Rozdział 5

1.3K 119 8
                                    

- Misaki! Rusz się!
- Jeszcze pięć minut...
Mama chyba czegoś nie rozumie. Po tak długiej przerwie i stracie kondycji, wysiłek wiążący się z kilku godzinną jazdą na łyżwach przez 3 dni jest dość duży. Bolało mnie wszytsko od góry do dołu.
- Wstawaj! - zerwała ze mnie kołdrę.
Objęłam się ramionami czując chłód.
- Otworzyłaś okno...?!
- Było strasznie duszno. No już, do łazienki.
- Może sama spróbujesz jeździć, co? - wstałam z łóżka wciąż mając zamknięte oczy - Jak narazie ty nic nie robisz tylko zmuszasz mnie do jazdy.
- Pomagam Kotori w czasie kiedy ty możesz korzystać z prestiżowego lodowiska. Jeszcze ci źle?
- Tak? Przyjechałaś tu po to by jej pomagać?
- Jak odzyskasz formę będziesz mogła odpocząć - powiedziała unikając odpowiedzi na pytanie.
- Nie jesteś moją trenerką, nie mów mi co mam robić.
Szybkim krokiem udałam się do łazienki, żeby się ogarnąć.
Nie spieszyłam się zbytnio, ale o dziwo mama sie chyba poddała i przestała mnie poganiać.
Przy śniadaniu zadzwoniła do mnie Koharu. Korzystając z okazji, że mama nie mogła zdecydować sie co nabrać na talerz, odebrałam telefon.
- Misaaakiii!
- Kooharuuu - przedrzeźniłam ją ze śmiechem - Co tam?
- Jak to co tam? Czemu nie dzwonisz? - powiedziała, a ja w tej chwili byłam pewna, że wydęła policzki i zrobiła obrażoną minę.
- Jestem trochę zajęta...Do domu wracam późno i zmęczona jak jeszcze nigdy w życiu...
- To znaczy, ze dużo jeździsz!
- No można tak powiedzieć... Wszystko mnie boli.
- Weź nie narzekaj! Opowiadaj lepiej jak tam u ciebie!
- Fajnie... Dowiedziałam się czegoś, co może cię zainteresować.
- Hm?
- Victor Nikiforov trenuje na tym samym lodowisku co ja - powiedziałam przesadzonym tonem.
- Żartujesz?! - pisnęła głośno z zachwytu - Widziałaś go już? Pewnie w realu wygląda jeszcze lepiej na żywo! Może cię trochę po trenuje! Misaki ja też chce do Rosji!
- Spokojnie. Jeszcze go nie widziałam. A co do treningu to raczej wątpię czy ciocia ma aż takie wpływy. Ale powiedziała, że załatwi spotkanie.
- Co?!?!? Niemożliwe!!!
- No.
- Czemu mówisz to tak obojętnym głosem?! Ja bym oddała wszystko, żeby go spotkać! Niech  cię Misaki! Czemu to nie ja pojechałam do Rosji, co?
Parsknęłam śmiechem. Uwielbiałam wywody i monologi Koharu, nie wiem czemu, ale zawsze mnie rozśmieszają.
- Ej, ej Misaki! Pamiętasz o tym autografie?
- No jasne.
Znów wydała z siebie przeciągły pisk.
- Przytuliłabym cie teraz, mocniej niż zwykle!
- Jeszcze mocniej? - udałam przerażenie.
- Żebyś wiedziała! Tęsknię za tobą...
- Ja za tobą też.

Na zewnątrz wiało tak mocno, że żeby zamknąć drzwi musiałam siłować się z nimi dobre parę minut.
Gdy tylko weszłyśmy, ciocia podbiegła zdyszana.
-Co tak późno?
-Zapytaj Misaki - założyła ręce mama.
S

chowałam nos w szaliku i powstrzymałam się od komentarza.
- Czy dzisiaj też mam ci pomóc? - spytała mama.
- Tak! Proszę! Parę pracowników zachorowało! Załatwiłam już z kierownikiem wszytskie sprawy i powiedział, że jak najbardziej możesz pomóc.
- Oczywiście, już biorę się do roboty - wzięła od cioci przepustkę i poszła...właściwe nie wiem dokąd.
- Misaki! Akurat dziś musiałaś się spóźnić?
- Przepraszam...Wszytsko mnie boli - powtórzyła setny już chyba dzisiaj raz.
- No cóż... Dzisiaj i tak za długo nie pojeździsz.
- Czemu?
- Masz jakąś godzinę. Później wszyscy mniej doświadczeni łyżwiarze muszą opuścić lodowisko.
- Dlaczego?
Ciocia rozejrzała się tak jakby chciała sprawdzić czy nikt nas nie słucha i pochyliła się.
- Victor będzie tu ćwiczył - szepnęła.
- Victor?!
Przyłożyła palec do ust.
- Nie tak głośno. Nie chcemy żeby ktoś się dowiedział. Chociaż już i tak pewnie wiedzą tłumy...- przewróciła oczami ciocia pokazując mi na telefonie wpis Victora na Instagramie, mówiący o tym, że będzie dziś tu jeździł.
- Pfff, on tak na poważnie? - spojrzałam na jego rozpromienioną twarz i trochę dziecięca minę.
- Taki właśnie jest Victor. Poważny robi się dopiero na lodzie.
No proszę, proszę. Czyli prawdziwy Victor Nikiforov to nie tylko ten od jazdy figurowej, którego znam. Koharu pewnie obserwuję go na Instagramie. W takim razie nie jest to dziwne, że tak go polubiła. Chyba są trochę podobni...
- Leć już Misaki. Potem przejdziemy na inne lodowisko i pojeździmy na spokojnie.
Kiwnęłam głową i potruchtałam na halę. Szybko zawiązałam łyżwy i weszłam na lód.
Odpychałam się raz na jakiś czas i swobodnie sunęłam po lodzie. Na nic innego nie miałam siły. Z daleka wypatrzyłam zielonookiego, który jak zwykle reprezentował wysoki poziom.
W sumie to taka powolna jazda i patrzenie na niego były całkiem fajnym zajęciem. Nie mam pojęcia ile czasu minęło, ale ludzie zaczęli schodzić z lodowiska i zdałam sobie sprawę, że to już czas.
Jednak on i gromadka łyżwiarzy zostali, dalej jeżdżąc. To pewnie ci doświadczeni, którzy nie będą przeszkadzać Victorowi.
Usiadłam na ławce i nałożyłam buty na obolałe stopy. Nie miałam ochoty się podnosić. Mogłabym tu jeszcze zostać i cały dzień patrzeć jak on i Victor jeżdżą.
Jednak obiecałam cioci, że wrócę i przeniesiemy się na inne lodowisko.
Stanęłam obok wypożyczalni łyżw, widząc sporą kolejkę.
- Misaki! - krzyknęła ciocia do mnie podbiegając - Całe szczęście, że jesteś. Gdybyś przyszła później mogłybyśmy mieć problem.
- Przepraszam, chciałabym pożyczyć łyżwy - odezwała się po angielsku pani przy ladzie, widząc ciocie w bluzie charakterystycznej dla pracowników.
- Which size? - spytała ciocia niemalże przeskakując przez furtkę do wypożyczalni.
Widać było, że była w niemałym pośpiechu. Pracownicy zachorowali, jest pełno ludzi i to pewnie przez to, że Victor przyjeżdża.
Do kolejki dołączały coraz to nowe osoby, a ciocia się nie wyrabiała.
- Misaki, błagam pomóż! - złożyła ręce w geście prośby i schyliła głowę - Muszę iść na kasę!
- Mam poprostu dawać łyżwy i numerki, tak...?
- Dokładnie!
- No dobrze...
- спасибо! (Spasiba) - krzyknęła uradowana i pobiegła do kasy.
Przełknęłam ślinę i stanęłam za ladą, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że większość z tych ludzi mówi po rosyjsku.
Ale jeśli nie dam sobie rady, ciocia może mieć przeze mnie problemy, a to ostatnie czego bym chciała.
Ocknęłam się kiedy jakaś wytapetowana pani uderzyła ręka w ladę.
- Can you speak english please? - spytałam z moim fatalnym akcentem.
- Of course I can - prychnęła, a następnie podała rozmiary dla siebie i jej synka.
Poczułam się nieco pewniej i obsłużyłam resztę klientów, w miarę moich możliwości. Parę skrzywiło się na mój poziom gramatyki i wymowy języka angielskiego, ale co tam. Niektórzy w ogóle nie umieli angielskiego. Jeden pan musiał mi pokazywać palcami numery, a inny pisać na kartce. Poszło dobrze. Chyba.
Układałam na półkach łyżwy, które sympatyczna rodzina właśnie oddała, kiedy usłyszałam głęboki, ale zarazem delikatny głos.
- Mógłbym wypożyczyć łyżwy? - spytał z nutą radości w głosie.
Nareszcie japoński... Pomyślałam sobie.
- Ależ oczywiście - odwróciłam się i natychmiast mnie sparaliżowało.
Jasne popielate włosy i niepowtarzalne błękitne oczy, które mieszały ze sobą dwa odcienie tego koloru. To musi być...
- Zapomniałem swoich z mieszkania - podrapał się po głowie cały czas uśmiechając się serdecznie.
Victor.
- A...A-ha...T- to znaczy t-tak oczywiście! - powiedziałam czując jak się pocę.
Victor Nikiforov, którego jazda mnie zainspirowała, którego zna prawie cały świat... Stoi właśnie tu przede mną. Podałam mu odpowiednie łyżwy, kiedy przeglądał coś w telefonie.
- Uśmiechnij się! - powiedział.
- Co proszę...?
Zanim zdążyłam się zorientować, Victor zrobił nam selfie komórką i natychmiast wstawił na Instagrama.
- Dzięki! Do zobaczenia! - chwycił łyżwy, naciagnął komin na twarz i pobiegł na lodowisko.
Victor Nikiforov...Jest doprawdy specyficzną osobą...

Zdążyłam już zapomnieć jak wygląda jazda na zatłoczonym, pełnym dzieci lodowisku, gdzie trzeba zachować pełne skupienie by nikomu nie stała się krzywda.
- Misaki? Jeśli się stresujesz możesz trzymać mnie za rękę.
Kwinęłam głową i lekko załapałam jej dłoń.
- Ciociu, nie jesteś potrzebna w pracy?
- Mam teraz przerwę. Koledzy jakoś to ogarneli.
- Aha...
Przyciągnęła mnie bliżej do siebie, kiedy obok nas przejeżdżała  dwójka małych dzieci.
Ich rozradowane twarze w połączeniu z zaczerwienionymi z zimną policzkami wyglądały tak uroczo, że uśmiech sam wkradł mi się na usta.
- Przepraszam, że zostawiłam cię dziś w tej wypożyczalni. Zapomniałam, że nie mówisz po rosyjsku...
- Nie było aż tak źle - powiedziałam rozbawiona - Okazało się,  że rozumiem więcej po angielsku niż bym się spodziewała.
Wyminęłyśmy sprawnie parę osób i ciocia obróciła mnie bym mogła pojechać tyłem.
- No i spotkałam Victora.
- Naprawdę?! Widziałaś jak przechodzi obok?
- Nie. Wypożyczył łyżwy.
- Poważnie? Zapomniał swoich łyżew?
- Na to wygląda.
Kobieta pokręciła głową i cicho się zaśmiała.
- Ach, ten Victor. Zachowuje się jakby nadal był nastolatkiem.
- To tak jak ty ciociu - stwierdziłam, a ona zmierzwiła moje włosy na głowie.
- Wolisz, żebym była poważna jak Saki? - spytała ze złośliwym uśmieszkiem.
- O nie! - zachichotałam.
- Misaki, posprzątaj swój pokój! Straszny tu bałagan! - udała nawet podobnym głosem mamę - Jak ty wyglądasz! Przebierz się w coś innego i odłóż już ten telefon!
Potem obie wybuchnęłyśmy śmiechem i zatrzymałyśmy się na krótką przerwę przy bandzie.
Ciocia jest naprawdę w porządku. Można z nią normalnie porozmawiać i chociaż znam ją dopiero kilka dni, czułam się jakbym znała ją od lat i mogła jej się zwierzyć z wszystkiego.
Przeniosłam swój wzrok na ludzi. Niektórzy jeździli już bez problemów, niektórzy nadal się uczyli lub upadali. Ale wszyscy byli szczęśliwi. I zaczęłam powoli sobie przypominać ile radości może dać jazda.

------------
Przepraszam, że tak mało Yuria, ale już niedługo wszytsko się rozkręci!
Proszę o komentarze, to dla mnie bardzo ważne ^^

Misaki On Ice Where stories live. Discover now