1.

54 4 3
                                    

Nazywam się Aurelia, chodzę do 1 klasy liceum, moje życie jest trochę pogmatwane ale lubię to. Wszystko zaczęło się od rozwodu rodziców, który miał miejsce pare dobrych lat temu. Był to dla mnie bardzo trudny czas. Opiekę rodzicielską objęła mama, która tuż po rozwodzie postanowiła wyprowadzić się do Londynu. Nie miałam wyjścia, musiałam zostawić wszystkich przyjaciół  i znaczną część rodziny. Pamiętam jak bardzo się buntowałam, ale nie popłaciło pomimo  wielu kłótni i przepłakanych nocy. Dla jednych wyprowadzka do innego kraju - szczególnie takiego jak Anglia to marzenie. Ja jednak wtedy myślałam zupełnie inaczej. Jestem dosyć nieśmiała więc okropnie bałam się odrzucenia i myśli o tym, że mogę nie znaleźć sobie tam przyjaciół, podczas kiedy w Gdańsku byłam już pełni ustatkowana.

Nadszedł wreszcie ten dzień. Pamiętam, jak wsiadałam do samolotu pełna obaw, nie związanych tylko ze zmianą miejsca zamieszkania, lecz także z samym lotem, bo był to mój pierwszy lot samolotem w życiu (tak, w wieku 17lat)
Siedziałam przy oknie, oddzielona od mamy przez chłopaka , który na oko był ode mnie starszy o dobre 2-3 lata. Jego rodzina siedziała na na drugim końcu samolotu, a on większość drogi przespał, więc nie dowiedziałam się, jakiej jest narodowości. Kilka razy nawet chciałam zagadać, ale moja nieśmiałość mi na to nie pozwoliła, tym bardziej, że byłam spanikowana całym lotem i napewno zrobiłabym z siebie głupa. Podróż nie była długa. Trwała mniej niż 2 godziny. Zdecydowanie najgorsze było lądowanie, ale powiedzmy, że jakoś je przeżyłam (pomijając to, że wyżułam całą paczkę gum miętowych)
Kilkanaście minut później, odbierałyśmy już bagaż i wychodziłyśmy z lotniska. Tam już czekała na nas taksówka, która miała zawieźć  nas pod sam apartament w którym miałyśmy mieszkać. Jadąc, byłam bardzo podekscytowana, bo wszystko wydawało się inne już przez szybę samochodu. Przejechaliśmy przez centrum i byłam naprawdę pod wrażeniem i w kilka sekund wszystko wątpliwości rozwiały się. Przestałam patrzeć na przeprowadzkę jako na coś okropnego, a zaczęłam odczuwać  z tego przyjemność i myśleć o nowym, lepszym życiu (brzmi trochę jak z jakiejś telenoweli, ale było tak na prawdę!)
Dosłownie po 15 minutach, od centrum taksówka zatrzymała się i wraz z mamą wysiadłyśmy. Od razu bardzo przypadła mi do gustu ta niesamowita architektura, a kiedy dowiedziałam, się, że będziemy mieszkać w apartamentowcu znajdującym się naprzeciwko nas to niemal nie oszalałam ze szczęścia. Cała dzielnica wydawała się bardzo przyjemna i przytulna. Po wejściu do naszego apartamentu znowu prawie dostałam zawału (drugi raz w ciągu jednego dnia)
Wszystko było takie perfekcyjne, dosłownie lepiej nie mogłam sobie tego wyobrazić.
Piękny, minimalistyczny salon (połączony z kuchnią)  z białymi ścianami i czarnymi meblami oraz robiącym wrażenie żyrandolem.
Wchodząc w głąb były dwa pokoje, obydwa urządzone bardzo podobnie i dziewczęco (znów poczułam, jakby wszystko przyszykowane było wprost pode mnie) Obydwa te pokoje, były z łazienkami, o czym od zawsze marzyłam. Widok z okna rownież był niesamowity. Już wyobrażałam sobie o ile łatwiej będzie mi się rano zwlec z łóżka mając przed sobą ten widok. Teraz już całkowicie zapomniałam o wszystkich zmartwieniach i poczułam się jakbym była bohaterką książki (z tego rodzaju, gdzie życie głównej postaci jest wyidealizowane)
Byłam bardzo zmęczona więc rzuciłam się na łóżko i gdy już przysypiałam mama zawołała:
-Aurelko, ja już prawie rozpakowałam wszystkie walizki, a jak Tobie idzie?
-Szybko się ocknęłam i odkrzyknęłam, że jeszcze nie zaczęłam, tego robić
Bardzo lubię jak mama  zdrabnia moje imię, brzmi wtedy tak uroczo..
Powiedziała, żebym już na razie nie zaczynała, tylko ogarnęła się, bo za kilka minut wyjdziemy przejść się po okolicy i znaleźć miejsce, gdzie mogłybyśmy coś zjeść.
Słysząc to, uświadomiłam sobie, że nie jadłam nic od wylotu, no chyba, że gumy do żucia się liczą.
Przebrałam się więc w długie spodnie i bluzę z kapturem,bo pomimo lata nie było tu tak ciepło jak u nas, co trochę mnie
zasmuciło, ponieważ jestem strasznym zmarźlakiem.
Czekałam na mame jeszcze przez ok. 5 minut, a potem wyszłyśmy z apartamentu. Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że nasz apartamentowiec sąsiaduje z pizzerią, ale może to być dla mnie trochę ryzykowne, bo miałam się odchudzać. Cóż, chyba znowu trzeba przełożyć dietę na "od jutra".
Mama nie miała siły szukać niczego innego więc poszłyśmy zjeść tam.
Ciężko było mi się przestawić, na mówienie po Angielsku i początkowo złożyłam swoje zamówienie po Polsku, co musiało być dosyć komiczne.
Po zjedzeniu, zadecydowałyśmy wspólnie, że jesteśmy tak padnięte, że już dzisiaj nigdzie nie idziemy, więc wróciłyśmy prosto do nowego domu.
Był środek wakacji, więc nie musiałam od razu martwić się powrotem do szkoły, tymbardziej NOWEJ szkoły. Językiem posługiwałam się w miarę płynnie, ale w stresie zawsze wszystkiego zapominałam i zaczynałam pleść jakieś głupoty.. Ale cóż nie ma, co się zamartwiać na zapas, bo teraz czeka mnie luźny miesiąc, podczas którego muszę zapoznać się z moim nowym miastem i może tak troszkę doszlifować język.
Rozmyślałam sobie tak na różne tematy i nawet nie zanotowałam momentu w którym zasnęłam..

Hello, London!Where stories live. Discover now