X

65 14 14
                                    

zanim zaczniecie czytac, to pamietajcie, ze komentarze przy fragmentach są fajne kc
_______________

Ashton w roztargnieniu rzucił okiem na zegarek, chodząc w kółko po pokoju. Dochodziła pierwsza w nocy, a Lynn wciąż nie przyszła. Jego umysł mimowolnie zaczął snuć najczarniejsze scenariusze, a trzeba zaznaczyć, że Irwin miał nieprawdopodobnie bujną wyobraźnię i niekoniecznie było to zaletą. Był niemal pewien, że ktoś ją nakrył. Tak, to było to. Nora odkryła, co zamierzają i teraz umrą powolną i bolesną śm...

- Jestem!

Lynn wpadła do pokoju z łomem w rękach i prędko zamknęła za sobą drzwi. Ashton odetchnął z ulgą, opierając się ręką o ścianę, a drugą łapiąc się za serce.

- Nikt cię nie widział? - zapytał dla pewności, patrząc na dziewczynę bacznie.

- Nie. - zasalutowała, a po chwili jej powaga ustąpiła miejsca podekscytowaniu. - Ale będzie fajnie.

Ashton wywrócił oczami, odwracają się na pięcie i podniósł z ziemi plecak, zakładając go na ramiona. Upewnił się, że jego rewolwer jest bezpiecznie wetknięty za pasek spodni i przykryty szarą, o wiele za dużą koszulką, po czym kiwnął głową w stronę Lynn.

Większość ludzi spała teraz w najlepsze, a nawet jeżeli nie byli pogrążeni we śnie, leżeli teraz w łóżkach lub w najlepszym przypadku odpoczywali w jakiś inny nieszkodliwy sposób. Ashton i Lynn snuli się cichutko po korytarzu, zmierzając do drzwi kuchni naprzeciw stołówki. Stawiali bezszelestnie kroki, jeden z drugim, czasem nawet wstrzymując oddech ze stresu, aby tylko upewnić się, że opuszczą budynek niepostrzeżenie.

Ashton nacisnął klamkę i delikatnie uchylił białe drzwi, wchodząc do pogrążonego w mroku pomieszczenia. Lynn wyciągnęła z kieszeni swojej skórzanej kurtki latarkę i rzuciła promień światła na kuchnię. Ashton nie wiedział, od czego zacząć, wiec podszedł do blatu umieszczonego najbliżej drzwi i po kolei otwierał wszystkie półki i szafki, pamiętając o tym, żeby zachować idealną ciszę.

- Znalazłam. - usłyszał ledwo słyszalny szept Lynn.

Odwrócił się, a jego wzrok spoczął na dnie szuflady, gdzie w świetle latarki lśniły ostrza noży kuchennych. Zacisnął dłoń na drewnianej rękojeści, a dreszcze w jednej chwili przeszły po jego plecach. Nikt nie musi ucierpieć, powtarzał sobie w myślach, przecież użyję go jedynie do samoobrony. Wyciągnął nóż z szafki i niepewnie przesunął palcem po perfekcyjnie naostrzonej brzytwie.

- Albo ty zabijesz ich, albo oni zabiją ciebie. - szept Lynn rozniósł się echem po skąpanej w mroku kuchni. - Nie ma trzeciej opcji.

Ashton zacisnął usta i zdjął z ramienia plecak, po czym starając się nie myśleć za wiele, wpakował do niego nóż, drugi podając towarzyszce. Ze spiżarni zabrali niewielki prowiant na drogę, gdyby jednak teoria Ashtona okazała się prawdą. Chcieli być gotowi na wszystko, a chłopak zaczął odnosić wrażenie, ze Lynn rzeczywiście zaczyna mu wierzyć i sama coś podejrzewa.

~*~

Kiedy przekroczyli próg głównego wejścia, Ashtona uderzyło zimne, nocne powietrze, a nagła ciemność otaczająca ich odebrała mu część pewności siebie. Spojrzał w górę, na granatowe niebo upstrzone niezliczoną ilością migocących gwiazd i przyozdobione nieskazitelnie białym sierpem księżyca, który unosił się dumnie dokładnie ponad ich głowami.

Chłopak wciągnął do płuc mroźne zimowe powietrze i postawił pierwszy krok na pogrążonym w mroku gruncie, kierując się w stronę szopy. Woleli uniknąć używania latarki, żeby nie przyciągnąć żadnej uwagi, co byłoby ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali. Przez dwa okna umieszone na bocznej ścianie budynku przelewały się strumienie światła, rzucając falę jasności na ustawiono wzdłuż ściany ścięte kawałki drewna. Wbrew pozorom, na ten widok poczuł przypływ determinacji. Sprawdzali budynek mieszkalny kilka razy i mogli być pewni, że w szopie nie było nikogo. Światło zostało włączone zapewne jedynie dla względnego bezpieczeństwa.

broken line  →  mashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz