7

4.6K 326 36
                                    

Długo zastanawiałam się nad odpowiednim strojem. Pomyślałam, że odpowiednio było by ubrać się w sukienkę, ale potem uznałam że to nie jest randka bym ubierała się tak dostojnie. Pewnie on też przyjdzie ubrany normalnie. Więc ubrałam czarne rurki do których wzięłam moje piękne żółte trampki oraz Czarno- czerwoną koszulę. Gdy była godzina bodajże za dziesięć trzecia, znowu się przebrałam, tylko tym razem zmieniłam koszulę, na granatową bluzę. Koszula wyjdzie zbyt snobistycznie! Usiadłam na łóżku i grzecznie czekałam na wyznaczoną porę. Czasami zastanawiałam się nad tym, co powiedzą ludzie gdy zobaczą mnie z mordercą, albo ktoś spojrzy na jego krwawy uśmiech i się przerazi, ale całe te reakcjie innych przeleciały mi koło uszu i nadal denerwowałam się tym spotkaniem. Czas się dłużył, a ja coraz częściej przybierałam dziwne pozy ułożenia na swoim łóżku.
   Nagle usłyszałam pukanie w moje okno, przez co zerwałam się czym prędzej na równe nogi. Jak się okazało, była to wiewiórk, która uciekła na mój widok.

– Kolejny uciekł...– mruknęłam.– Aż tak jestem straszna?

Spojrzałam do lustra, które miałam w swoim pokoju, oraz które z łatwością mogło mnie całą pomieścić. Przyglądałam się sobie przez dłuższy czas, przez który znajdowałam wszystkie wady w swoim ciele których nie widziałam przez ten cały czas! Nie mogę się nad sobą dąsać. Jeff zaraz przyjdzie.

Jednak nie przyszedł. To głupie, ale czekam na niego przez trzy godziny nie zmieniając nawet pozycji. W końcu jednak odpuściłam. Zaczęłam się rozbierać, biorąc także potrzebne rzeczy i poszłam sie umyć.
    W czasie tej czynności, miałam prawie przez cały czas zamknięte oczy. Dlaczego nie przyszedł...?
   Głośno westchnęłam, i po jakiś dwudziestu minutach wyszłam z łazienki. Założyłam swoje słuchawki puszczając jakąś pierwszą, lepszą piosenkę. Jednak mnie olał. Myślałam, że jako ktoś kto sam jest nie rozumiany, nie popełni takiego błędu jak bez podstawne ocenianie. Choć może nie przez to nie przyszedł. Może miał coś ważnego do zrobienia... Ale nie. Gdyby chciał, to by to odwołał. Powiedział komuś by powiedział mi zwykłe ,,Nie może przyjść" cokolwiek! Nie wierze  w to, że ktoś nie mógł. Zawsze jest wyjście. Chyba, że ktoś po prostu nie chce...

Przez następne dni, nie widziałam Jeff'a. Może i to lepiej? Cała moja empatia do niego minie i znowu będzie tak jak dawniej? Szczerze, to sama w to wądpie. W sumie nie wiem co mnie podkusiło by się z nim zadawać. Chyba brak kogokolwiek był tak straszny, że chciałam mieć kogoś bliskiego. Trzymać go jak najdłużej przy sobie i za wszelką cenę. Głupie? Nie. Właśnie to normalne. Każdy potrzebuje kontaktu. Czasami w akcie desperacji, zniżamy się do czyjegoś niskiego poziomu. Dajemy się zeszmacić, wyśmiać, zwyzywać by należeć do wybranej grupy społecznej. Ktoś może powiedzieć, że to nie dorzeczne, że lepsza jest samotność. Może to i racja. Lepiej być samotnym niż być ranionym. Ale tacy jesteśmy. Dajemy się ranić. Bo nikt nie chce być sam.
    Potrzebujemy drugiej osoby, dotyku czy słowa. Nie chcemy nie przespanych nocy, słuchając smutnych piosenek i myśląc czy czytając smutne rzeczy. Nie chcemy się tnąć czy sprawiać sobie bólu. Choć przez to, właśnie inni nas ranią. Jednak taka kolei rzeczy. My ranimy innych, a inni nas.
   
Jednak oczekiwałam po Jeffie czegoś... Innego. Nie tego, że mnie oleje. Chciałam przełamać przy nim swoją blokadę. Zdawało mi się, że przeżył zbyt dużo złego, że to sprawi, że mnie zrozumie. Był moim bohaterem. Kimś kto mnie bronił. Ale teraz muszę sama sobie radzić. Nawet jeśli wróci.

Zabójczy Żart - Jeff The Killer x ReaderWhere stories live. Discover now