6. "Porwanie"

231 8 4
                                    


Obudziłem się w hotelu w którym spaliśmy, w naszym pokoju, a dokładnie w łazience. Leżałem związany w wannie. Kiedy się odwiązałem zobaczyłem kartkę. Było na niej napisane:
"Porwaliśmy Marka. Jeśli nie chcesz żebyśmy go zabili, to spotkajmy się dzisiaj o 21:00 na Gia Giovanni 4. Masz być sam, i nikomu o tym nie mówić".

Tak jak było napisane postąpiłem. Czekałem pod drzwiami domu pod podanym adresem. Gdy wybiła 21:00 drzwi się otworzyły. Wszedłem do środka. Było ciemno. Nagle zauważyłem nieprzytomnego Marka przywiązanego do krzesła, z zaklejonymi ustami. Zacząłem go ratować, ale nagle pojawili się jacyś czarni goście.

- Nie tak prędko - powiedział jeden.

Kazali mi... przebiec się nago po mieście. Chorzy jacyś? Zwariowani? Ale wszystko dla Marka. Zrobiłem to. Na szczęście nikt się nie przyczepił, czy to u nich normalne? W tajemniczym domu już ich nie było. Rozwiązałem mojego chłopaka, niestety był nieprzytomny. Zadzwoniłem na pogotowie. Czy oni go zgwałcili? Jeśli tak, to napewno się kiedyś na nich zemszczę. Siedziałem z moją siostrą w szpitalu, czekając na wyniki badań. Nasi rodzice pojechali na jakiś rejs po okolicznych wyspach. Chyba mają nas dosyć. A to wczoraj, to był zamach terrorystyczny, kilka osób zginęło. Podobno to tutaj normalne. Ale teraz nie ich życie się dla mnie liczy, tylko Marka. Podeszła do nas pielęgniarka, na szczęście wszyscy umieli angielski.

- Wasz przyjaciel został zgwałcony - ale już jest dobrze. Możecie go zobaczyć.

Kiedy zobaczyłem blondyna, łza spłynęła mi po policzku.

- Tak się o ciebie martwiłem - powiedziałem przytulając go.

Zostałem z nim na noc, Caroline wróciła do hotelu. Nie będziemy nic mówić rodzicom, po co ich martwić, zanim wrócą wszystko będzie w porządku. Była 2:27. W szpitalu cisza. Na łóżku znalazło się miejsce dla nas dwóch. Trochę ciasno, ale blisko niego. Miałem na niego ochotę. Wiem że teraz, po tym co się stało napewno brzydzi się seksem, ale ja wręcz przeciwnie. Obudziłem go. Pocałowałem go w policzek, po czym zrobiliśmy to w łóżku szpitalnym. Staraliśmy się być jak najciszej, ale łóżko strasznie skrzypiało. Podobało mu się, jak zawsze. Po wszystkim szepnąłem mu do ucha: "Ale z ciebie okaz zdrowia". Po czym się zaśmiał. Po tym szybko wróci do zdrowia... tylko co pomyśli sprzątaczka jak będzie zmieniać i prać pościel... nie ważne.  Zmęczeni grzecznie zasnęliśmy.

Zemsta - MacobOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz