— Kiedyś się w końcu przyjaźniliście więc to wcale nie jest niemożliwe. — wzrusza ramionami. W między czasie z domu wybiega jakiś chłopak, a następnie puszcza pawia w pobliskich krzakach. — O Boże, to ulubione kwiaty mamy!

Moje kąciki ust lecą nieznacznie do góry.

— Spokojnie, Cruze. Nie słyszałeś, że wódka to najlepszy nawóz?

— Stul pysk, Alex! Jeśli coś im się stanie możesz być pewien, że moja matka nas zabije!

Unoszę brwi. Po pierwsze rodzicielka mojego przyjaciela jest jak Dante i nie skrzywdziłaby nawet muchy, a po drugie, nawet jeśli, to ja się nie zamierzam bawić w żadną odpowiedzialność zbiorową. Od razu powiadamiam o tym przyjaciela.

— Aha, więc bawisz się w ten sposób. — zwęża oczy. — W takim razie powiem jej, że to ty narzygałeś do jej kwiatków.

Zakłada ręce na piersi opierając się o tył ławki, a ja parskam śmiechem. Przez moment się jeszcze przekomarzamy żeby następnie stuknąć się kubkami z piwem i zagrać w wyzwanie który z nas szybciej wypije całość. Po takich dwóch kolejkach świat dosyć mocno wiruje mi w głowie, a ja zaczynam mieć trudności z utrzymaniu się w pozycji siedzącej. Kiedy Dante to zauważa od razu mi to wypomina, a ja w odpowiedzi szturcham go w bark, chyba lekko za mocno, bo ten zlatuje na trawę.

W momencie kiedy wreszcie zacząłem się dobrze bawić do moich uszu dochodzi głośne wołanie.

— Cross! — oho, tylko i wyłącznie jedna istota na tej ziemi wymawia moje nazwisko z taką intensywnością. Spoglądam w stronę drzwi od tarasu i od razu dostrzegam małą blondynkę. Nie wiem czy to ze względu na procenty, ale dopiero teraz zwracam uwagę na jej ubiór. Biały top na ramiączka idealnie podkreśla jej górne partie ciała które ewidentnie nie znają takiego słowa jak stanik. Nie trudno się domyślić, że Williams za nimi nie przepada biorąc pod uwagę jak rzadko je nosi co, na co dzień, dosyć mocno widać. Dżinsy które ma na sobie robią za to świetną robotę jeśli chodzi o jej dolne partie ciała.

Czasem trudno mi uwierzyć, że to ta sama, niegdyś patykowata, dziewczyna chodząca ze mną po drzewach. Zmieniła się w liceum. Wydoroślała. Zawsze lubiła być w centrum uwagi i to się nie zmieniło. Teraz jednak poświęcana jej uwaga jest zupełnie inna od tej kiedy byliśmy mali. Mogę nie znosić jej ognistego temperamentu i pyskatego języka, ale nie mogę udawać, że nie słyszę tego jak większość moich znajomych o niej gada. Męskich znajomych.

Oj tak, zdecydowanie nadal jest w centrum uwagi.

— Czego chcesz? — unoszę głowę do góry kiedy dziewczyna staje nade mną. Jej mina wyraża niepewność, o czym mówi mi jej maniakalne przegryzanie wargi. Jeśli nad tym w końcu nie zapanuje to coś czuję, że jej usta nie przeżyją czegoś takiego jak egzaminy pod koniec roku.

Jej brwi szybują do góry kiedy dostrzega Cruza leżącego dalej na trawie. Przez moment wygląda jakby chciała spytać jak mój przyjaciel się tam znalazł, ale ostatecznie chyba rezygnuję z tego pomysłu ponieważ wraca spojrzeniem w moja stronę.

— Możemy pogadać? — pyta. — Na osobności?

Tym razem to ja unoszę brwi w wyrazie konsternacji. Zwykle na tego typu wydarzeniach unikamy siebie jak ognia żeby nie psuć swoim zachowaniem zabawy innym. A biorąc pod uwagę, że mamy podobne grono znajomych mieliśmy już wiele okazji żeby się tej techniki nauczyć. Ona w salonie, to ja w kuchni. Ja w basenie, to ona w altanie. To taka niepisana zasada między naszą dwójką. Byliśmy dzisiaj raptem przez parę chwil razem w kuchni i tylko nieudolność Maxa uchroniła nas przed katastrofą.

Forever hate YouTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang