12#-Wejść w tryb wojownika

7 2 0
                                    

Odkąd trafiłam do obozu Łowców, czas nagle przyśpieszył. Czułam się, jak w najszybszej koleji świata. Nie miałam czasu, na to co sprawiało mi dotychczas przyjemność. Głównie, zajmowałam się doskonaleniem umiejętności walki. Uwielbiałam, rzucać kulami ognia i wody, we wszystkie strony. Z biegiem czasu, strzały trafiały coraz celniej do tarczy. W razie czego, mogłam położyć przeciwnika całą falą pocisków. Gorzej szło, z tworzeniem tarczy żywiołowej. Widziałam, jak władcy powietrza czy ziemi, potrafili niczym baletnice, kręcą wstążkami, potrafili tworzyć błyskawiczne pola siłowe. Poświęcałam tej umiejętności dużo uwagi. Mając przy sobie Tyrę, mogłam zrobić wszystko. Była troszeczkę, jak druga matka. Nikt nie zwracał na mnie takiej uwagi, jak ona. Czułam się zaszczycona, że jedna z największych Łowczyń, ta, której nie da się trafić, tak mnie uwielbiała. Była wymagająca, ale pocieszała mnie, przy każdej chwili bezradności. Sama, wydawała się nie do złamania. Silna, odważna i wytrwała. Zawsze taka chciałam być.

   — Robisz coraz większe postępy...— Powiedziała, pewnego słonecznego dnia. Jasno niebieskie niebo, odbijało się o taflę rzeki, na której brzegu siedziałyśmy. Piasek, robił się coraz bardziej gorący, jak czajnik, ogrzewający herbatę. W przeźroczystej, jak szklanka, wodzie, widać było bawiące się ze sobą węże jeziorne. Były bardzo małe, oraz niezbyt jadowite. Za to, mogłam na nie patrzeć godzinami.
   — Naprawdę?– Mruknęłam.
   — Tak. I wiesz co...? Nasz król, chce cię posłać pierwszy raz na front! — Przy tych słowach, oniemiałam z zachwytu. Jakaś tajemnicza siła, oderwała mnie od obserwowania zabawy istot morskich, i skupiła moje wytrzeszczone oczy, na Tyrze.
   — N-Naprawdę? Ja... To, znaczy! Jestem... Zaszczycona, i zachwycona, ale czy ja sobie poradzę?— Jąkałam się. Miałam stawić czoła tym, którzy próbują sterroryzować Kiranę. Chętnie bym im dokopała, ale bałam się, że zawiodę. Po szkoleniu w obozach, moje życie, było tylko drobnostką.
   — Będę z tobą. Razem z pozostałymi Łowcami, będziemy walczyć. Nie martw się, twoje umiejętności są naprawdę wielkie.— Odrzekła kobieta.
   — Dla ciebie to będzie bardzo łatwe, bo już byłaś na froncie... Jesteś bohaterką frontu!
   — Ale każdy od czegoś zaczyna...— Posłała mi oschły uśmiech, i wstała z ziemii. Miałam razem z oddziałem Łowców, strzedz granicy, pomiędzy lasem mroku, a stolicą Kirany. Wypatrywać wrogich wojsk. Byłam nie zwykle podekscytowana. Gdy wyruszyliśmy, całą gromadą Łowców, na front, dopiero wtedy dopadł mnie strach. Moją głowę, wypełniły pytania, i mimo że nikt we mnie nie trafił, czułam ból, we wszystkich częściach ciała. Jak wyglądał front? Niesamowicie. Myślałam, że taki krajobraz nie istnieje. W całej Kiranie, jest zachwycająco. Słońce, wydaje się nigdy nie zachodzić. Mawet nocą, gwiazdy mogą oświetlić całą drogę do domu. Trawy i drzewa, są piękniejsze, niż w najbradziej dziewiczej puszczy, na Ziemii. Ale tu, było jeszcze bardziej niezwykle. Jasne światło, przedzierające się przez koronę drzew, walczyło z ciemną częścią lasu.
— Zgaduję, że tu jest granica... — Mruknęłam, patrząc na cień.
— Będziemy tu patrolować, czy nikt nie nadchodzi.— Odrzekła Tyra
— A... Wojownicy mroku, nie mają innego przejścia? Tylko, przez ten mały skrawek lasu, mogą przejść do jasnej strony Kirany...?
— Mogą tylko tutaj. W innych miejscach, zdołaliśmy się odgrodzić.
— A... Ile będzie trwała nasza warta...?— zapytałam, czując że mogę się tu pożądnie nudzić.
— Pięć Nokamów...— Powiedziała. Odpowiedź mnie nie zadowoliła, ponieważ nie miałam pojęcia, ile oznaczają "nokamy". A prawie wszystko, co łączy mnie z cywilizacją, zostawiłam na Ziemii. Zapowiadała się długa warta...

Przycupnęłam sobie na ziemi, bawiąc się liśćmi. Zatęskniłam, za widokiem, uroczych, małych wężów wodnych, pływających w jeziorze, nie daleko obozowiska. Lecz przypomniałam sobie, dlaczego tu jestem. Nie przybyłam tu, dla zabawy. Tylko po to, żeby chronić ten kraj. Grupa Łowców, przede mną, wydawała się nie do złamania. Opierali się pokusom, siedzenia, opierania się o drzewo... Ciągle stali na bacznosć, jakby zaraz miało nadejść wojsko wroga. Nuda, zbierała swoje żniwo. W swojej ręce, wytworzyłam kulkę wody, którą zaczęłam się bawić, nadając jej różne kształty. Nie wiedziałam, że takie rzeczy, można robić z wodą. Wtedy, błogą ciszę, przerwała strzała, przecinająca powietrze, lecąca prosto na mnie. W osotatniej chwili, odskoczyłam na bok, a ta, wbiła się w drzewo. Wszyscy Łowcy, w jednej sekundzie, się wyprostowali, i robiegli się na swoje stanowiska. W oddali, zauważyłam równo, idący tłum, istot o fioletowych skórach. Aż mnie zemdliło... Ze strachu. Szybko zerwałam się z ziemi, i zaczęłam ciskać ogniem, w stronę grupy. Lecz oni, byli o wiele zwinniejsi, niż myślałam! Ciarki mnie przeszły, gdy zobaczyłam, jak się rozbiegli wszystkie strony, atakując Łowców. Tyra, błyskawicznie, powyjmowała strzały, i rozsyłała je w tępie niesamowitym. Nagle, prawie dostałam w głowę, wielką kulą czarnej energi. W porę się uchyliłam. Przede mną, stała grupa Wojowników, którzy zaczęli mnie otaczać.

— Ej! Czterech na jedną?! To nie fair!— Krzyknęłam. Zaczęłam jak opętana, strzelać kulami ognia. Ale niestety, trafiłam tylko w jednego przeciwnika. Reszta, zdołała się uchylić, i zaatakowała mnie z podwójną siłą. Musiałam stawać na rzęsach, żeby uniknąć strzałów. Sama probowałam trafić kogoś, ale nic z tego! Wtedy, zrozumiałam, że nawet jeżeli trafiałam do celu na tarczy, to i tak, nadal jestem słaba! Wskoczyłam na drzewo, i zaczęłam się wspinać, jak najszybciej. Ubranie, zaczęło się rozdzierać, i nasiąkać krwią, z ran. Wtedy, coś mnie trafiło w ramię, przeszywając bólem, całe ciało. Krzyknęłam, i spadłam z drzewa... Straciłam orientację w terenie, zamknęłam oczy, ciężko oddychając. Nie pamiętam, co się działo dalej...

Zemsta-Łowca (część pierwsza)Where stories live. Discover now