Część 17 - Odzyskać Utracone (#VW)

74 2 0
                                    

Siedziałem oparty o ścianę, patrząc na drzwi. Nie zabrali mi nic, z moich rzeczy. Tak samo wszystko w Pip-Buck'u było na swoim miejscu. Poza programem szpiegowskim Instytutu, który od razu usunąłem. Ewentualnie będę się tłumaczył. Jeśli zdążył sczytać dane, mogłem mieć problem. Ale średnio mnie to obchodziło. Wyczarowałem w kopycie niewielki sztylet. Obejrzałem go obojętnie, a potem nagle otworzyłem szerzej oczy.

Pokręciłem głową i przyzwałem swojego półtoraka. Uff, nie zmniejszyli moich możliwości magicznych. Ale jakby...

Skoncentrowałem się i obok mnie zaczęła wirować sterta broni siecznej wszelkiego rodzaju. Spojrzałem w kamerę i uśmiechnąłem się demonicznie. Jeśli chcecie wojny, to ją dostaniecie.

Kuc... Lub gryf, który siedział teraz za monitoringiem pewnie zastanawiał się, z czego się śmieję. W SUBach są trzy typy kamer: widzące wszystko, widzące tylko rzeczy materialne, oraz widzące ciemność. Te nie były w stanie nagrać magii Obiektów, więc byłem czysty, bez podejrzeń. Może poza tym, że oberwanie prądem o napięciu pierdolonych 2000000V mogło pomieszać mi nieco w głowie. Mimo to, myślało mi się znacznie lepiej. Szybciej, czyściej. Łatwiej koncentrowałem się na jednym temacie. Ale równie łatwo dostrzegałem wszystko, co dzieje się wkoło mnie. To będzie bardzo przydatne.

Nie wiem, czy to był zamiar Instytutu, ale stworzył sobie najpotężniejszego wroga, jakiego kiedykolwiek by mógł. Zaśmiałem się na tą myśl.

Ale najpierw musiałem pozbyć się tej cholernej obróżki. Zdjęcie jej nie wchodziło w grę, draństwo było nastawione na uwolnienie przeogromnej ilości prądu, kiedy zostanie zdjęte siłą. A czegoś takiego raczej nie przeżyję. Raczej nie było opcji, by zdobyć do tego klucz... A gdyby to tak zdezaktywować?

Zacząłem grzebać w Pip-Buck'u i odpaliłem swój program do hackowania i od razu go wyłączyłem. Na kamerach, które były nawet nad moją głową (pomieszczenie kilka na kilka metrów, a kamer aż osiem), wyglądało to tak, jakbym wszedł nie w ten folder, który chciałem. Jednak ta chwila wystarczyła, bym darł radę sczytać możliwość połączenia się z obrożą. Niestety, dostrzegłem też jeszcze coś. Komunikat o niezgodności danych. Program obroży działa na innych protokołach, niż wszystko inne w SUBach. To... mocno komplikowało sprawę. Potrzebowałem dostępu do terminala Zarządu... Najlepiej Scalpelcuta.

Założyłem kopyta na kark i ponownie spojrzałem się w kamerę, teraz jednak ze zrelaksowaną miną.

„Wszystko jest dobrze, Azure. Dasz radę. Wjebałeś się pod żądło Radscorpiona, to teraz musisz je tylko uciąć, zanim cię dosięgnie. Proste."

„Ale czy wykonalne?"

Moja mina zrzedła, a ja odchyliłem głowę jeszcze mocniej do tyłu, opierając się o ścianę, a do głowy zaczęły napływać wątpliwości. Tu nie chodziło tylko o mnie. Vert, Ignite... Obiekty. Scalpelsam...

Główne pytanie: ile jestem w stanie poświęcić?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zablokowałem cios Shadowa i kopytem odbiłem jego klingę, jednocześnie odpychając przeciwnika. Przybrałem pozycję defensywną, ale 15 podniósł kopyto sygnalizując przerwę. Wypuściłem ciężko powietrze i opuściłem gardę. Spojrzałem w głąb pokoju, gdzie, za pojedynkującymi się hardo Katharsis i Arrow Heart, leżał spity niemalże do nieprzytomności. Zazgrzytałem zębami. Ledwo się powstrzymywałem, by nie zajebać gnoja. Nie dość, że mnie oszukał, to jeszcze się cieszył, że wpadłem. A teraz udawał, że nic się nie stało. Bo... nic się nie stało. Inne Obiekty nie miały pojęcia, co się działo i odnoszą wrażenie, że obroże mają od zawsze. To, że wiem co i jak, zawdzięczam pewnie tylko i wyłącznie Scalpowi.

FoE - Fallen InvincibleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz