paznokcie, co wymagało ode mnie dużej precyzji, a więc i skupienia i ciszy, a Nika taktownie nie ciągnęła tematu.

Po pewnym czasie stwierdziłam, że Ema zasnęła mi na kolanach, a i głowa siedzącej obok Niki ciąży mi na ramieniu. Pogłaskałam ciemne włoski młodszej z dziewczynek i nagle moje myśli odbiegły podejrzanie daleko od buteleczki czerwonego lakieru do paznokci. Zdałam sobie sprawę, że chyba moim największym marzeniem jest bycie mamą.

Czytać dzieciom bajki na dobranoc, odrabiać z nimi lekcje, robić z nimi frytki, po prostu słuchać miarowych oddechów śpiących małych ludzi, pokazać im jak sobie radzić w tym całym popieprzonym świecie (czyli rodzicem jeszcze nie mogę być, bo sama tego nie wiem). Nie spodziewaliście się tego po mnie, co?

Z zamyślenia wyrwało mnie trzaśnięcie drzwi wejściowych, obwieszczające powrót któregoś z Prevców. Chwilę później w drzwiach łazienki pojawił się Domen. Uśmiechnął się na nasz widok, po czym podszedł i wziął na ręce śpiącą Nikę.

- Chodź, położymy je spać - powiedział, głaszcząc siostrę po głowie.

Pokiwałam głową, wzięłam na ręce Emę i w ślad za Domenem udałam się do pokoju dziewczynek. Ułożyliśmy je w łóżkach, przykryliśmy kołderkami i pocałowaliśmy w czółka na dobranoc. Jeśli ktoś już ma cukrzycę, to za diabetologa płaci z własnej kieszeni, ja jestem tylko biedną nawet nie studentką.

Następnego dnia, około piętnastej nadeszła pora na przygotowania. Wykąpałam się, umyłam i wysuszyłam włosy, a potem razem z dwoma podekscytowanymi bardziej ode mnie pomocnicami zamknęłyśmy się w moim pokoju.

Po prostu skacz, D.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz