"Nowa Avengerka" - PavettaNi

838 62 27
                                    

   Siemaneczko, wattpadowe świry!
  Wattpad zrobił się magicznie kolorowy, ciśnienie jest nieprawidłowe, a Dwór Mgieł i Furii doprowadza mnie do furii, tak więc najwyższy czas na ukazanie się recenzji. Dzisiaj występ solowy, w ramach przyspieszenia i rozliczenia się z zaległymi turami. Jeżeli macie jakieś obiekcje, co do ukazywania się recenzji w takiej formie – piszcie śmiało. A teraz już bez zbędnego pierdzielenia, przedstawiam wam „Nową Avengerkę" autorstwa PavettaNi.

   Fabuła jest typowa dla opowiadań fanowskich. Ot, wymyślona przez autorkę, uzdolniona i specjalnie wyszkolona bohaterka, zostaje nowym członkiem drużyny Mścicieli. Oczywiście nie obędzie się bez echa przeszłości i czających się za chlebakiem intryg. Rzeczą, która wyróżnia to opowiadanie na tle innych, to dziki pomył na inspiracje serialem animowanym „Legenda Korry". Tak więc dwa światy zostają poddane czemuś na wzór "fuzji". Jak to wyszło w praniu? Cóż, przekonajmy się, czy te skarpetki nie zafarbowały koszuli.

Recenzja na bazie 15 rozdziałów.


Styl:


   "Poważne niepoważne recenzje" mają w zamierzeniu oceniać głównie pomysł, styl i fabułę, skupić się na wszystkim innym, tylko nie na kwestiach technicznych. Zero czepiania się pojedynczych literówek, zagubionych przecinków i wytykania każdego problemu na przykładach rodem z podręcznika. Niestety, okazuje się, że w niektórych przypadkach trudno nie wspomnieć o nieprawidłowościach zapisu. „Nowa Avengerka" posiada błędy, których nie da się zdefiniować hasłami "przypadkowe", "smutne przypadłości", "zdarza się". Mamy do czynienia z dosłownie bykiem na byku i naprawdę przykro o tym wspominać. Z rzeczywistością trzeba się jednak mierzyć, szczególnie kiedy babol jest poważny. Otóż nie widać, aby autorka kiedykolwiek zajrzała do własnych rozdziałów.
  Notki są krótkie, a wyglądają tak, jakby po napisaniu, nie zostały ani razu przeczytanie przed publikacją. „Nowa Avangerka" na zawał potrzebuje edycji. Co moment dostajemy tutaj groźne literówki, przestawiony szyk zdania (bo Yoda prawdę nam powie wszystkim), chroniczne mylenie czasu i rodzaju. Pewne słowa mają kompletnie zły zapis, inne zostają zapomniane, zjedzone, a ich brak doskwiera budowie zdania.
Postaci wypowiadają się więc jak kosmici albo ewentualnie uczący się języka obcokrajowcy, co całkowicie psuje ich odbiór. Ba, te wszystkie wtopy psują jakąkolwiek radość z czytania, bo człowiek zwyczajnie nie może być ślepy na ustawicznie pojawiające się kwiatki pokroju: „dwóch mężczyznów".

 Ba, te wszystkie wtopy psują jakąkolwiek radość z  czytania, bo człowiek zwyczajnie nie może być ślepy na ustawicznie  pojawiające się kwiatki pokroju: „dwóch mężczyznów"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  I nie, nikogo nie tłumaczy „słownik z telefonu", bo zawsze mamy opcję edycji tekstu/usunięcia podpowiedzi. Dysleksja też nikogo nie tłumaczy. Osobisty apel do ludzi z tego typu problemami: to, że macie pewne uchybienia, nie znaczy, że możecie je wykorzystywać do ciągłego zasłaniania się nimi. Najważniejsza jest praca nad sobą. Poleca to osoba, która sama miała dodatkowy czas wliczony na egzaminach gimnazjalnych i która sama często pisze jak pajac. Ale wiecie, co robię? Analizuję napisane rozdziały nawet przez trzy godziny, po czym i tak za jakiś czas do nich zaglądam.
Jeżeli nie potraficie w przecinki albo Word nie zaznacza wam literówek, macie dostęp do internetu, prawda? A w nim aż roi się od stron pokroju „language tool" czy „ortograf.pl", które może nie są całkowicie idealne, ale pozwalają wyeliminować przynajmniej część błędów, uczulić piszącego.

Utleniono-Pingwinowe recenzje KOLEJKA ZAMKNIĘTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz