4

6.5K 376 268
                                    

Od razu po szkole poszłam do mojego nowego opuszczonego domu. Nie chciałam tam chodzić ze względu na wspomnienia, ale właśnie te wspomnienia mnie tam najbardziej ciągną. I cisza... Głucha, martwa cisza. Nie ma tam nikogo kto mógł by mi w najmniejszym stopniu przeszkodzić. Samotność z czasem zaczęłam mi odpowiadać. Nie muszę rozmawiać z nikim o moich uczuciach czy o przemyśleniach. Jestem zdana na siebie i nikt nie może powiedzieć mi, że to źle bo nie ma nikogo obok mnie by to powiedzieć! Cudowne w pewnym sensie. Ale czasami zdarzają się te chwile słabości, nie powiem, że nie, bo zdarzają się dosyć często. Chciał być komuś powiedzieć o czymś co cie trapi ale... Nie masz tak właściwie komu, heh. Może dlatego mówię że samotność jest dobra. Nic poza nią mi nie dostało. Trochę szkoda...
    Ale jak mówiłam, poszłam do swojego azylu. Gdy już chciałam podłożyć coś by przedostać się na drugą stronę, zobaczyłam chłopaka podobnego, do mojego ,,wybawcy". Powinnam go przeprosić za to, że wykorzystałam go w taki sposób ale trochę się boje. Nie, nie boję - wstydzę. Nie rozmawiam tak często z ludźmi. Nie potrafię ich zaczepić w taki sposób jakbyśmy się znali od dawna. Nie jestem duszą towarzystwa, z ilością mnóstwa masek które przyodziewam na każde spotkanie. Jestem ponurą osobą, która nie lubi wszystkiego i każdego. Jestem hipokrytką, egoistką i najgorszą z możliwych osób, które można poznać. Nie martwię się o nikogo i niczego a na pewno nie o tego chłopaka. Martwię się tylko o siebie.
   Jednak nie mogłam tak po prostu odejść. Ukryłam się za drzewem i zaczęłam go po prostu obserwować. Na samym początku, wyszedł normalnie. Schował klucze do doniczki i bez problemu przeskoczył przez płot nawet nie patrząc czy ktoś to widział. Znowu miał bluzę w kolorze czerni i tego samego koloru jeansowe spodnie. Jedynym odróżniającym się kolorem w jego ubiorze, były krwisto czerwone buty. Samą jego twarz zasłaniał długi kaptur, który ukazywał jedynie jego kruczoczarne kosmyki.
   Nie będę mówić że zainteresowała mnie ta osoba, bo tak nie było. Normalnie bym nawet za nią nie poszła, gdyby nie sam fakt, że pomógł mi uciec. No i jego zamaskowana twarz. Nie wiem jakim cudem kaptur nie spadł mu przy przeskakiwaniu przez ogrodzenie. Hm, nie jest zbyt zimno, nie pada, a on sam nosi nakrycie głowy. Po co? Eh, sama się tego dowiem.





                                                                                         ~×~

Wszedłem z tamtego domu dosyć zdegustowany. Nic! Żadnych ludzi, nawet kota. Wczoraj myślałem, że ktoś tu jednak mieszka, ale okazała się ta dziewczyna włamywaczką. Chyba. Bo skąd wiedziała by gdzie są schowane klucze? Nie mniej, zdziwiłem się gdy okazało się, że to ta dziewczyna która mi uciekła. Może nawet o tym nie wie...

Tamtego wieczora szedłem sobie w spokoju po udanym dniu... Powiedzmy hobby. Idąc sobie przez chodnik usłyszałem chyba ,,uciekaj" ale nie pamiętał dokładnie. Nie powiem, aż podskoczyłem w miejscu gdy okazało się, że to było do mnie. Nigdy nikt nie widział mnie w roli 'ofiary' muszącej uciekać przed grupą idiotów. Odwróciłem się z uśmiechem zatapiając dłoń w kieszeni mojej bluzy. Akurat musiałem wsiąść czarną bluzę... Poszedłem w kierunku MOICH ofiar. Okazało się, że jest to grupka osób z którymi... Współpracuje. W czasie ich włamania ja zajmuję się mieszkańcami ich domu. Idealne by rozwijać moje sadystyczne zainteresowanie.
Jeden z gości chyba mnie nie rozpoznał i próbował mnie ugodzić nożem. Dosyć... Nieumiejętnie.

– Nie, nie, nie.– zaśmiałem się i wykręciłem mu nadgarstek.– To nie tak. Jeff cie nauczy.

Zdjąłem kaptur i przysunąłem się jak najbliżej by także mógł podziwiać moje piękno.
Niestety, nie potrafił go docenić i z przerażeniem odsunął się pod ścianę zapominając o bólu w ręce.

– Nie podoba ci się?– udałem zmartwionego.

– B-bardzo mi się podoba.– odpowiedział jak każda osoba w takiej sytuacji.

Zabójczy Żart - Jeff The Killer x ReaderWhere stories live. Discover now