Podróże w czasie część 7 (2/2)

3.3K 152 29
                                    

- Kongres Wiedeński to zbiór bali, Granger, a my jesteśmy zaproszeni na trzy z nich, więc dobrze by było, gdybyś miała więcej, niż jedną suknię — powiedział Draco dwa dni później, w spokoju czytając lokalną gazetę.
- I masz oczywiście zamiar uczestniczyć w nich wszystkich, tak? - zapytała natychmiast.
- We wszystkich trzech, oczywiście! Nie wiem, jak ty, Granger, ale ja mam zamiar wykorzystać ten czas, który nam tutaj dano i po prostu dobrze się bawić, jeśli nadarza się po temu tak genialna okazja! Skoro już tu utknęliśmy, to dlaczego mamy nie wziąć udziału w tak ważnym dla Europy wydarzeniu?
- Zaczynasz mnie coraz bardziej zadziwiać tą swoją znajomością mugolskiej historii — bąknęła, chowając się za czytaną książką.
- Mogę zaskoczyć cię jeszcze wieloma rzeczami — odparł uwodzicielskim tonem.
- Chyba nie skorzystam — mruknęła piskliwie.
- Granger, dobrze ci radzę, zastanów się nad moją propozycją, żebyś potem nie żałowała.
- Czego mam żałować?! - prychnęła, rumieniąc się leciutko.
- Na przykład tego, że nie dane ci było oglądać mojego jakże cudownego nagiego ciała — odparł swobodnie.
- Phi!... Kpisz sobie, prędzej miałabym po tym koszmary po nocach... A teraz, jeśli łaska, to zamknij się, Malfoy, próbuję tu czytać, a ty mi to uniemożliwiasz...
- Uniemożliwię ci to jeszcze bardziej — zaśmiał się, wyrywając jej książkę z ręki i odrzucając ją na stolik.
- Ej! - wykrzyknęła oburzona, patrząc na niego wściekle. - Co ty wyprawiasz?!
- Porywam cię...
- Że co proszę?!
- Porywam cię — powtórzył, z wrednym uśmiechem wyciągając do niej rękę. - Na spacer do parku!
- A po co?
- Granger, a co według ciebie robi się w parku?... Siedzi się w miłym towarzystwie i wdycha świeże powietrze!
- Przecież jest grudzień, zmarzniemy! - zaoponowała stanowczo.
- Włożysz gruby płaszcz i nic ci nie będzie — zirytował się. - Poza tym jest ładna pogoda i nie mam zamiaru marnować jej na siedzenie w hotelowym pokoju! Zbieraj się i idziemy! Dorożka zawiezie nas na miejsce...
- A dlaczego nie możemy tam iść?
- Bo to prawie osiem kilometrów, a w tych trzewikach nie przejdziesz nawet połowy tego dystansu!... Idziesz?
Z głośnym i niebywale smutnym westchnieniem spojrzała jeszcze na stolik, gdzie leżała jej książka, a następnie sięgnęła po płaszcz, którym otuliła się szczelnie i chwyciła wyciągniętą dłoń Dracona. Zeszli dębowymi schodami do recepcji, w której Ślizgon władczym głosem zażądał dorożki. Gdy ta tylko ustawiła się pod wejściem do hotelu, poprowadził doń partnerkę. Przechodząc przez foyer z całych sił powstrzymywał uśmiech na widok zazdrosnych min co poniektórych dam patrzących na Hermionę. Dziewczyna natomiast szła dumnie wyprostowana i udawała ostentacyjnie, że nie widzi owych pań.

Niemal godzinę później znaleźli się pod bramą parku.
- Gdzie jesteśmy? - zainteresowała się Gryfonka.
- W swego rodzaju raju — odparł. - A konkretnie przed bramą główną wiedeńskiego Tiergarten Schönbrunn — wyjaśnił, pięknie akcentując niemiecką nazwę.
- Ogród zoologiczny? - zapytała zaskoczona, a jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- W rzeczy samej. Najstarszy na świecie... Pani pozwoli? - szarmanckim gestem wskazał jej wejście do ogrodu. Weszli doń złączeni za ręce, jak przystało na kochające się młode małżeństwo.
Niemal dwie godziny później po obejrzeniu prawie wszystkich znajdujących się tam zwierzaków, lekko zaróżowieni od chłodnego wiatru, wolnym krokiem wyszli na wzgórze. Po raz pierwszy tego dnia dziewczynie odebrało mowę. Stała bowiem vis a vis potężnej, bo sześćdziesięciometrowej budowli.

 Stała bowiem vis a vis potężnej, bo sześćdziesięciometrowej budowli

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Dramione Miniaturki [Zakończone/Poprawione] Where stories live. Discover now