Rozdział 1

2.3K 135 8
                                    

- Do Rosji?!
- Dokładnie - potwierdziła mama jak gdyby było to rzeczą zupełnie normalną.
- Ale czemu?! - nie dawałam za wygraną.
- Misaki - spiorunowała mnie wzrokiem - Od dłuższego już czasu mówiłam że na miesiąc udamy się w odwiedziny do cioci.
- Nie mówiłaś do której! Myślałam że do tej w Tokio!
- Zobaczysz spodoba ci się w Rosji.
- A co tam niby takiego jest?! - spytałam oburzona - Ludzie mówiący w dziwnym języku?
Nie podobała mi się perspektywa spędzenia całych moich ferii zimowych w obcym, zupełnie nie interesującym mnie kraju. Zaplanowałam już wszystko z moją przyjaciółką, a teraz okazuje się, że wyjeżdżamy...
- Tata jedzie?
- Przecież wiesz, że...
- On ma pracę. Tak wiem.
Mama postanowiła mnie zignorować i dokończyć pakowanie.
- Mogę tu z nim zostać? - spytałam błagalnym głosem.
- Nie ma takiej opcji - odpowiedziała, nawet nie odwracając się do mnie od wielkiej sterty ubrań.
- Co będę robić przez miesiąc? - schowałam ręce w kieszeni i uśmiechnęłam się z politowaniem.
- A właśnie. Idź poszukać swoich łyżew.
- Co?
- Będziesz jeździć.
- Co...Niby czemu miałabym jeździć.
- Jeszcze nie dawno sprawiało ci to ogromną radość. Wspominałam już że moja siostra pracuje na lodowisku, gdzie trenują najwspanialsi łyżwiarze?
- Nie, nie wspominałaś - prychnęłam i wyszłam z pokoju.
Cudownie. Miesiąc w Rosji? Nie mogła wybrać jakiegoś ciekawego miejsca? Nareszcie wolne od nauki, ale nie spędzę tego czasu tak jakbym chciała. Zamiast wspólnych wieczorów z Koharu i chodzenie na długo wyczekiwane lekcje tańca, będę jeździć na łyżwach.
Zeszłam po schodach do nie wielkiego schowka, w którym trzymaliśmy sprzęt i mocno szarpnęłam za klamkę otwierając drzwi.
- Super...- wyrwało mi się kiedy ujrzałam cały ten bałagan.
Moja mama zawsze nalegała bym nauczyła się jeździć. Nie mam pojęcia czemu, ale kiedy zaczęło mi wychodzić była niesamowicie dumna.
Odpychałam na bok narty i deski próbując dostać się w głąb schowka. Moim oczom ukazało się wielkie pudło z napisem ,,Misaki". Otworzyłam je, ksztusząc się kurzem, który w tym momencie był wszędzie. W środku znajdowała się para białych zużytych już trochę łyżew. Przyglądałam się im przywołując związane z nimi wspomnienia.
Przejechałam delikatnie palcem po lśniacym ostrzu.
Nie wiem co ja w tym kiedyś widziałam. Teraz kiedy myślę o powrocie na lód jakoś mnie to nie ekscytuje. Wręcz przeciwnie.
Wsunęłam stopę w jedną z łyżew i przytrzymałam się szafki.
Wciąż pasują idealnie... I wyglądają też nieźle.
To i tak nie zmienia faktu, że chce zostać w Japonii. A ściślej mówiąc w domu.

                                     ❄   ❄   ❄
- Mamo - jeknęłam.
- Tak?
- Wiesz, że zimy w Rosji są o wiele mroźniejsze? - spytałam rysując palcem śnieżynki na zaparowanej szybie samolotu.
- No i?
- Ty nie lubisz jak jest zimno - burknęłam.
- Nie przypominam sobie, żebym tak mówiła.
- Da się zauważyć.
Podparłam głowę na ramieniu, wpatrując się w niezwykły widok.  Dawno już nie leciałam samolotem. Wszytsko było takie małe, tak daleko...
Wzdychałam głośno co chwilę, częściowo po to by zdenerwować mamę.
- Znasz jakichś sławnych łyżwiarzy? - przerwała ciszę mama.
- Jakoś mnie to nie interesuje.
Chyba tylko raz, może dwa razy obejrzałam Grand prix. Ale to było lata temu, wtedy łyżwiarstwo figurowe było dla mnie czymś niesamowitym, czymś nie możliwym do osiągnięcia. Próbowałam, ale szybko się poddałam, widząc ile pracy, czasu i wysiłku trzeba w to włożyć, a przyszłości z tym nie wiązałam.
Dochodząc do coraz trudniejszych kroków zaczynałam się też bać o własne zdrowie. W końcu bardzo łatwo coś złamać, skręcić... A na samą myśl o tym mnie mdliło.
Ale tak. Jest jeden łyżwiarz, którego zna prawie każdy. I nieważne czy interesuję się tym sportem czy nie.
Viktor Nikiforov - najsławniejszy łyżwiarz figurowy. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że słyszałam,że w ostatnim Grand prix ktoś pobił jego rekord co było nie lada wyczynem.
Podobno nie brał on w nich udziału. Postanowił zostać trenerem.
Nie do końca rozumiem jego decyzję, ale cóż... Nie zbyt mnie to wszytsko interesuję.
- Oj przestań już. Na pewno poznasz kogoś fajnego.
- I co? Będzie rozmawiać po rosyjsku czy angielsku?
W angielskim jestem bardzo słaba, a o rosyjskim to nie ma co mówić. Styczności z tym językiem nie miałam ani razu. Nawet po 17 latach nie poznałam siostry mojej mamy. Była w Japonii kiedy się urodziłam i od tamtego czasu ani razu nas nie odwiedziła. Nic dziwnego że mama chce się z nią zobaczyć... Ale nie musiała mnie w to wszytsko wkręcać.
-Idę do toalety...- rzuciłam przez ramię idąc w stronę pomieszczenia.
Przekręciłam zamek w drzwiach, oparłam się o ścianę i wybrałam numer w telefonie, który był najczęściej używany.
- Misaki! - krzyknęła przyjaciółka przez telefon.
- Cześć...
- Co jesteś taka smutna?
- Aż tak słychać? - zaśmiałam się pod nosem.
- O co chodzi Misa-chan? - spytała słodziutikm głosem.
- Lecę do Rosji - westchnęłam.
- Cooooo?!
- No...
- Żartujesz?!
- Chciałabym, żeby to był żart...
- Przecież to genialnie! Chociaż trochę szkoda bo chciałam cię zaciągnąć na lodowisko...
- O to nie musisz się martwić. Moja mama zadba bym weszła na lód.
- No tak! Przecież lecisz do Rosji!!! - pisnęła Koharu, a ja odruchowo odsunęłam słuchawkę od ucha.
- No wiem. I co z tego?
- To wspaniale! O mój Boże! A jak spotkasz Victora? Poprosisz dla mnie o autograf?
- Skąd wiesz, że będzie w tym samym mieście co ja?
- Nie psuj sobie nadziei! - skarciła mnie.
Koharu od zawsze interesowała się różnymi sportami i choć łyżwiarstwo było dla niej czymś co uwielbiała to nie szło jej najlepiej. No, ale cóż... To w końcu Koharu. Z każdego swojego upadku się śmieje, szybko wstaje i próbuje jeszcze raz. Widać przy tym ile radości jej to sprawia.
Do tego zakochuje się w każdym w miarę przystojnym sportowcu, ale twierdzi,że Victor jest z nich najlepszy i jego kocha najbardziej.
- W końcu Victor mówi po japońsku, nie? Ale ci zazdroszczę! Zabierz mnie ze sobą! - udała płacz.
- Wiesz myślałam, że będziesz bardziej rozpaczać ,że nie spędzisz ze mną ferii.
- Rozpaczać? Cieszę się twoim szczęściem!
- Jakim szczęściem?! Koharu ja wyjeżdżam na miesiąc.
- To znaczy, że szansę na spotkanie z Victorem są jeszcze większe!
- Nie ma takiej opcji, że go spotkam - próbowałam przemówić przyjaciółce do rozsądku.
- No, ale gdybyś jednak to zrobiła to poprosisz dla mnie o autograf? Poprosisz, tak?
Wypuściłam głośno powietrze.
- Jasne.
- Awww dziękuję, dziękuję! Kocham cię Misaki!
- No już, już...Tylko się nie nastawiaj. Szczerze wątpię żeby ktoś taki poprostu chodził sobie po ulicy.
- Vicuś jest taki super! Jeśli go zobaczysz to podejdź bez zastanowienia!
- Yhm...
Spotkać Victora? Nie to raczej niemożliwe. Ale mojej przyjaciółki nic nie zniechęci więc narazie nie ma sensu o tym gadać.
- Dobra ja już kończę. Nie wiem kiedy lądujemy.
- Jasne! Ej Misaki?
- Tak?
- Dzwoń często i pisz cały czas! Już tęsknię...
- Będę. Obiecuję.

Misaki On Ice Where stories live. Discover now