Xiumin otworzył oczy i zamarł, widząc tuż nad sobą uważnie obserwujące go oczy starszego. Ciężko dyszeli, zmęczeni tym desperackim biegiem, nie mogąc przerwać tego kontaktu wzrokowego, który chwilowo połączył ich dusze. Czas zastygł wokół nich, nie pozwalając najcichszemu odgłosowi zakłócić im tej chwili.

Jongdae zjechał spojrzeniem z oczu jasnowłosego pod nim na jego pełne, malinowe wargi. Mimowolnie przejechał językiem po swoich własnych na ten widok. Od dłuższego czasu pragnął to zrobić, ale nigdy dotąd nie miał okazji, ani dość odwagi. Czy może..?

Postanawiając nie namyślać się dłużej, nachylił się nad niższym i ostatecznie połączył ich usta w tak oczekiwanym, delikatnym pocałunku. Miał wrażenie, jakby wszystkie komórki jego ciała właśnie eksplodowały ze szczęścia, samoistnie wciskając przycisk samozniszczenia z nagłego ataku wrażeń. Zalewały go uczucia, w jego wnętrzu panował chaos. Nie wiedział jednak, czy spełniając swoje pragnienie przypadkiem nie zniszczył ich przyjaźni bez możliwości odwrotu.

Xiumin początkowo nie miał pojęcia, co zrobić. Szok przejął kontrolę nad jego ciałem i zamarł zupełnie, pozbawiony możliwości ruchu. Jednak po chwili poczuł, że miejsce w sercu, które dotąd promieniowało chłodną pustką... Przestało istnieć?

Zalały go uczucia, obrazy i wrażenia.. Czy on po prostu do tej pory nie zdawał sobie z tego sprawy? To, że zawsze w towarzystwie Jongdae czuł się szczęśliwszy, pełniejszy... Może to nie była przyjaźń, jak dotąd sądził. To nie była zwykła koleżeńska zazdrość, kiedy Chen przebywał z innymi nastolatkami. Minseok nie wiedział, kiedy- Ale w pewnym momencie i on zauroczył się Dae.

Pierwszym ruchem jego ust w tym niezwykłym pocałunku był zwyczajny uśmiech, uśmiech ze szczęścia, że w końcu zrozumiał. Jednak oni wiedzieli, że wcale nie był aż tak zwyczajny, jak mogłoby się wydawać.

A kiedy znajomi odnaleźli ich po blisko pół godzinie szukania, wargi chłopców były aż zsiniałe od panującego chłodu, dłonie skostniałe, na śniegu został ślad po dwóch ciałach, ale mimo to — w sercach Jongdae i Minseoka panowało przyjemne ciepło.

Ich pierwsza oficjalna randka, prawie dwa miesiące od tego pamiętnego popołudnia. Dzień, przed którym obydwoje stresowali się na swój sposób, chcąc aby był tak idealny, jak to możliwe dla drugiej osoby. Obydwie rodzicielki dziwiły się, nie wiedząc, co się dzieje z ich synami, ponieważ żaden z nich nie powiedział im o tym ważnym fakcie, że są razem. A niepotrzebnie ukrywali tą wiedzę, bo matki chłopców skrycie dopingowały ich odkąd wkroczyli w okres dojrzewania, widząc, jak bardzo dopełniali się nawzajem.

— Jongdae?

— Tak, Min?

— Bo... Ja- Kocham Cię, Dae-ah.

— Ja Ciebie też, Xiumin.

I na co były te nerwy?

—•—

W tym momencie policzki Minseoka były już całe mokre od spływających po nich łez, które niekontrolowanie wydobywały się spod jego zaciśniętych powiek. Tak bardzo żałował, że to szczęście, które wydawałoby się, że nie ma prawa się zakończyć, trwało tak krótko.

— Przepraszam bardzo, ale chcesz może chusteczkę?

Chłopak otworzył oczy i ku wielkiemu zdziwieniu zobaczył przed sobą wysokiego mężczyznę, który rzeczywiście w wyciągniętej dłoni trzymał kawałek bawełnianego materiału.

(in)sensitive ➵ xiuchenWhere stories live. Discover now