III

202 27 5
                                    

Przetarł dłonią zaparowaną powierzchnię lustra i spojrzał na swoje odbicie, które teraz zyskało na ostrości. Delikatnie ucisnął palcem miejsce na szczęce, które zaczęło robić się fioletowe i opuchnięte. Syknął z bólu i westchnął z bezradności, wpatrując się w odbicie swoich brązowo-zielonych oczu.

Nie potrafił spojrzeć teraz Michaelowi w oczy. Głównie dlatego, że czuł się słaby. Jakby nie potrafił zawalczyć o własne życie. Takie przeświadczenie napawało go wstydem i poczuciem winy. Zaczął zastanawiać się, czy dobrym pomysłem byłoby odejście od Michaela i zostawienie go tu. Clifford z pewnością poradziłby sobie sam. Wie jak przetrwać. Ashton po prostu nie chciał go już widzieć. Bez względu na to ile razy Michael go ochronił. To nie był już Michael, którego znał.
Wytarł ręcznikiem swoje ciało, które wcześniej szybko opłukał pod prysznicem. Mieli szczęście, że trafili do jednego z niewielu domów, które jeszcze posiadały bieżącą wodę. Było to dla nich korzystne tym bardziej, że nie brali prysznica od kilkunastu dni.

Ashton po krótkiej chwili wpatrywania się w swoje wystające żebra zaczął wciągać na siebie ciuchy, które znaleźli na górze, a których właściciel leżał martwy w drugiej łazience. Narzucił na siebie za dużą, czarną bokserkę i założył szare spodnie dresowe, które niewątpliwie służyły kiedyś ich właścielowi do ćwiczeń. Na nogi wciągnął swoje buty i zawiązał sznurówki, a stare ciuchy zabrał ze sobą, wychodząc z łazienki.

Michael zdążył w tym czasie przyszykować im miejsce do spania, rozkładając na podłodze w salonie przyniesione z piętra materace oraz koce. Okna zasłonięte były prześcieradłami, a jedynym źródłem światła były dwie świeczki na stoliku obok kanapy, która barykadowała tylne drzwi.

Ashton cichym krokiem skierował się do kuchni, w której Michael przeszukiwał szafki i wszelkie szuflady. Na wysepce kuchennej odłożył żywność, którą mogli spakować. Na dźwięk wchodzącego do środka Ashtona odwrócił się i rzucił mu do rąk zupę pomidorową w puszce. Ash zręcznie ją złapał i obrócił kilka razy szukając daty ważności.

- Łyżki są w szufladzie pod zlewem. - powiedział Michael, otwierając swoją puszkę nożem.

Ashton zrobił kilka kroków w przód i wyciągnął ze wskazanego miejsca srebrny sztuciec. Wtedy poczuł rękę Michaela lekko zaciskającą się na jego nadgarstku. Odskoczył jak oparzony, przypadkiem uderzając biodrem o odsuniętą szufladę. Mike spojrzał na niego, zaskoczony jego reakcją. Powoli wyciągnął swoją dłoń i wziął z ręki Asha puszkę, aby otworzyć ją nożem. Ashton odwrócił głowę, klnąc na siebie w myślach. Niepewnie wziął od Michaela otworzoną już puszkę i razem z nią i łyżką skierował się do salonu. Tam opadł na swój materac i od razu zanurkował w ciepłych kocach. Oparł się wygodnie o bok fotela i zabrał się za jedzenie swojej zupy, która, swoją drogą, nie smakowała najgorzej, mimo że termin przydatności upłynął jakiś czas temu.

Michael po chwili wszedł do salonu i usiadł na swoim materacu, na przeciw Ashtona. Jednakże zamiast jedzenia, wpatrywał się w twarz Asha, który zdawał się tego nie zauważać.

- Przepraszam. - szepnął Michael, patrząc mu w oczy.

Ashton nie odpowiedział, wkładając do ust kolejną łyżkę posiłku i czując jak jego żołądek powoli przestaje boleć z głodu.

- Nie ignoruj mnie. - cichy, acz stanowczy ton głosu Mike'a wywołał u Ashtona dreszcz.

- Nie będę z tobą rozmawiał. - odparł pozornie bezemocjonalnie.

- Wiesz, że nie chciałem tego zrobić.

- Ja już nic nie wiem, Mikey.

Michael przetarł twarz dłońmi, aby po chwili z powrotem unieść wzrok na Ashtona.

broken line  →  mashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz