3. Psychiatra i problemy

4 2 0
                                    

  Obudziłam się przez ból. Otworzyłam zlepione powieki i zobaczyłam biały, szpitalny sufit. Te okropne świetlówki. Białe ściany, biały kitel lekarza po mojej prawej, biała koszula szpitalna, którą mam na sobie oraz białe krzesła z plastiku. Dwa z nich były okupowane przez moich tak zwanych rodziców. Moja matka związała swoje miedziane włosy w kitkę na karku. Miała na sobie luźna, jasnoszarą koszulkę z zielonym napisem 79 days, jasnoniebieskie, lekko podarte przy udach i kolanach dżinsy oraz swoje ulubione białe, wiązane nike za kostkę. Jej zielone oczy patrzyły na mnie, wypełnione łzami.  Obok niej siedział mój ojczym - ten potwór. Jego czarne, lekko siwe włosy wyglądały jakby je przeczesywał palcami wiele razy. Pewnie udawał przed moją mamą, że się martwi. Miał na sobie białą, rozpiętą pod szyją koszulę z niechlujnie podwiniętymi rękawami, czarne, wyprasowane spodnie zapięte skórzanym paskiem z klamrą w kształcie lwa i ciemnogranatowe wsuwane eleganckie buty. Pieprzony biznesmen.

  - Elia! - powiedziała z ulgą moja mama. Przytuliła mnie, a ja jęknęłam z bólu. Kobieta natychmiast się odsunęła, głaskając mnie po głowie. - Och, kochanie. Tak strasznie mi przykro... - wymamrotała, a jej łzy lekko zaczęły spadać na moją twarz. - To wszystko moja wina... - szlochała. - Powinnam była cię obronić, pomóc... To moja wina...

  - Mamo - przywróciłam ją do porządku. - To nie jest twoja wina - powiedziałam pewnie. Kątem oka spojrzałam na George'a. Siedział i patrzył na mnie z wyzwaniem w oczach. Wiedział, że nie powiem matce co się stało. To by ją złamało, zniszczyło. Mierzyliśmy się wzrokiem, czekając, aż któreś z nas spojrzy w drugą stronę. W końcu mężczyzna nie wytrzymał. Spojrzał na lekarza, który nieśmiało i wstydliwie patrzył w ścianę. - Panie doktorze - zwróciłam jego uwagę. Spojrzał na mnie trochę zamglonym wzrokiem. - Czy mógłby mi pan powiedzieć jakie mam obrażenia?

  - Yyy... Tak, oczywiście, madam - powiedział pospiesznie, sięgając po podkładkę przypiętą do mojego łóżka. - Ma pani złamane trzy żebra z lewej strony, dwa z prawej. Doznała pani również krwotoku wewnętrznego i mało zabrakło, żeby weszła pani we wstrząs anafilaktyczny z powodu gwałtownej utraty krwi. Jeszcze kilka sekund i mogłoby dojść do trwałego paraliżu, bezpłodności, braku czucia w kończynach, chwilowego lub trwałego albo, oczywiście, śmierci. - popatrzył na mnie poważnie. Ciężko było patrzeć na niego i się nie śmiać. W końcu ten facet miał jakieś dwadzieścia siedem lat! Jego jasnobrązowe włosy błyszczały w tych okropnych świetlówkach od żelu, na nosie miał srebrne, druciane okulary, a pod kitlem czarną kamizelkę założoną na błękitną koszulę. Granatowe dżinsy wyglądały jakby je wyprasował, a czerwone converse zupełnie kontrastowały z wizerunkiem niesamowitego, inteligentnego doktorka, który próbował wykreować. Ale mnie ten facet wkurzał. - Poza tym złamałaś... Yhm... Masz złamaną lewą rękę w nadgarstku, lekkie wstrząśnienie mózgu i trochę nadwyrężoną prawą kostkę. Będziesz w stanie chodzić normalnie za jakieś dwa tygodnie, na razie czeka cię utykanie na jedną nogę. Za to złamanie ręki ci zostanie jeszcze przez jakiś miesiąc. Później powinnaś wszystko całkowicie zaleczyć. Martwię się o żebra. Normalnie zrastają się do dwóch miesięcy, ale mogą być komplikacje ze względu na krwotok. Chciałbym poprosić, żeby pozostała pani w szpitalu na najbliższe dwa tygodnie. Jeśli wyrazi pani zgodę możemy nawet wprowadzić panią w śpiączkę, przez co pani ciało zagoi się odrobinę szybciej. Wszystko zależy od pani oraz państwa - tu spojrzał na moich rodziców - decyzji. Chcą państwo to przedyskutować czy mamy już odpowiedź?

  - Jeśli o mnie chodzi to chciałabym, żeby wyzdrowiała jak najszybciej, więc jestem za ta śpiączką - powiedziała moja mama. Katem oka szukała potwierdzenia u George'a, który skinął głową na zgodę.

  - Czy będzie to miało jakieś skutki uboczne? - zapytałam, kierując mój wzrok na lekarza. W końcu przeczytałam etykietkę, jego nazwisko to Gold, hm. Przełknął ślinę i spojrzał na mnie z obawą. Pewnie bał się, że zakwestionuję jego autorytet medyczny. I słusznie, powinien. Nie zamierzałam się zabijać na własne życzenie.

  - Cóż... - zawahał się. Spojrzał na ścianę za mną dziwnym wzrokiem. - W naprawdę najgorszym wypadku może się pani nie wybudzić za te sześć tygodni. To się rzadko zdarza, kiedy wprowadzenie w śpiączkę jest sztuczne, jednak istnieje takie zagrożenie - powiedział, teraz już patrząc na mnie. - To nie jest moja specjalność, więc zająłby się tym inny lekarz. Czy mam go zawołać, aby przedyskutować szczegóły? - uniósł lekko brwi. Fakt, że mnie pytał o to bezpośrednio bardzo mi się podobał. Niby nie byłam dorosła, ale on właśnie tak mnie traktował.

  - Jeśli się zgodzę, to o ile wcześniej powinnam wyzdrowieć? - zapytałam, powoli przekonując się do słuszności tej decyzji. Chciałam jak najszybciej wrócić do Kyle'a, a moja matka na pewno mnie nie wypisze wcześniej. 

  - Zaoszczędzisz ponad tydzień pobytu w szpitalu - odparł z lekkim uśmiechem. - Czy pójść po doktora Randalla?? - skinęłam głową. Tydzień to bardzo dużo. - W takim razie wrócę za jakieś piętnaście minut.

  - Czekamy - powiedziała pospiesznie. Poprawiła swoje włosy i spojrzała na mnie współczująco i ze zmartwieniem. - Córeczko, musimy ci coś powiedzieć. - wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Poczułam jak pocą mi się dłonie. Bałam się wyrazu twarzy mamy, to był naprawdę zły znak. Wzięła głęboki wdech.  - Razem z George'em zdecydowaliśmy, że kiedy tylko wyzdrowiejesz, pojedziesz na jakiś czas do ośrodka dla młodzieży niedaleko East Stroudsburg. Są tam niesamowite pola, jezioro Marshall, wyciszona okolica. Dzięki temu będziesz mogła odpocząć chwilę od powietrza w Nowym Yorku, poznać nowych ludzi, zaprzyjaźnić się, może nawet zakochać... - w tym momencie nie wytrzymałam.

  - Jestem już zakochana!!! - wrzasnęłam, patrząc na nią zaszokowanym wzrokiem. Jak ona mogła mi to zrobić!!! Często zostawałyśmy na noc, rozmawiając o Kyle'u. Tyle mówiłam jaki on jest niesamowity, a ona co??!! - Nie chcę nigdzie jechać!!! Mam tutaj przyjaciół, chłopaka!!! - dalej nie mogłam powstrzymać potoku słów. Naprawdę czy ona mnie nienawidzi???!!!!

  - Kochanie - przerwała mi ostrym głosem. Popatrzyła na mnie takim wzrokiem, że zamilkłam. - Już zdecydowaliśmy. Nie jesteś dorosła i nie możesz nic z tym zrobić. Zapowiedzieliśmy, że przyjedziesz przed początkiem marca i decyzja jest nieodwracalna. 

  - Ale to jest ledwo półtorej miesiąca!! - wykrzyczałam swoje pretensje. - To znaczy, że będę musiała wyjechać od razu po tym jak mnie wybudzą!!!! - byłam zupełnie zaszokowana. Wiedziałam, że nie będę w stanie pożegnać się z Kyle'em. Zostanę przewieziona bezpośrednio do ośrodka, bez przystanków. Kyle będzie się tak strasznie martwić, że pójdzie do mojego ojca, a ten go zabije. To będzie koniec. - Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz??!!!!

  - Elia! - krzyknęła. - Masz szesnaście lat!!! Jestem twoim prawnym opiekunem i matką!!!! Uważam, że to jest dla ciebie najlepsze, więc robię to co myślę!!! A teraz przygotuj się do śpiączki i wyjazdu.

  - Uhm, przepraszam - powiedziała jakaś speszona, blond pielęgniarka. - Doktor Randall panią zaprasza na salę - przekazała informację. - Czy mogłaby pani przejść na wózek? - skinęłam głową, zupełnie zdewastowana. Usiadłam i pielęgniarka zawiozła mnie do sali numer 27. Czekał tam rudy, wąsaty, blady mężczyzna w białym kitlu. Pod spodem miał koszulę w czarno-czerwoną kratę, ciemnoniebieskie dżinsy i kremowe trapery. Patrzył na mnie z miłym uśmiechem. Wyglądał jak drwal połączony z angielskim arystokratą.

  - Dzień dobry, panno Aurelio - powiedział z uśmiechem. - Proszę, żeby się pani położyła na łóżku i zamknęła oczy, a ja zajmę się resztą. - usiadłam na łóżku, patrząc na niego wyczekująco. - Musi się pani położyć. - westchnęłam. Nie podobało mi się to, ale położyłam się. - Może pani poczuć lekkie ukłucie. - usłyszałam. Coś ukłuło mnie w lewe ramię. - Teraz pani powieki będą powoli stawać się ciężkie, a oddech zwolni. Niech pani z tym nie walczy, to normalne. - czuję dokładnie to co mówi mi doktor. Oczy mi się zamykają, a moja świadomość zsuwa się w ciemność, myśląc o Kyle'u.


  Jeśli medyczne leczenie lub obrażenia są bez sensu to bardzo przepraszam, ale pasowało mi to do fabuły. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta. Dziękuję, 

                                                                                                                   ~Amalie

Na skrajuWhere stories live. Discover now