,,Uwięzieni w książkach'' - NikaW25

753 71 15
                                    

Recenzja by BlondPingwin

Tym razem podzieliłyśmy się i na razie piszemy recenzje osobno, żeby przyśpieszyć kolejkę. Moja pierwsza, samodzielna opinia dotyczy opowiadania pt. ,,Uwięzieni w książkach'' autorstwa NikaW25.

Oficjalny opis opowiadania:

,,Ninie i jej przyjaciołom, przytrafiają się dziwne rzeczy. A wszystko zaczyna się od momentu gdy idą do tajemniczej księgarni po jej zamknięciu. Odkrywają coś co sprawia wiele problemów nie tylko im, ale i dwóm koleżankom za granicą, które jako pierwsze dowiadują się czegoś co może pomóc im wszystkim w rozwiązaniu zagadki.''



Styl

Po pierwsze, narracja trzecioosobowa, która dobrze się tu sprawdza. Zaletą jest to, że autorka w dość przyjemny sposób potrafi opowiedzieć jakąś historię i wcale nie zanudzić. Brak tutaj rozwlekłych monologów, a postaci nie prowadzą wewnętrznych przemyśleń na pół rozdziału. Jednak, jak wspomniałam, widzę w tym punkcie także wady. Przez to, że narracja skupia się przede wszystkim na akcji i wydarzeniach, a nie na bohaterach, odniosłam wrażenie, że to są przypadkowi ludzie z przyklejonymi etykietami (imionami). O ile zazwyczaj nie lubię, jak protagonista się nad sobą użala i cały czas siedzi w swojej głowie, zamiast iść coś robić, tak tutaj mi tego brakowało.

No właśnie, protagonista. Zdaje mi się, że tym mianem powinnam określić Ninę, ale... Która to była Nina? Dwukrotnie przeczytałam pierwsze siedem, czy osiem rozdziałów i naprawdę nie mam pojęcia, kto jest kim. Już w pierwszym trzech częściach pojawia się całe stado bohaterów, które stratowało mnie na starcie. Ja bardzo Cię sorry, autorko, ale nie byłam w stanie spamiętać tych wszystkich człeków, których mi przedstawiłaś.

Wydaje mi się, że właśnie dotarłam do głównego problemu ,,Uwięzionych w książkach'' - zbyt wiele pierwszo i drugoplanowych postaci. Oczywiście można stworzyć epicką opowieść, w której opiszemy pierdyliard różnych osób (,,Gra o tron'' na przykład), ale do tego potrzeba kupy czasu i miejsca. Niestety, ale w tym opowiadaniu narrator zbyt szybko przeskakiwał od jednego, do drugiego bohatera, a ja nie mogłam się połapać, co, gdzie, jak i kiedy się dzieje.

Prawda jest taka, że żeby ktoś został przez czytelnika zapamiętany, trzeba opisać jego bardzo charakterystyczną cechę. I owszem, ktoś zapadł mi w pamięci - Jagoda, która zawsze się spóźnia oraz posępny Dominik (nie jestem pewna, czy tak miał na imię). O ile chłopak miał swoją rolę w historii, tak pani owocka pojawiła się chyba w jednej scenie, jeśli dobrze pamiętam. To trochę smutne, że zapamiętałam postać trzecioplanową, a może nawet epizodyczną, ale protagonistki nie, prawda?

Od razu wspomnę o układzie tekstu oraz czasie i miejscu akcji. Jako że bohaterów mamy całą hordę, narrator przeskakuje z miejsca na miejsce, o czym już mówiłam. Ale zanim przejdę do meritum, chcę dać poradę autorce: pamiętasz, w jaki sposób dzieli się tekst w dramatach teatralnych? Są akty, ale także sceny i odsłony. I właśnie na te dwa ostatnie pojęcia musisz zwrócić uwagę. Sceny zmieniają się, gdy następuje rotacja postaci, zaś odsłony, kiedy zmienia się miejsce akcji. Tego brakuje w tym opowiadaniu.

Podziału na akapity praktycznie nie ma, ale o tym później. Jak już widziałam przeniesienie treści do nowego wersu, to mogłam się, spodziewać, iż następuje zmiana w bohaterach. I w takich momentach czułam się kompletnie skonfundowana - najpierw przez kilkanaście zdań czytałam, jak to ktoś tam i ktoś tam rozmawiają, a tu nagle jebut i ktoś tam ogląda film. Ale o co właściwie chodziło mi z tymi scenami i odsłonami? O to, że nie tylko w dramacie musi być podział tekstu, ale także w epice. Większość pisarzy stosuje takie magiczne gwiazdki *** albo inne wywijasy, czy linie. Wystarczyłoby nawet zostawienie dwóch, czy trzech pustych linijek i od razu sceny by się ze sobą nie mieszały.

Utleniono-Pingwinowe recenzje KOLEJKA ZAMKNIĘTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz