6#-Pierwsza walka

38 7 0
                                    

Usiadłam na zimnej podłodze. Już kilka tygodni, uczę się kontorlować swoją moc. Podobno, już nie długo opiszczę ten świat, i zostanę Łowcą. Czekając na Lerta, przeleciałam sobie notatki, z uleczania. Pamiętam, kiedy miałam uleczyć Akkassę. Była to dla mnie trauma. Nie wiedziałam co zrobić, a moc nie działała. Robiłam wszytsko zgodnie ze wzkazówkami, a nic się nie działo. Bałam się, że ona zginie. Ale zrozumiałam, że jeżeli pozbedę się paniki, i się uspokoję, wtedy mi wyjdzie. I faktycznie, wyszło! Byłam szczęśliwa, że wreszcie się nauczyłam. Stres, który przedtem czułam, zniknął jak śnieg na wiosnę. Mam nadzieję, że poradzę sobie w Kiranie. Mam wrażenie, że to trochę jak wysłanie na śmierć. Jestem tylko nastolatką. I mam zostać wysłana na bitwę. Nie wiem co mnie tam czeka. Może zginę w walce. Może się zaraże jakąś chorobą śmiertelną. A podobno wojsko śmierci wypuszcza takie wirusy na wolność, by zredukować ilość mieszkańców. Przecież Satr chce zawładnąć całym krajem, wybić wszytskich! Mimo, że nigdy tam nie byłam, że nie znam tych ludzi, muszę im pomóc. Wtedy, do sali wszedł Lert. Ukłoniłam się, jka miałam w zwyczaju. Ten, spojrzał na mnie z ukosa.

  — Nie musisz. Nie jesteś poddanym— Burknął. Wstałam i się ogarnęłam.— Słuchaj, masz już wiele umiejętności. Umiesz uzdrawiać, wykorzystywać moc, oddzielać ją od siebie. Znasz historię Kirany i rasy tam zamieszkałe. Ale to nie wystarczy. Jeszcze jedna, ważna umiejętność... Obrona i walka.
  — Czyli?— Trochę nie zrozumiałam. Myślałam, że już umiem wszystko.
  — Musisz się nauczyć tworzyć z nich pociski mocy, pożary i powodzie. To, bardzo ci pomoże w walce. Dziś, spróbujesz tego w praktyce.
  — Ej, ej, ej! Tak od razu? Nie znam zasad, nie wiem co zrobić i tak dalej!
  — Jesteś bystrą dziewczyną, więc chyba się domyślisz.— Lert, pomacał placami swoją bardzo długą, siwą brodę. Machnął ręką, a miejsce w którym byłam, zaczęło się zmieniać. Lert, zanikał, a ja znalazłam się po środku wielkiego, czarnego lasu. Zrozumiałam, że mój nauczyciel posiada moc naginania rzeczywistości. I przed chwilą, zmienił laboratorium w las wojowników mroku! W środku, było ciemno jak w czarnej dziurze. Miałam wrażenie, że wszystkie drzewa żyją, i są gotowe się na mnie rzucić. Liście, nie były ani zielone, ani czerwone. Były całe czarne, pokryte mchem, który również był czarny. Niebo nad lasem, było szarawo-niebieskie.
  — Kto chciałby mieszkać w czymś takim?— Powiedziałam sama do siebie. Po chwili, usłyszałam trzaski gałęzi. Ktoś się zbliżał! Skoczyłam na drzewo. Moje czarna bluza z kapturem, świetnie się dopasowała do czarnej kory drzewa. Czyniła mnie, niewidzialną. Na dole, zobaczyłam grupkę wojowników mroku. Szli w trzech rzędach, po trzy osoby. Dwie dziewczyny i siedmiu mężczyzn. Mieli złowrogie wyrazy twarzy, szczerzyli żółte zęby. Mężczyźni, mieli łyse głowy jak kolano, i mieli na niej jasno fioletowe tatuaże. Ich żółte oczy, świeciły w ciemności. Ze sobą, ciągnęli nie przytomnego człowieka! Chciałam przyjrzeć się sytuacji. Delikatnie, przesunęłam się w stronę gałęzi, bacznie obserwując wojsko mroku. Wtem, usłyszałam trzaśnięcie.
  O nie! Krzyczę w myślach. Zanim zdąrzyłam się czegoś złapać, gałąź pękła, z głośnym trzaskiem, a ja spadłam głową na runo leśne, tuż przed nogi fioletowych paskud. Ładnie się wpakowałam...
  — Człowiek! Brać ją!— Krzyknął męski, ostry głos. Zerwałam się z ziemi, i pobiegłam w stronę najbliższego drzewa. Wokół rąk fioletowych istot, zapaliły się czarne, świecące kule. Zaczęli we mnie strzelać, tymi kulami mrocznej energi. Unikałam strzałów, najlepiej jak mogłam. Musiałam stawać na rzęsach, by nic mi się nie stało. Pięknie! Cholera jasna, Lert wysłał mnie na śmierć! Ja nawet nie wiem, jak się bronić!
Byłam w totalnym bagnie. W środku ciemnego, złowieszczego lasu, zwiastującego moją śkierć. Miałam wrażenie, że drzewa zbliżają się do mnie. Przypomniały mi się słowa mojego mistrza
Jesteś bystrą dziewczyną, więc chyba się domyślisz.
Zrozumiałam, że w tych istotach, jest coś, co zdradza ich emocje. Ostrożnie, wystawiłam głowę zza drzewa i się przyjrzałam. Na pierwszy rzut oka, nie działo się nic nie zwykłego. Wokół dłoni, tworzyły się czarne powłoki, którymi można było rzucać do celu. Ale, zauważyłam coś ciekawego. TO uczucie, na ich twarzach. To, co czuli. Gniew! Chcieli mnie zniszczyć! To dawało im potęgę! No, jasne! A ponieważ, Łowcy są przeciwieństwem wojowników mroku... Muszę być... Współczująca!
Gdy o tym pomyślałam, wokół moich dłoni, pojawiły się lśniące, jasne promienie. Ciągle zmieniały kolor. Raz czerwony, raz niebieski. Symbolizowały ogień i wodę.
Drżąc, wyszłam zza drzewa, i stanęłam naprzeciwko wrogów. Byli tak zaskoczeni, że aż przestali strzelać. Powoli, wysunęłam rękę, zamachnęłam się, i postrzeliłam kulą ognia, całą grupę, widziałam jak płoną.
Nagle, las z powrotem zamkenił się w labolatorium Lerta, a on sam, stał przy drzwiach.
— Brawo, kolejny trening odchaczony. Ale wolniej nie można było?
– Jaa... Nie wiedziałam co robić!
— Łowcę, cechuje szybkie podejmowanie decyzji. Jesteś wolna, idz do domu...

___________________________________________________________________________
Obiecuję, że w następnym rozdziale, WRESZCIE ZACZNIE COŚ SIĘ DZIAĆ :)
Dziękuję, wszystkim, którzy nadal czytają :)

Zemsta-Łowca (część pierwsza)Where stories live. Discover now