~3.

54 4 2
                                    

Ruth po zamknięciu drzwi przez Geralda przysiadła na pryczy i spojrzała w stronę zakratowanego okienka. Miała ochotę się rozpłakać, ale jakby jakiś inny więzień to usłyszał, zapewne nie potraktowaliby jej zbyt łagodnie. Miała dziś już okazję doświadczyć zachowania strażników obecnych w tym miejscu, więźniowie wychowani w takich warunkach nie należeli pewnie do osób przyjaznych.

-Niewiarygodne. – męski głos dochodzący z przeciwnej strony korytarza przebił głuchą ciszę, płosząc myśli z głowy Ruth. – Możesz podejść do drzwi?

Brązowowłosy mężczyzna przyglądał się dziewczynie, nonszalancko opierając się o kraty. Irytującym było to, że więźniowie mieli praktycznie zero prywatności, przez to, że cele były tylko i wyłącznie zakratowane. Chcieli mieć nad nimi pełną kontrolę, jakby byli teraz już nie ludźmi, a marionetkami, z którymi można zrobić wszystko.

-Um... Po co? – zagarnęła niesforne kosmyki włosów za ucho, stresując się lekko. Nie widziała jego twarzy. Jedynie brązowe kosmyki włosów opadające mu na czoło.

-Podejdź, proszę. – Głęboki, acz spokojny głos zachęcił Ruth do wstania z pryczy. Podeszła do krat i położyła na nich dłonie, spoglądając na widoczną już dla niej twarz sąsiada. Oddzielały ich tylko dwa metry korytarza.

Miał wydatne kości policzkowe i seksownie odznaczającą się żuchwę. Oczy lekko podpuchnięte, świadczące o jego długotrwałym braniu narkotyków. Jednak ich kolor odwracał uwagę od sińców. Mianowicie bardzo ciemny zielony odcień, jakby pomieszany z brązem. Jednakże Ruth tego nie dostrzegała. Bała się mężczyzn. Nie przyglądała się zbytnio jego urodzie, zaciekawił ją bardziej... Jego głos.

-Na pewno nie są naturalne, co? – zapytał, po czym lekko zacisnął szczęki, jakby coś żuł. Ruth po chwili zrozumiała, że chodzi o jej włosy.

-Naturalne. – odpowiedziała, lekko niepewnie. Chłopak tylko zmrużył oczy, nic nie odpowiadając. A ona chciała słuchać jego głosu. – Dlaczego tu jesteś? – zadała pytanie, nie zastanawiając się długo i wbiła wzrok w podłogę. Zazwyczaj zadając niewłaściwe pytanie zostawała karcona. Zdziwiła się, gdy chłopak zachichotał, po czym znów się odezwał, z czego cieszyła się w duchu.

-Chyba zrobiłem coś złego. – odparł, prostując lekko plecy, jednak pozostał oparty o kraty. – Zastanawia mnie bardziej, co taka krucha samica jak ty, robi w tak beznadziejnym miejscu jak to.

-Jestem niewinna. – szepnęła, nadal na niego nie patrząc. Chwilę milczeli, on przyglądał się jej idealnej buzi i lekko rozchylonym, różowym wargom, a ona nadal wpatrywała się w podłogę. – Jesteś szczęśliwy. – bardziej stwierdziła, niż zapytała. Chłopak znów się roześmiał, ale nie kpił z niej, bawiła go jej postawa.

-Po czym tak wnioskujesz? – uniósł brwi, jednak ona tego nie widziała. Podczas przysłuchiwania się jego głosowi, wyodrębniła nutę norweskiego akcentu.

-Nie smucisz się. Nie boisz. Dlaczego? – pytanie padło z jej ust i pierwszy raz od początku ich konwersacji spojrzała na niego. Jednak nie w oczy, a na usta. Miał pełne, jasnoróżowe wargi.

-Nauczyłem się umierać w sobie. – odpowiedział, po czym usłyszeli kroki strażnika. – Radzę ci się schować, mała.

-Ruth. – szepnęła, a chłopak uśmiechnął się i puścił jej oczko.

-Chris. – odparł i skąpał się w mroku celi. Białowłosa cofnęła się w głąb pomieszczenia i położyła na pryczy, która była nędznym substytutem łóżka, ale nie miała prawa narzekać. Przecież każdy skazany tracił człowieczeństwo, stawał się odosobnioną jednostką, która kiedyś była częścią społeczeństwa. Teraz jest nikim.

***

Światła były już zgaszone, kiedy Gerald dotarł do gabinetu swojego ojca. Przeklął pod nosem i odwrócił się z zamiarem powrotu. Zaczął się zastanawiać, co tak właściwie powinien teraz robić. Wziął kilka głębszych wdechów i poszedł w stronę pokoju dla strażników, aby sprawdzić, gdzie powinien się teraz znajdować. Może akurat czas na sen?

W pokoju dla strażników paliło się światło, a włączone radio emitowało piosenkę Linkin Park – „Castle of glass". Gerald otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia, gdzie ku jego zaskoczeniu, na krześle siedział Nate.

-Ojcze, szukałem cię. – powiedział od razu, zwracając uwagę mężczyzny na siebie. Ten pogłaskał się po wysiwiałych włosach i wstał, obchodząc stół dookoła. Stanął w odległości metra od syna i spojrzał mu głęboko w oczy, przymrużając powieki. Gerald wiedział, że współpracownicy na niego donieśli, czekał tylko na reprymendy od ojca, aby móc porozmawiać z nim na temat, który naprawdę nie dawał mu spokoju.

-Dave i Stanley zrobili krzywdę dla panny Weasley? – z ust naczelnika padło pytanie, które zbiło Gilluma z tropu. Wykrzywił twarz w grymasie zdziwienia, po czym ułożył usta w małą literkę 'o'. Ojciec ponaglił go spojrzeniem. – Miałeś jej pilnować.

-Pilnuję, nie zrobili jej nic... - wydukał, nie mogąc wyjść z szoku.

-Dobrze. – odparł jego ojciec, po czym założył kapelusz na głowę i wziął do ręki teczkę.

-Ojcze, mógłbyś mi wyjaśnić, co tu się do kurwy dzieje? – Gerald zatrzymał go, gdy ten chciał się odwrócić do drzwi i wyjść.

-Po pierwsze Gerald, wyrażaj się, a po drugie... Sam chciałbym to wiedzieć. W tej kwestii liczę na ciebie bardziej, niż kiedykolwiek – westchnął mężczyzna i udał się do wyjścia. – Jadę do domu, chcesz coś?

-Nie. Pozdrów mamę. – brunet zaczesał niesforny kosmyk włosów jednym ruchem ręki w tył. Kiedy jego ojciec wyszedł, podszedł do rozpiski z zadaniami. Wisiała na tablicy korkowej, która z kolei była umieszczona z prawej strony od wejścia do pomieszczenia. Na jego szczęście, miał dziś wolną noc. Wyszedł więc z pokoju, mijając się w wejściu z Williamem, po czym skierował się do windy i pojechał na drugie, najwyżej położone piętro, gdzie były łazienki i łóżka dla strażników. Nie brał nawet kąpieli, zdjął z siebie niebieski mundur, założył zwykły, biały podkoszulek i położył się do łóżka.

Mimo tego, że był wykończony, z początku nie mógł zasnąć. Przed oczami wciąż stała mu Ruth. Z ciemnobrązowymi, prawie czarnymi oczami, alabastrową cerą, jasnoróżowymi ustami i tymi nienaturalnie białymi włosami. Po prostu stała, nie robiła nic, oprócz mrugania.

Dopiero po parunastu minutach, które dłużyły się jak godziny, młody strażnik zasnął. A Ruth mu się śniła.

Convicted ×Gillum× (zawieszone)Where stories live. Discover now