Część 11 - (#VW)

42 3 0
                                    

Nosz...! Kurwa...! Ja...! Pierdolę...! Agrh!!!

Opadłem na jedno kolano, dyszałem ciężko. Położyłem miecz na kolanie. Nie zwrócili mi magii na czas treningu, tylko oddali mój stalowy miecz, który przywiozłem ze sobą... I który od razu skonfiskowali, zanim jeszcze weszliśmy na pokład pojazdu, który nas tu przywiózł. Starałem się sobie przypomnieć, o co chodziło z SUB4. Ale nie mogłem.
Byłem na siebie zły. Że przegrałem. Gdybym tylko pomyślał, nie skoczyłbym na nią z magią, a z gołymi kopytami. Pod naramiennikiem miałem przecież ukryte ostrze, tylko czekające na taką okazję. KURWA!!!
Spojrzałem na Scorpion, ćwiczącą na drugim końcu sali. Nie zwracała na mnie uwagi. Mógłbym ją teraz zajebać... Nie, nie mógłbym. Podniosłaby się, kiedy tylko podszedłbym do niej. Nie było szans.
Westchnąłem ciężko i podniosłem się. Starałem się skupić na walce, ale tym razem pomyślałem o Lone Diggerze. Znał mnie. I nie podobało mi się to. Nie kojarzyłem go całkowicie. No jasne, nie mogłem. Mieszali mi w pamięci.
Scalp... Przysięgam na wszystkie księżniczki, że wyciągnę z ciebie wszystko, co wiesz.
Waliłem w kukłę na oślep, bez przemyślenia ruchów. Scorpion mogła pomyśleć, że ćwiczę po prostu siłę. Bo waliłem mieczem byle mocniej. Chciałem się wyładować. Ale nie działało. Z każdym ciosem byłem tylko bardziej wściekły. W końcu rzuciłem broń na ziemię, omal jej nie łamiąc. Odszedłem nieco i usiadłem pod ścianą, gapiąc się w ziemię.
-Co, już zmęczony?
-Jeb się. - Warknąłem pod nosem.
- Co ty tam mamroczesz!?
Yhym... Dosłyszała.
- Nie, nie zmęczyłem się.
-To co tak siedzisz?
-Nie mogę?
Zebra tylko pokręciła łbem i wróciła do pakowania... Zaraz będzie wyglądać jak balon, ma już przecież więcej mięśni ode mnie. Choć nie wydaje się być taką silną, jak ja. Może się kryć z prawdziwymi danymi.
-Pewnie w Dwójce cię tak nie trenowali. Więc będziesz musiał się przyzwyczaić jeszcze. Starczy na razie. Możesz iść, potem po ciebie przyjdę.
Bez słowa podniosłem swoją torbę i wyszedłem. Udałem się w dobrze mi już znane miejsce. Srebrny powiem mieć teraz przerwę. Nie wiem, czemu miałby tam przychodzić, skoro zużył ostatniego peta, ale miałem przeczucie, że tam będzie.
I się nie pomyliłem. Stał tam, gapiąc się pustym wzrokiem w lustro. Przez chwilę zrobiło mi się go żal. Ale tylko przez chwilę. Upewniłem się, ze nie ma tu kamer.
-Słuchaj, potrzebuję twojej pomocy. - Kuc nie odpowiedział. - Musisz wyjaśnić mi, o co chodzi z tym SUB4.
-Nie muszę.
Błyskawicznie znalazłem się obok niego, z ukrytym ostrzem pod jego gardłem.
-Jesteś pewien?
-Jesteś gotowy mnie zabić, jak ci nie powiem? Dalej, zrób to!
Patrzyłem w oczy kuca. Oszalał... Tak szybko? Czyżby moje uprzedzenia, co do tego miejsca były słuszne?
Odsunąłem się od niego. Patrzyłem na niego niepewnie.
-Nie, nie jestem. Wybacz.
Zapadła cisza.
-Wiesz... Dzięki, za te rady. Które dałeś mi na początku. Nie skorzystałem, przez co wpakowałem nas w kłopoty. Wybacz.
-Kłopoty? Dobre sobie. W czarnej dupie, kurwa, jesteśmy, a nie mamy jakieś tam 'kłopoty'. Zrozum w końcu, idioto, o co tutaj chodzi.
-To mi to wytłumacz.
-Eh... Pytałeś o SUB4, tak? Dwa lata temu. Zniszczyłeś go doszczętnie. Została po nim tylko dziura w ziemi. Wszystko przebiegło dobrze, ale musiałeś to, kurwa, zjebać. A potem, jakby nigdy nic, zacząłeś polować sobie na inne Obiekty i bazy Instytutu. Tylko niefortunny zbieg przypadków sprawił, że przyjęliśmy znowu nad tobą kontrolę. I znowu, kurwa, tam, gdzie pracowałem.
-Znowu?
-Tak, znowu. - Powiedział już nieco spokojniej. Oddychał ciężko, nierówno. - Pracowałem nad tobą w SUB4, opuściłem go krótko przed tym piekłem, które rozpętałeś. I pewnie tylko dlatego przeżyłem. I teraz znowu zacząłeś się przełamywać... Jak ty to, kurwa, robisz!?
-Taki urok. No cóż, dzięki. Teraz to wszystko zaczyna nabierać sensu.
-Ta... Zostaw mnie samego. I nie przychodź tu więcej.
Odwróciłem się i poszedłem do drzwi, ale zatrzymałem się jeszcze, zanim je otworzyłem. Pogrzebałem w torbie i wyciągnąłem niewielki mieszek. Rzuciłem go Scalpelsamowi. Ten, zaskoczony, ledwo go złapał.
-Co to?
-Tytoń. Jabłkowy, po zapachu.
-Skąd go masz?
-Znalazłem pewien pokój, bez kamer. Drzwi do niego też żadna nie pilnuje. Poza jedną, rozwaloną. Jest tam sporo tego towaru, i sporo innego. Mogę znowu posłużyć ci za przemytnika, jak chcesz.
-Mogę sam znaleźć ten pokój.
-I pewnie zaraz po tym, znajdą tam i ciebie, wypalonego do szczętu. Poza tym, musisz mieć kod dostępu.
-A ty go niby skąd masz? - Postukałem w odpowiedzi w Pip-buck'a. - No tak. Odezwę się.
-Nie wypal wszystkiego na raz. Trzymaj się tam!

FoE - Fallen InvincibleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz