Rozdział 17

2 0 0
                                    

Otworzyłam szafę i wyjmowałam z niej wszystkie rzeczy, które będą mi potrzebne. Różniłam się od mojej rodziny pod tym względem. Jak nie lubiłam zabierać za dużo rzeczy i mówić, że przyda się. Nie. Ja byłam przeciwieństwem tego. Brałam tylko tyle rzeczy ile będzie mi potrzebne, ale najwyżej jedną bluzkę więcej. Czasami zdarzało mi się, że zabrakło mi ubrań. Od tamtej pory zaczynałam brać jedną bluzkę więcej.

Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Zdziwiło mnie to, ponieważ nikogo nie zapraszałam. Hmm To pewnie Sean. On często wchodzi sobie bez pozwolenia jak do siebie.

- Dlaczego do jasnej cholery ty nigdy nie pukasz? – Warknęłam. Byłam pewna, że mówiłam do Seana. Odwróciłam się, po czym zobaczyłam kobietę z szarymi oczami i blond włosami do ramion ubrana w bordową sukienkę przed kolana i czarne szpilki trzymającą również czarną marynarkę. – Mamo

- Deborah Grey jak ty się wyrażasz?! Nie tak cię wychowałam! – Powiedziała kobieta. Stałam cicho na baczność przyglądając się rodzicielce.

- Przepraszam mamo. Myślałam, że to ktoś inny. – Odpowiedziałam podchodząc do niej.

- Tak? A kogo się spodziewałaś? – Zapytała unosząc jedną brew.

- Seana - Odpowiedziałam ledwo słyszalnie opuszczając głowę.

- Kogo? Nie słyszałam? – Zapytała, pomimo iż dobrze wiedziałam, że usłyszała jego imię. W jej głosie słychać było jad. Tak, matka zawsze mną gardziła. Nie lubiła mnie, moich przyjaciół ani nikogo, kto trzymał moją stronę. Matka od zawsze próbowała zniszczyć mi życie. Od zawsze faworyzowała moją siostrę a mi chciała uprzykrzyć życie. Nienawidziłam jej za to, ale pomimo tego pozostawała moją matką. Czasami puszczały mi nerwy, bo nie potrafiłam dalej słychać obarczania mnie.

- Seana. – Odpowiedziałam głośniej tak, aby słyszała.

- Aha - Odparła a ja spojrzałam na nią. Widziałam, że nie był z tego zadowolona. Chciałam jej coś powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Nie chciałam zaczynać kłótni. – Wyjeżdżasz? - Zapytała spoglądając na otwartą walizkę, która leżała przy mojej nodze.

- Tak. Jadę do Dana na kilka dni.

- Ile dni? – Dopytywała się. Wzruszyłam ramionami a matka spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Nie wiem jeszcze. Tak długo aż mnie nie wyrzuci. – Zaśmiałam się. Kobieta spojrzała na mnie dziwnie jednak nie odezwała się. – Chcesz kawę?

- Dobrze. Nisko kofeinową z ekstra pianką. – Odpowiedziała, po czym ruszyła za mną do kuchni.

- Wiesz, że to nie jest kawiarnia? – Warknęłam spoglądając na mnie.

- Wielka szkoda. – Odwarknęła.

- Mamo. – Warknęłam ponownie posyłając jej ostrzegawcze spojrzenie. Zauważyłam jak pewność mojej matki znika z sekundy na sekundę. Tym razem wygrałam, ale wiedziałam, że wygrałam bitwę a wojna nadal trwa i będzie trwała.

- Cappuccino może być. – Westchnęła. Lekko uśmiechnęłam się do niej. Dumna jak paw poczłapałam do kuchni robiąc rodzicielce kawę.

- Jaki jest powód twojej wizyty? – Zapytałam unosząc brew. Zauważyłam, że jej mina momentalnie się zmieniła. Pojawiło się coś w rodzaju smutku. Coś musiało się stać. Nigdy w życiu nie widziałam jej smutnej. Zawsze była pewną siebie i stanowczą kobietą. Nie raz sprawiała, że płakałam przez nią albo ludzie pracujący u nas (a raczej u nich) w domu bali się jej. Nawet w pracy pracownicy bali się jej. Matka zawsze trzymała dystans, dlatego nikt nigdy z nią nie wygrał a ja wojując z nią czułam się jakbym miała walczyć z wiatrakami.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 27, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Asshole (ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now