Rozdział 2.

29 2 0
                                    

Czy ja umarłam?

Nie.

Czuję ból.

- Chyba się budzi. - usłyszałam męski głos.

- Zgłupiałeś? Przecież się nie rusza. - usłyszałam drugi, bardziej piskliwy.

Nie mogłam otworzyć oczu. Cała byłam odrętwiała. Po kilku próbach wreszcie się udało. Ostre światło raziło moje źrenice.

- Budzi się. - odezwał się trzeci głos. - Wołajcie Evana.

Evan. Coś mi mówi to imię. Ale nic nie mogę sobie przypomnieć.

- Gdzie ja jestem? - otworzyłam szeroko oczy i ujrzałam bruneta, szatyna i blondyna siedzących wokół mnie.

- W moim pokoju. - odezwał się blondyn. Dostrzegłam starszego od nich faceta, który właśnie wszedł do pomieszczenia.

- Witamy. - rozłożył ręce w powitalnym geście. - Jak się spało Pułkowniku? - zaśmiał się gardłowo.

- Kim jesteście? - zapytałam. Nie wiedziałam co się dzieje. Bałam się cholernie. Nie wyglądali przyjaźnie. Podejrzewam, że ten facet ma na imię Evan. Miał bliznę na poliku i zbliżał się powoli. Usiadł obok mojego łóżka.

- Żartujesz sobie? - zapytał mnie mężczyzna. - Przecież doskonale wiesz.

- Nie wiem. Nie wiem kim ja jestem... - właśnie. Kim jestem? Co ja tu robię? Kim oni do cholery są? Czułam jak nerwy przejmują nade mną kontrolę. - Kim ja jestem?! Kim Wy jesteście?! - zaczęłam wrzeszczeć.

- Liam! Hydroksyzyna! - usłyszałam i zobaczyłam jak szatyn podchodzi do mnie ze strzykawką. Nie mogłam zabrać ręki, miałam je przykute do łóżka. W lewej ręce dostrzegłam wenflon. Brunet wstrzyknął mi jakąś substancje, która momentalnie mnie uspokoiła.

- Chłopaki, mamy problem. Ona ma amnezje. - odezwał się najstarszy z nich.

Wstał, a szatyn zastąpił jego miejsce.

- Nazywasz się Leslie Cortez. Masz 20 lat. Urodziłaś się 17 sierpnia'97 roku w Puerto Rico, następnie w '98 musiałaś uciekać do Chicago, w '02 przeniosłaś się z rodzicami do Los Angeles, w którym mieszkasz do dziś. Twoi rodzice nie żyją od kiedy ukończyłaś 16 lat. Zginęli w wypadku samochodowym. Zaopiekował się Tobą Generał dywizji Ian Hops. Wstąpiłaś do wojska. Jesteś Pułkownikiem. Ian rok temu wysłał Cię jako kreta do Latin'ów. Najgroźniejszego gangu w LA. Tam byłaś prawą ręką Diego, szefa gangu. On się o wszystkim dowiedział i wygnał Cię. Biegłaś przez nasze lasy. Więc jeden z naszych uderzył Cię w głowę. To było dokładnie tydzień temu. Teraz jesteś tutaj. Witamy wśród Bloods'ów. - to co powiedział szatyn docierało do mnie powoli, a niektóre fakty zaczęły się ze sobą wiązać. Przypomniał mi się Manuel, który okazał mi łaskę.

- Leslie... - wyszeptałam. - Dlaczego tu jestem?

- Bo jesteś nam potrzebna. - wyjaśnił szatyn.

- Z tą amnezją? - prychnął surowo młodszy brunet.

- Zayn. Wiesz doskonale, że amnezja to najmniejszy problem. Kilka tygodni i wszystko sobie przypomni. - odezwał się Evan.

Podszedł do mnie i położył mi rękę na policzku. - A teraz śpij Słonce. - drugą ręką coś mi wstrzyknął.

Zasnęłam.

Bloods. Where stories live. Discover now