9. Głód

2.4K 199 16
                                    

Czułem głód.

Plecy bolały mnie niemiłosiernie od długiego siedzenia w tej samej pozycji, zdrętwiały mi nogi, a do tego okropny ból od jakiegoś czasu przeszywał moją głowę. Było mi nieprzyjemnie zimno przez otwarte okno balkonowe, jednak najgorsze z tego wszystkiego było palące ciepło rozlewające się po całym ciele.

Życie wymykało mi się spod kontroli. Byłem całkowicie bezradny wobec tego, co działo się wokół mnie, choć doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że to ja rozpocząłem ten ciąg niepowodzeń. Spotkanie z Roxanne i zatajenie tego przed Caroline było tylko mało istotnym faktem na tle pozostałych. Dużo poważniejsze były konsekwencje tego spotkania, które ciągnęły za sobą sytuację bez wyjścia. Nie chciałem wyjawiać całemu światu okoliczności, w jakich zaczął się mój związek z Caroline. Bo choć dawno się z tym pogodziłem i w sumie coraz cześciej wspominałem to z uśmiechem na ustach, to wiedziałem, że uruchomi to lawinę złośliwych komentarzy, z którymi ja bym sobie na pewno poradził. Ale nie poradziłyby sobie Caroline i Mollie, a to właśnie one były dla mnie najważniejsze. I właśnie dlatego nie mogłem też pozwolić na to, by zniknęły z mojego życia po wygaśnięciu kontraktu, bo tego zwyczajnie bym nie przeżył.

Wizyta matki Caroline była dla nas dość traumatycznym i emocjonalnym przeżyciem, ale to jej powód był tym najgorszym czynnikiem. Bałem się. Wyjście Mike'a z więzienia, jego próba kontaktu z Caroline i nieznane mi przyczyny tego budziły we mnie tak wiele sprzecznych emocji, że miałem ochotę krzyczeć z bezsilności. Byłem świadomy, że to kiedyś nastąpi, ale nie sądziłem, że aż tak szybko. Nie byłem na to przygotowany.

Całość dopełniał fakt, że sama Caroline od przeszło dwóch dni unikała mnie jak ognia.

Głowa pękała mi od nadmiaru emocji. Nie wiedziałem, na czym mam się dokładniej skupić i co lepiej obmyślić, przez co wszystkie problemy jakby się potęgowały. I chyba właśnie ta bezradność doprowadziła mnie na skraj, z którego nie było już ucieczki.

Zerwałem się na równe nogi, ignorując piekący ból na całym ciele. Czym prędzej dopadłem ogromnej szafy w rogu sypialni, a następnie otworzyłem ostatnią półkę, w której przetrzymywaliśmy zbędne koce, po czym wysypałem na podłogę jej zawartość, zostawiając tylko jedną, długo skrywaną rzecz na samym dnie. Zamarłem, gdy ją tylko zobaczyłem. Blask lampki odbijał się na szklanej szyjce, a lekko zgnieciona etykieta aż sama się prosiła, by ją wyprostować. Drżącymi dłońmi ująłem butelkę i uniosłem ją na wysokość głowy, nie mogąc spuścić z niej wzroku. Chłonąłem każdy szczegół, opuszkami palców badałem jej kształt i strukturę. W końcu odkręciłem zakrętkę i odrzuciłem ją na bok, a już po chwili znajomy zapach whisky rozniósł się po całym pokoju.

Nie do końca wiedziałem, co robię i co się ze mną dzieje, choć gdzieś tam z tyłu głowy paliła się czerwona lampka nawołująca do przestania, jednak chęć zaspokojenia głodu była silniejsza. Chciałem się napić, poczuć ten cierpki smak na języku, więc niewiele myśląc, przystawiłem koniec butelki do ust, przechyliłem ją i pociągnąłem dużego łyka, a dziwnie przyjemne ciepło rozsadziło mnie od środka. Nawet nie umiałem określić czy mi to smakowało, czy nie. W mojej głowie była tylko jedna myśl- chciałem więcej i więcej. Za długo powstrzymywałem się od picia, by w tamtym momencie tak po prostu przestać.

Pociągnąłem kolejnego łyka, następnego i jeszcze jednego, ale ze smutkiem zauważyłem, że one wcale nie przynosiły upragnionej ulgi, a moje problemy nie zniknęły. W jednej sekundzie poczułem się oszukany. Buzujące we mnie emocje były na tyle intensywne, że dałem im upust w postaci kolejnych łez rzewnie spływających po moich policzkach. I chyba właśnie to uruchomiło we mnie złość na samego siebie, która wyszła na pierwszy plan. Dotarło do mnie, że znowu jestem słaby, a kłopoty przytłaczają mnie na tyle, że staję się niezdolny do życia. Byłem wściekły na to, że płaczę, ale za nic nie umiałem tego powstrzymać. Wytworzyłem sobie błędne koło, od którego nie było ucieczki.

Nie słyszałem żadnych kroków, ale wyczułem jej obecność. Uniosłem głowę, zauważając jej sylwetkę. Zamrugałem oczami, by odgonić łzy, a jej obraz przedarł się do mojej świadomości, a z nim cała mieszanka emocji wypisana na jej twarzy. Doskonale odczytałem przerażenie, które po chwili zamieniło się w rozczarowanie. Nie mogąc znieść jej spojrzenia, zerknąłem na swoje dłonie kurczowo ściskające pękatą butelkę. Dopiero w tamtym momencie mózg dogonił czyny i pragnienia ciała, a ja aż jęknąłem. Zawiodłem. Zawiodłem siebie. Zawiodłem Caroline.

W tym czasie kobieta bezszelestnie przybliżyła się i uklękła naprzeciwko mnie. Bałem się spojrzeć w jej oczy, bo wiedziałem, co bym w nich zobaczył. Ona chwyciła butelkę, wzięła ją ode mnie i odstawiła na bok, jednak ja nie stawiałem żadnego oporu. Wręcz chciałem się jej pozbyć.

- Harry, to nie jest najlepszy sposób na ucieczkę- stwierdziła miękko, biorąc moją twarz w swoje dłonie i ścierając kciukami mokre ścieżki z moich policzków. Mnie w tym czasie ogarnęła tylko jedna myśl. Była dla mnie zdecydowanie za dobra.

- Caroline... Ja...- zacząłem łamiącym się głosem, po czym przerwałem, chcąc poskładać swoje myśli w jakąś całość. Nie wiedziałem, co mógłbym jej powiedzieć.

- Zastanawiałeś się, co by było, gdyby do sypialni weszła Mollie, a nie ja?- zapytała, a ja westchnąłem przeciągle.

Nie pomyślałem. I to spowodowało, że moje rozczarowanie względem siebie jeszcze bardziej urosło.

- Boże, jestem takim złym ojcem...

- Posłuchaj, Harry- rozkazała zdecydowanym tonem, zmuszając mnie do uniesienia brody i spojrzenia prosto na nią.- Już raz przechodziłam przez to piekło. Żyłam pod jednym dachem z alkoholikiem, który właśnie tak uciekał od swoich problemów. Nie chcę powtórki. To się nie może zdarzyć ponownie, bo inaczej Mollie i ja...

- Nie chcę was stracić- przerwałem jej rozpaczliwie, wtulając twarz w jej klatkę piersiową i obejmując ją ciasno ramionami. Łzy na nowo zaczęły lecieć, gdy tylko dotarł do mnie sens jej słów.- Nie mogę was stracić.

Długo się nie odzywała, najwyraźniej chcąc, żebym się uspokoił, jednak w mojej głowie szalała perspektywa życia bez najważniejszych dla mnie osób, przez co wciąż szlochałem, mocząc jej koszulkę. W końcu odwzajemniła uścisk, po czym wplotła palce w moje włosy i zaczęła z uczuciem głaskać mnie po głowie.

- Jesteś silny, Harry. W dodatku masz mnie. Razem jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wszystkim. Dla nas, dla Mollie.

~*~

Chyba wróciłam na stałe?

Szczęśliwego Nowego Roku!

Kochaj nas || H.S. sequelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz