Rozdział 1 (początek)

70 11 12
                                    

Dziś urodzę się po raz kolejny. Ale się cieszę! To już 77 wcielenie... Serio. Tak naprawdę to zaczyna mnie to już trochę nudzić...

Przychodzę na świat. Widok taki jak zwykle... Kobieta i mężczyzna. Oboje uśmiechnięci. Widzę lekarza, który uśmiecha się mówiąc:

- Wspaniała dziewczynka, no nie ma co! Jak jej dadzą państwo na imię?

- Aleksa. - odpowiada zdecydowanie mama (uśmiechnięta kobieta).

Pierwszy raz któryś z moich kolejnych rodziców trafił na moje pierwsze imię! Może nareszcie będą to jacyś normalni ludzie?

Przyszła pielęgniarka i zabrała mnie od rodziców. Zaczęłam się zastanawiać jak tym razem wyglądam? I czy mam rodzeństwo? Mimo wszystko po 76 wcieleniach nadal mnie to ciekawi. A jak mam na nazwisko? Kątem oka złapałam swoje odbicie w lustrze. Byłam taka mała... Miałam niebieskie oczy i długie rzęsy. To tyle co zdążyłam zauważyć podczas pędu pielęgniarki.

Gdy doszła do pokoju z białymi ścianami założyła mi pieluchę (nie będę podawała szczegółów) oraz bransoletkę z imieniem i nazwiskiem na nadgarstek. Uniosłam rączkę do oczu, lecz jak to zwykle bywa z niemowlętami, nie umiałam czytać.
 Aż zakwiliłam z frustracji. Pielęgniarka zaczęła mnie uspokajać, a potem zaśpiewała kołysankę... Ale mi się spać zachciało... Ziewnęłam i natychmiast zasnęłam.

Wcielenie nr 77Where stories live. Discover now