"Save me" - Cynical_ Caroline

856 51 18
                                    

  Siemanko, wattpadowie świry!
Bardzo wam dziękuję, za tak pozytywny odbiór naszych recenzji. Komentarze, gwiazdki, wspomnienia na innych blogach - to wszystko nieźle nastraja do roboty. No i nie oszukujmy się, miło jeśli komuś tymi recenzjami pomagamy. Naprawdę, dzięki za wsparcie i zainteresowanie!

  Pozbywając się rzeczy pobocznych, przejdźmy do meritum. Oto "Save me" autorstwa  Cynical_Caroline

  Z obserwacji łatwo wywnioskować, że fanfiction to na blogach i Wattpadzie "gatunek" tylko z założenia elastyczny. Większość tworów tego typu opiera się o prosty schemat: weź popularny zespół idoli, wrzuć tam jakąś heroinę i doklej do tego fabułę, którą zrobiło przed tobą już przynajmniej siedemdziesiąt innych autorów. Jeden na dziesięć przypadków ulepi z tego gnoju bicz, pokazując tym swój talent, czy pomysłowość.
  Cynical_ Caroline postawiła na dosyć ryzykowną kartę, jaką z pewnością jest małżeństwo z przyczyn finansowych. Główna bohaterka jej opowiadania - Lena - ze względu na interesy ojca tyrana musi poślubić ponad czterdziestoletniego faceta. Pomijając oczywiste problemy związane z całym przedsięwzięciem, dziewczynę nęka również syn narzeczonego, niejaki Liam Payne, którego wcześniej poznała w klubie. Niby chłopak miły, niby między młodymi tworzy się jakaś chemia, ale wszystko zostaje zdruzgotane przez niechęć Liama do Leny jako nowej żony ojca. Młody mężczyzna wychodzi bowiem z założenia, że panna robi to wyłącznie po to, by wykorzystać jego staruszka. Oczywiście nie wiedząc, że sprawa wygląda raczej odwrotnie.
Co z tego wyniknie?



Styl:



   Tym razem nie ma potrzeby zwracać uwagi na błędy. Jasne, jakieś literówki się zdarzają, ale pozbycie się ich, to kwestia przeczytania swojego tworu jeszcze raz. Bez tego, nie ma poważnych byków, które przeszkadzałyby w odbiorze. Przez dziesięć rozdziałów nie wyłapałam nigdzie popularnego w przypadku narracji pierwszoosobowej problemu z ustawicznym myleniem rodzaju postaci, z której perspektywy obserwujemy akcję. Liam nigdy nie powiedział o sobie „zrobiłam", Lena nigdy niczego nie „przeczytałem", jest więc okej.
Mogę bez mrugnięcia okiem pochwalić autorkę za w miarę szeroki słownik - nie jest cudaczny, a jednocześnie powtórzenia raczej nie gryzą w oczy.

Jedna, drobna uwaga - po co w opowiadaniu występuje prolog? Niczym nie różni się on od normalnego rozdziału, niczego nie zapowiada, nie spełnia swojej faktycznej roli. Skoro nie podlega pod definicję prologu, to chyba po prostu lepiej nazwać go częścią pierwszą.

  Narracja jak wspomniałam, jest pierwszoosobowa. Sama tematyka? Ciężka. Bohaterowie stykają się z mocnymi przeciwnościami losu – bogatymi, przerysowanymi rodzicami, którym kasa strzeliła do łbów. Ojciec Leny jest dyktatorem swojej rodziny i okropnym agresorem, za to staruszek Liama jest prawdopodobnie zamieszany w śmierć swojej pierwszej żony. Do tego dochodzi jeszcze wielkie nieporozumienie dwójki bohaterów i przemykający gdzieś w tle niepełnosprawny i pogrążony w depresji brat Liama. Drama gęsta, że można ją kroić nożem, a kolejne smętne, wewnętrzne monologi postaci utwierdzają nas w tym przekonaniu. I niby dramat winien człowieka przygnębiać... ale tutaj czułam się jedynie znużona.

  Dramat to niewdzięczny gatunek. Łatwo można zmienić go w autoparodie, przesadzić. Tutaj z przykrością muszę stwierdzić, że takie coś nastąpiło. Opowiadanie przypomina telenowelę lub koreańską dramę typu makjang – jest czasami tak„dramatycznie", że aż toksycznie. Świat niby jest ponury, ale dalej wygląda bardziej jak dziecięce wyobrażenie problemów, które obowiązkowo zakończy się tak szczęśliwie, że nawet niepełnosprawny chłopak znajdzie sposób na ustanie na nogach.

Utleniono-Pingwinowe recenzje KOLEJKA ZAMKNIĘTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz